sobota, 10 października 2020

Babcia Marta NIE ŻYJE, dziadek walczy z rakiem, a ja planuję swoje NOWE ŻYCIE.

Dobry wieczór. 

Dzisiaj postanowiłam napisać dla Was taki pogadankowy post informacyjny, ponieważ w moim życiu zaszło ostatnio sporo zmian, wiele się wydarzyło i mnóstwo sytuacji nowych nadchodzi. Mam nadzieję, że uda mi się sprawnie przejść przez ten post, tak aby nie wywołać niepotrzebnego chaosu. Zapraszam do dzisiejszej lektury stricte z mojego 27-letniego życia.



7 października tego roku dowiedziałam się o śmierci mojej babci Marty (matka mojego ojca). Nie ukrywam, że ta śmierć nie była dla mnie wielkim i bolesnym przeżyciem, ponieważ z babcią Martą nie łączyła mnie praktycznie żadna więź miłości czy też przyjaźni. Odwiedzałam ją raz, góra dwa razy do roku... bardziej z obowiązku aniżeli z chęci spotkania się z nią. Nasza relacja była słaba, a według moich odczuć to w ogóle jej nie było. Niemniej jednak śmierć zawsze jest czymś przykrym i ta też jest, ponieważ kiedy umiera człowiek pojawia się smutek oraz nostalgia. Babcia Marta żyła 84 lata i umarła z powodu cukrzycy, a dokładnie z powodu śpiączki cukrzycowej. I tyle chciałabym Wam opowiedzieć w tej sprawie. Być może dojrzeję do tego aby opowiedzieć Wam całą sytuację, która miała miejsce po śmierci babci Marty, ale póki co nie jestem na to gotowa, nie mam ochoty się z nikim tym już dzielić i uważam, że publiczne pranie brudów nie jest mi aktualnie potrzebne i w sumie nigdy nie było. Także w tej sprawie tyle. Mam nadzieję, że to uszanujecie. 

Wiele zapytań dostaję o mojego dziadka, więc chciałabym Wam powiedzieć, że póki co dziadek jest leczony na raka prostaty oraz został prawie wyleczony z infekcji nerek, którą niestety miał przez dłuższy czas. Ból kości zelżał i może wstać z łóżka, a także wyjść na krótki spacer koło domu. Cieszy mnie to i napawa taką nadzieję, że jednak możliwe jest przedłużanie życia ludziom odpowiednimi lekarstwami. Mam nadzieję, że lekarze zrobią wszystko co w ich mocy aby jak najwięcej przedłużyć dziadkowi życie. Trzymajcie kciuki za dziadka, ponieważ im więcej pozytywnej energii od większej liczby osób tym lepiej. 

Jeśli jesteśmy przy temacie zdrowia to ja czuję się nie najgorzej w obecnej sytuacji, która jest dla mnie trudna, ale daję radę psychicznie co mnie napawa optymizmem. Niestety przez tydzień miałam silne bóle głowy i oczu, ale tak to jest jak się cierpi na migreny, które naprawdę zaburzają cały plan dnia. Ale na szczęście już jest lepiej i mogę wrócić do życia. 

W ostatnim czasie też spadło na mnie wiele spraw i nowych obowiązków, których nie miałam. Staram się aby sobie we wszystkim poradzić co mnie otacza i co mnie czeka. Nie wszystko mnie cieszy, ale szukam pozytywów nawet w tych złych sprawach, których teraz mam więcej niż miałam jeszcze dwa miesiące temu. Uważam, że wszystko w naszym życiu jest w jakimś celu i dlatego musimy dać sobie radę i iść do przodu z uniesioną głową. Nie powiem aby było mi jakoś łatwo i przyjemnie, ale dbam o to aby się nie załamać, ponieważ teraz jestem w takiej sytuacji, że większość ludzi, ba! powiedziałabym, że nawet każdy by się załamał. Niemniej jednak panuję nad swoimi emocjami, ponieważ chcę aby było jak najlepiej. Śmierć babci, choroba dziadka, problemy w moim prywatnym życiu sprawiają, że jestem przytłoczona i naprawdę wewnątrz siebie zdołowana, ale walczę ze swoimi demonami, ponieważ chcę aby było dobrze.  


Ostatnie miesiące pokazały mi też na kim mogę polegać, na kogo mogę liczyć, z kim mogę spędzać swój czas, a kto powinien zniknąć raz na zawsze z mojego życia. I powiem Wam, że rozmawiając z wieloma osobami na tematy, które mnie nurtują słucham ich, wyciągam wnioski i uczę się o sobie i o drugim człowieku więcej. Wiem kto chce dla mnie dobrze, a kto kłamie jak z nut. I wiecie... mam w sobie wiele pokładów cierpliwości. Ba! uważam, że anielska cierpliwość to jedna z moich najlepszych cech, ale jestem też tylko człowiekiem i moja cierpliwość ma też swoje granice. Pewne decyzje są jakby nieodwołalne i już dawno je podjęłam wewnątrz samej siebie i cóż... za jakiś czas powiem sobie STOP i pójdę tam gdzie chcę. Od ponad roku sukcesywnie realizuję swój plan, który już prawie jest zrealizowany i mam nadzieję, że w przyszłym roku go zakończę i będę mogła powiedzieć sobie, że mam święty spokój od ludzi niegodnych mojej osoby. Mam 27 lat i jestem jak najbardziej świadomą kobietą swoich największych zalet jak i ogromnych wad. Nie zamierzam przeznaczać czasu dla ludzi, którzy nie szanują mojej osoby, mojego czasu, moich pasji i sposobu patrzenia na świat. Jest naprawdę tylko garstka osób mi bliskich, które naprawdę mimo braku czasu spędzają ze mną kilka chwil, ba! kilka dobrych godzin na przyjemnościach życia, a także rozmawiając o problemach. Doceniam ich, nawet jeśli mamy czasem inny pogląd na daną sprawę. Wiem, że tym ludziom zależy na mnie i szanuję ich takich jakimi są, z ich zaletami jak i niedoskonałościami. Doceniam ich dlatego, że zawsze mi mówią prawdę. Kinga bez owijania w bawełnę powie mi, że jestem naiwniarą z klapkami na oczach jeśli chodzi o kwestię uczuć, Karolina zawsze poda pomocną dłoń, Jacek powie, że jestem za gruba i mam schudnąć bo jestem przepiękną kobietą, zaś Wojtek daje mi kartę przetargową do lepszego życia. I wierzę głęboko, że Ci ludzie są dla mnie najlepsi, ponieważ mówią prawdę, nawet jak czasem ich słowa mnie bolą, a nawet gdy wkurwiają. Czasem trzeba usłyszeć ostre słowa, aby zawalczyć o samego siebie. Dlatego ich doceniam i mam nadzieję, że właśnie oni będą mieli w moim przyszłym życiu możliwość kroczenia ze mną w moich sukcesach i problemach. Nie wiem jak dalej potoczy się moje życie i co Los przyniesie. Jeśli będzie źle mam nadzieję, że to wytrzymam psychicznie, jeśli dobrze mam nadzieję, że pojadę na małe wakacje i powiem sobie ze łzami w oczach, że dałam radę. Bardzo tego pragnę i chciałabym aby się udało, ponieważ bardzo się starałam i wierzę, że to dobro w końcu się spełni. W moim życiu nie ma miejsca dla kłamców, manipulantów i oszustów. NIE MA i nigdy nie będzie. Umiem zmanipulować, oszukać, i inne takie, ale bliskie mi osoby takim czymś nie traktuje i tego samego oczekuję od najbliższych mi osób. 




Przede mną bardzo trudny i intensywny tydzień, a może nawet i miesiąc... nawet dwa, ale liczę tylko w obecnej sytuacji na samą siebie. Nikt mi nie może pomóc, ponieważ to tylko moja sprawa i sama sobie muszę poukładać, zaplanować, no i ogarnąć także. Boję się co to będzie i jak to wszystko będzie wyglądało ale mam nadzieję, że sprawiedliwość w końcu zatriumfuje.






Tymczasem.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz