czwartek, 29 maja 2025

Uff jak gorąco! Co na to wszystko powiedział mi drwal z lasu? - STIHL

W mojej pracy codziennie poznaję nowych ludzi, w większości są to mężczyźni... totalnie przeróżni. Pewnego razu poznałam drwala i pracownika STIHL. Oprowadziłam go, wszystko wytłumaczyłam, pogadaliśmy o życiu, związkach, miłości, kobietach i oczywiście o seksie. Nooo, taka praca po prostu. Aż w końcu zeszliśmy na mega prozaiczny temat jakim był upał w moim sex shopie. Drwal Andrzej (bo tak miał ów facet na imię) stwierdził, że faktycznie jest gorąco i to wszystko za sprawą dachu, który jest zrobiony z drewna. Powiedział mi, że jest to koncepcja totalnie nieprzemyślana, ponieważ latem mogę się tutaj po prostu ugotować. Popatrzył, rozejrzał się, sprawdził kaloryfery i... powiedział mi, że ktoś po prostu zabrał kurki od nich i dlatego nie mogę sobie zmniejszyć ciepła. Nooo cóż... kiepsko, ale co zrobić? Jak to ja zawsze mam plan awaryjny i już się tym zajęłam i pomyślałam nad tym co zrobić, aby sobie ulżyć 😅😆😈. Pomysłowa ze mnie dziewczyna, chyba co do tego nigdy nie mieliście wątpliwości?! 😂😂😂😎 Pogadałam sobie miło z Andrzejem, ponarzekał sobie na swoją żonę, która nie dba o siebie, nie przepada za seksem, nie okazuje uczyć i etc. Doradziłam mu, aby dał jej czas, porozmawiał z nią i zobaczył jak się sprawy dalej potoczą. Andrzej to bardzo ogorzały czterdziestoparoletni chłop z krwi i kości. Fajnie sobie porozmawialiśmy, a dodatkowo wytłumaczył mi skąd i dlaczego jest taki skwar w sex shopie. Oj, naprawdę jest gorąco i dziwię się bardzo, że nikt z tym nic nie robi, bo można dostać w takiej pracy naprawdę pierdolca, zawału i udaru cieplnego 😩😪😫. 







Tak wygląda ten dach. Ogólnie miejsce, w którym pracuję jest piękne, ale bardzo gorące. Tak gorące, że czasem żyć się odechciewa. Wczoraj miałam prawie 29 stopni Celsjusza i przez 8h mnie mdliło. Marzyłam tylko o tym, aby stamtąd wyjść, a tak nie powinno być w pracy, aby przez tyle godzin czekać tylko na jej zakończenie. Praca w sex shopie jest pracą bardzo lekką, ale przez ten skwar, duchotę i ostre nagrzewające oświetlenie staje się trudna i męcząca. Jest to również nieprzemyślane, ponieważ mamy wyglądać jak gwiazdy filmowe, a grzejemy się tak, że makijaż z nas spływa i włosy się niemiłosiernie przetłuszczają. Nooo, to są niestety największe minusy mojej pracy, którą lubię, ale duchota jest niemiłosierna. Aż strach pomyśleć co będzie gdy temperatura na dworze przekroczy 30 stopni. Jak mnie stamtąd karetka pogotowia nie wywiezie wtedy to naprawdę będzie sukces. Nooo wczoraj to naprawdę myślałam, że zdechnę, bo mdliło mnie i miałam zawroty głowy i po prostu pracowało mi się niekomfortowo. Ech... 😢😖😖😖. 




Bardzo się dziwię, że w takim miejscu, które robi się na ekskluzywny sex shop nie ma klimatyzacji. Poza tym kosmetyki nie powinny się nagrzewać, a one po prostu są ciepłe. Cukierki w miseczce też się rozpuszczają. Fajna praca, ale temperatura jest okrutna i naprawdę to utrudnia pracę. W sex shopie pracuję 4 miesiące i sama siebie podziwiam, że w tym skwarze funkcjonuję. Jako tako, ale jeszcze jakoś żyję. 












A co do drwala Andrzeja to już więcej się nie pojawił w sex shopie. Zapewne dlatego, że powiedziałam iż jestem w związku i... to go bardzo rozczarowało 😅. No cóż... drwal musi pogodzić się z rozczarowaniem i żyć dalej w lesie i ze swoją nieznośną żoną. Takie jest po prostu życie. Czasem brutalne, w którym jest dużo gnoju i żalu. 












PS Z tego miejsca Cię serdecznie Andrzeju pozdrawiam, gdybyś przypadkiem trafił na Myśli Kobiety Wyzwolonej 💋.




Tymczasem. 


poniedziałek, 26 maja 2025

Mam już dosyć ludzi.

Myślałam wczoraj, że sobie odpocznę, zregeneruję się po długim i dosyć męczącym tygodniu, no ale nie, kurwa no nie. Zawsze coś musi się wydarzyć, zawsze coś musi się zjebać, bo ja nie mogę odpocząć, ja mam się chyba po prostu wykończyć. I z drugiej strony aktualnie byłoby mi to bardzo na rękę, bo ja już nie mam siły. Czuję takie zmęczenie materiału, że najchętniej położyłabym się i zasnęłabym na 5 lat, aby obudzić się po tym czasie w lepszym świecie. Tyle wysiłku ile ja we wszystko wkładam w tym roku to jest jakieś totalne monstrum. Nie dość, że walczę z problemami zdrowotnymi i lada moment po prostu się śmiertelnie wykrwawię przez zaburzenia hormonalne, dwa mailowo i telefonicznie jestem po prostu maltretowana, tak MALTRETOWANA i inaczej nie mogę już tego nazwać, chodzę z zapaleniem ścięgna i jakoś staram się funkcjonować łykając mnóstwo leków przeciwbólowych i jeszcze muszę dostać od życia raz w dupę, bo przecież to wszystko nadal mało. I tak sobie żyję, tak się ładnie uśmiecham do ludzi, tak sobie ładnie pracuję będąc życzliwą i uśmiechniętą i zawsze pomocną. Staram się dawać z siebie wszystko i utrzymywać przy tych wszystkich problemach mój mental na najwyższym poziomie tłumacząc sobie sama, że dam radę, że wytrzymam, że to wszystko się zakończy i będzie dobrze. Sama walczę z wiatrakami i demonami mojego życia. I nie powiem, dobrze mi szło, nawet bardzo dobrze, bo dawałam radę i to całkiem nieźle. A wczoraj chuj w bombki strzelił, a już dawno po Bożym Narodzeniu. 



Jedyne co mogę aktualnie zrobić to sobie wszystko odpuścić, poddać się totalnie życiu i czekać jak się wszystko potoczy. Bo ja już serio nie mam ochoty i siły na nic. I oczywiście dalej będę robiła dobrą minę do złej gry, bo ludzie tacy są, że pytają tylko z ciekawości i dla poplotkowania sobie, więc mi to nie jest w ogóle potrzebne. A powiem Wam, że niestety mnóstwo ludzi na tym świecie jest po prostu złych, dlatego kiedyś (lata temu) przeszłam na wegetarianizm i skupiałam się tylko na zwierzętach. Zwierzęta nie krzywdzą ludzi, nie mają w sobie nienawiści, zazdrości i po prostu kochają na dobre i na złe. Zwierzę nigdy nie oceni, nie będzie obrażone za złe zachowanie, zawsze wybaczy. Dlatego podtrzymuję to w co wierzyłam lata temu, że zwierzęta są najlepszym co świat dostał. Na ludziach w swoim życiu zawodziłam się wielokrotnie i nadal się zawodzę chociaż mniej, ponieważ z garstką osób utrzymuję kontakt, choć i tak wolę go spłycić do minimum, aby jeszcze bardziej nie cierpieć. Aktualnie czuję się od wczoraj bardzo źle i nie mam siły całkowicie, a byłam tak dobrze nastawiona i pełna zapału. No nic, tak to w życiu bywa, że jak za długo jest dobrze, to się wszystko musi spierdolić. Pewnych spraw po prostu nie można przeskoczyć, można jedynie zaakceptować i poddać się im. Czasami innego wyboru nie ma. 



A jutro? Jutro będzie nowy dzień, znowu praca, i tak do końca tygodnia, a potem znowu nie odpocznę, bo zawsze dni wolne muszę mieć zjebane, więc normalka w moim życiu. Ale im szybciej się przepracuję, tym szybciej pierdolnę w kalendarz i sobie odpocznę na wieczny czas. Może po prostu to jest mi w tym życiu pisane albo przez najbliższy czas mam się srogo męczyć. Nie wiem... wiem jedno, że mam zmarnowaną końcówkę wczorajszego dnia i cały dzisiejszy dzień.



Wiecie doskonale, że ja bardzo kocham życie i jego uroki, ale jestem już naprawdę psychicznie zmęczona jak robię 5 kroków do przodu i 7 w tył. Może Los chce mnie uczynić tytanem wytrzymałości rzucając mi te wszystkie kłody pod nogi. Wiem, że ludzie mają o wiele gorzej, są bardzo chorzy, uciemiężeni, ale ja już naprawdę jestem zmęczona. Jutro będę może miała dużo pracy to chociaż się czymś zajmę i nie będę myślała o moim życiu. Zauważyłam, że praca to doskonała ucieczka od problemów. A po pracy dwunastogodzinnej to nie ma się siły i ochoty zastanawiać nad swoim życiem, więc może to trochę pomoże. Ale z drugiej strony... czy tak powinno wyglądać życie, aby czekać każdego dnia na nowy miesiąc, na pójście spać. Czy tak to powinno wyglądać? 













Tymczasem. 

niedziela, 25 maja 2025

Odpoczynek :)

Dzień dobry moi Kochani! 👋😘😘😘😇

W końcu mam dwa dni odpoczynku od pracy, co bardzo mnie cieszy, bo potrzebowałam chwili dla siebie, na swoje sprawy, nawet na pranie i uprzątnięcie mojego burdelu w pokoju. Dzisiaj strasznie bolały mnie nogi, bo wczoraj nad ranem złapał mnie skurcz w prawą łydkę i wiecie jak to się kończy. A jak nie wiecie to już Wam mówię. Po skurczu zazwyczaj jest tak, że łydka jest obolała, obrzęknięta i usztywniona. Nie przyjemne uczucie, ale jakoś da się żyć. Dzisiaj obudziłam się o 8 rano (kto by pomyślał, że Maassen będzie wstawać o tej porze w niedzielę 😅😅😅), zjadłam chlebek z najlepszym smalczykiem jaki możecie kupić w Łodzi i z ogórkiem małosolnym. Noooo po prostu delicje! DELICJEEEE! 💛 Przy śniadaniu obejrzałam na HBO3 mój ukochany film - JEDZ, MÓDL SIĘ, KOCHAJ. Jest to przepiękna opowieść o poszukiwaniu szczęścia, które czasem jest bardzo daleko, bo aż we Włoszech, Indiach i Bali. Znacie mnie i chyba wiecie, że ja bardzo chętnie wyruszyłabym samotnie w taką podróż życia. Kto wie, kto wie. 







Później spędziłam troszkę czasu z mamą, która dzisiejszej nocy nie mogła spać przeze mnie, bo... strasznie chrapałam 😅😅😅 na wersalce w pokoju stołowym. Tak byłam zmęczona po dwóch dniach pracy po 12h, że zasnęłam w makijażu na kanapie w salonie i ani razu się nie przebudziłam. No cóż... bywa 😆. Na złożonej wersalce, bez kołdry, poduszek i czegokolwiek spało mi się wybornie, jak nigdy. No, ale jak to się mówi - JAK SIĘ NIE ZMĘCZYSZ, TO NIE ODPOCZNIESZ. Sama prawda! 😎 

Później zabrałam się za porządkowanie mojego pokoju, który po całym tygodniu wyglądał jakby jakaś katastrofa przez niego przeszła. Jestem bałaganiarą okrutną, ale przy tym perfekcyjną 😅😆😂😁😁😁. Każdy ma jakiś ukryty talent w sobie, a ja umiem robić genialny burdel 😁😂😈😈😈😈😈😈. Jeszcze wszystkiego nie dokończyłam, bo zjadłam zupkę ogórkową, napiłam się solidnej ilości herbaty Earl Grey i przeglądałam w między czasie TikToka i zabrałam się za post na Myślach Kobiety Wyzwolonej. 









Na dzisiaj w moich planach jest jeszcze wstawienie ogromnej ilości prania (niestety moja pralka zaczyna się psuć), zrobienie wieczornej pielęgnacji twarzy, nałożenie wcierki na porost włosów łącznie z wykonaniem masażu skóry głowy, poczytanie książki, którą pożyczył mi mój kolega Adi z pracy, którego serdecznie z tego miejsca pozdrawiam 😇😇😇. Powinnam jeszcze zjeść coś, bo jadłam dzisiaj tylko śniadanie, a potem zupkę ogórkową. Także jak dla mojej osoby to barrrrdzo, bardzo mało. A Wy, jakie macie plany na dzisiejszy wieczór? 😘😘😘












Spokojnego wieczoru dla Was moi mili! 😊😊😊😊😊😊😊😊😊😊😊😊😊😊😊😊


czwartek, 22 maja 2025

Dawno mnie tutaj nie było... :(

Dobry wieczór Kochani! ✋😇😘😘😘


Ostatni raz widziałam się z Wami na Myślach Kobiety Wyzwolonej 11 maja, więc całkiem długo mnie tutaj nie było. Tęskniliście za mną? Bo ja za Wami bardzo, no i za pisaniem rzecz jasna. Wszak, to moja największa pasja i miłość. Niestety w tym miesiącu dużo pracuję (tak tak, wiem że blog to również moja praca, ale niestety trochę zawiodłam...) i tego czasu mam na wszystko tyle co kot napłakał. W tym miesiącu pracuję o 4 dni więcej niż w kwietniu, więc jest to sporo. Niemniej daję radę jak to ja 💪!





Maj w moim życiu toczy się na pracy. Głównie na pracy w tym miesiącu. Oczywiście nie zapominam w tym czasie o moich bliskich, z którymi spędzam jak najwięcej czasu mogę. Przynajmniej się staram wygospodarować dla nich jak najwięcej mojego wolnego czasu. Różnie z tym bywa, ale nie jest jeszcze tragicznie. Dużo osób też pyta mnie o moje zdrowie. Hmmm... nie czuję się jakoś fatalnie, czuję się w miarę dobrze. Bywało gorzej. Dziękuję za troskę, którą bardzo doceniam 😘😘😘. Jesteście kochani moje Misiaki blogowe! 🐻🐼🐻🐼🐻💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗💗






Dzisiaj akurat mam dzień wolny, więc mogłam zasiąść do mojego kochanego laptopa i dla Was i dla mnie coś naskrobać na stronicach mojego bloga. Co oczywiście bardzo mnie cieszy. Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze, że jesteście zdrowi i szczęśliwi. Mam też nadzieję, że Ci z Was, którzy poszukiwali pracę to tę robotę znaleźli. Mocno trzymałam za Was kciuki. Niech Wam się szczęści w tym życiu 😇💫😘😘😘. 









W maju czeka mnie jeszcze bardzo dużo pracy i bardzo mało czasu wolnego, ale jak mus to mus. Nic się samo nie zrobi. Zaskakuje mnie i też trochę przeraża to, że już prawie 4 miesiące pracy za mną w sex shopie. Nawet nie wiem kiedy to tak szybko minęło. Wydaje się jakbym zaczęła tam niedawno, a już 4 miesiąc leci. Szok i niedowierzanie! 😐 To pokazuje mi bardzo jak ten czas szybko leci, naprawdę za szybko. Ja generalnie dużo w życiu robię, dużo mam różnych hobby, wiele osób jest w moim życiu i po prostu martwi mnie to, że na to wszystko zaczyna mi brakować czasu. Niemniej, tak na razie musi być i muszę teraz spijać to piwo. Różnie w życiu bywa, a błędy są po to, aby się na nich uczyć. Uczyć i tyle!












Spokojnego czwartkowego wieczoru dla Was! 😇😇😇

Buziaczki 😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘


niedziela, 11 maja 2025

Luty 2025 oczami MotorOLI, czyli... wypadek komunikacyjny, ZNALAZŁAM PRACĘ, Walentynki, ostra infekcja, energetyk od kumpla z nowej pracy i wibrator, którzy razi prądem (20 zdjęć!!!)

Dobry wieczór Kochani! 👋😃😘😇😇😇 W końcu przychodzę do Was z postem lutowym, na który już chyba czekacie od kilku miesięcy. No i cierpliwość popłaca, bo oto on! 😎💪❤




Tegoroczna zima była taka jakby jej nie było. Owszem, śnieg spadł na jakieś kilka dni i tyle ze śnieżnej zimy było. Zawsze lepszy rydz niż nic, ale trochę jak dla mnie za mało tego śniegu. Śnieg zawsze mnie cieszy, bo raz, że lubię zimę, a dwa - wtedy jest przepięknie i krajobraz zupełnie inaczej się przedstawia pod taką białą pierzynką.



Pierwszy raz jadłam owoc smoczy i niby złe nie było, ale dupy ani niczego mi nie urwało. Natrafiłam co prawda na bardzo soczysty owoc, ale niestety pudrowy, więc zero słodyczy, ale na szczęście też zero goryczy. Za taki skromny kawałek zapłaciłam ok. 25 zł, więc bardzo drogo, a nieciekawie. Myślę, że pitahaja idealnie będzie się komponować z bardzo słodkimi owocami w jakiejś tropikalnej sałatce, ale ja już raczej więcej razy nie kupię. 



Pamiętam jak kilka lat temu podczas Restaurant Week z Kingą jadłam w Fermencie sałatkę Wakame, która wówczas była moim ogromnym smakowym odkryciem. Bardzo chciałam na nowo poczuć ten smak, więc skusiłam się w Auchan na taką gotową sałatkę, ale... ech... rozczarowanie. Niestety nie wiem czy na Piotrkowskiej w Łodzi istnieje Ferment, bo na łódzkiej Pietrynie nie byłam już prawie 3 lata. 



Tutaj widzicie przygotowaną przeze mnie domowej roboty tortillę, choć bardziej burrito z wegańskim gyrosem, pomidorem, serem żółtym, kechupem i sosem jalapeño. 



Jadąc do pracy niestety był wypadek i kobieta w białym aucie wjechała w mój tramwaj. Gdybym nie pojechała dalej taxi to na bank bym się spóźniła do pracy. A póki co, ani razu się jeszcze nie spóźniłam i nie zamierzam 💁.



Pierwszego lutego zaczęłam moją nową pracę w sex shopie i jestem z niej bardzo zadowolona. Mam dobrą szefową, fajnego/zabawnego kumpla i bardzo ciekawą robotę. 



Wafel ryżowy w białej czekoladzie o smaku jagodowym. Smaczne, ale w życiu się takim czymś nie najecie. No way!



Powiem Wam, że jak się barrrrdzo dużo pisze na komputerze i trzeba pokazywać różne gadżety to wygodniejsze są zdecydowanie krótkie paznokcie. Nie lubię, ale najczęściej właśnie chodzę w takiej długości. 



No, ale jak to ja... szpon czasem musi być! 😅😆😎😃😃😃 W ogóle mam jakąś dziką fazę na kolor pomarańczowy.



Od brata w prezencie dostałam krem z kamieniem księżycowym. On mnie chyba dobrze zna.



Dziękuję Adam 😘😘😘💕



Miłość 💛



Od mojej mamy na Walentynki dostałam pieniądze, migdały w czekoladzie i ten uroczy magnesik - KOCHAM CIĘ.



Smażona kiełbaska a`la jeżyk i ogór kiszony i nie ma nic lepszego. Czyste keto, po którym nie uśniecie jak macie cukrzycę i insulinooporność.



W pierwszym tygodniu pracy rozchorowałam się tak okrutnie, że nie miałam siły ruszać nogą, ręką i w ogóle wstawać z łóżka. Miałam katar, kaszel, bóle mięśniowe i gorączkę, a i tak chodziłam do pracy, bo raz, że był to pierwszy tydzień, a dwa kto jak kto, ale ja zawsze dam radę. Stwierdziłam, że jestem w takiej sytuacji, że nie mogę zrobić złego wrażenia, nie mogę rzucić pracy, nie mogę wziąć wolnego, więc muszę zapierdalać i wytrzymać. Choroba trzymała mnie ponad 2 tygodnie, ale dałam radę 💁💀. 



A tu sobie siedziałam przed gabinetem mojej mamy i czekałam jak pacjent wyjdzie, a ja będę mogła sobie pooglądać nową pracownię mojej mamy. W między czasie gdy moja mama badała mózg to ja czytałam o mózgu.



Z racji tego, że pacjentami mojej mamy najczęściej są dzieci to w pracowni EEG jest bardzo dużo różnych zabawek.



Ta kaczka skradła moje serce! 💛💛💛



Dostałam od kumpla z pracy energetyka, aby się ochłodzić. Bardzo miło! Dziękuję Adi! 💙



A oto przed Państwem wibrator, który razi prądem! 😆😆😆 - tak mawia mój kolega z pracy.

Generalnie w moim sex shopie jest kilka produktów z elektrostymulacją dla fanów takich mocniejszych zabaw. Ten jest całkiem mocny, ale nie wywołuje bólu. Natomiast mam jeden gadżet, który po prostu, naprawdę RAZI prądem, aż mnie zabolało. Niemniej każdy w seksie ma swoje preferencje, więc dla każdego coś miłego 😁😁😁.









Luty był barrrrrdzo pracowitym miesiącem, męczącym, trudnym, chorowitym, ale bardzo też ciekawym. Cieszę się, że podjęłam pracę w lutym, ponieważ wtedy było naprawdę sporo klientów i można było się dużo dzięki temu nauczyć. Kolejne miesiące są zdecydowanie spokojniejsze, nawet powiedziałabym, że nudne, ponieważ klientów nie jest za wielu. Powiem Wam, że jeszcze kilka lat temu nigdy nie pomyślałabym, że będę próbowała swoich zawodowych sił w sex shopie. W życiu bym o tym nie pomyślała, serio. Jak sami wiecie życie lubi zaskakiwać i jeszcze nie wiadomo co ześle na każdego z nas. Nigdy tego nie wiadomo, gdzie nas nogi i życie zaprowadzi. I to jest w tym życiu najciekawsze. 












Tymczasem. 








































wtorek, 6 maja 2025

Stary dziad kupił dla swojej żony WIBRATOR, zamiast kupić sobie dla siebie samego mózg

Od lutego pracuję w sex shopie i... trochę już widziałam 😅, trochę już doświadczyłam 😆😆😆. 


Historia, którą Wam dzisiaj opowiem miała miejsce w lutym, kiedy to działo się w sex shopie sporo, ponieważ były Walentynki i ludzie jak to ludzie lubią celebrować miłość tylko w jeden dzień w roku. 





Któregoś lutego miałam klienta, który postanowił kupić dla swojej chorej żony po operacji wibrator, ponieważ... przestała mieć ochotę na seks. 

Tamtego dnia do sex shopu wszedł niepozorny starszy pan, tak na pierwszy rzut oka miał coś koło 70 i wyglądał zupełnie normalnie; czapka, szalik, kurtka, czyste ubranie, okulary, przystrzyżony wąs. Wypisz wymaluj normalny, zwyczajny starszy pan, który nie wyróżniał się niczym szczególnym. Podszedł do stolika z wibratorami i chwilę się porozglądał. Doszłam do niego, aby pomóc mu w wyborze sprzętu. Spytałam się go czego szuka, czy walory wizualne mają znaczenie, czy ma być to coś dla niego, czy na prezent. Nie chcę Wam nawet mówić jak wyglądało moje spojrzenie, kiedy powiedział, że chce kupić dla swojej żony wibrator, która dopiero co przeszła poważna operację. Powiedział mi, że żona nie ma ochoty na seks, więc zamierza ją w taki a nie inny sposób pobudzić. Dla mnie jako dla kobiety (mimo, że zupełnie wyzwolonej) był to tekst, który wzbudził we mnie totalnego wkurwa. No, ale wiedziałam, że jestem w pracy, więc muszę mu doradzić jak najlepiej umiem i przeprowadzić rozmowę profesjonalnie. A, że lubię perfekcję to jak zawsze się starałam. Rozmawialiśmy z dobre 30 minut o jego żonie, o jej braku ochoty na seks. Później zaczął mówić o życiu w komunie i o tym, że nienawidzi jak kobiety "noszą" na sobie malunki (czyt. tatuaże). Generalnie wkurwiający typ, którego chuj swędzi mimo starego wieku i jeszcze chce męczyć wibratorem żonę po operacji. Nie spodobał mi się, irytował mnie, ale sprzedałam mu bardzo atrakcyjny fioletowy wibrator, który w moim odczuciu jest warty uwagi, a dodatkowo nie jest ogromnych rozmiarów. Myślałam o tej biednej kobiecie i jej cipce, która z pewnością niebawem ją zaboli...






Powiem Wam, że zapamiętałam doskonale ten dzień, kiedy przyszedł do sex shopu ten starszy mężczyzna. Nie polubiłam go, zirytował mnie i wywołał totalny niesmak. I co gorsza w sex shopie jest mnóstwo facetów w jego wieku i... już nigdy nie spojrzę na żadnego starszego dziadka jak kiedyś, ponieważ... to oblechy. To jedna z wielu ciekawych historii ze starszymi panami w roli głównej. Oj... a jest o czym pisać, oj jest. Niestety!









Tak jak powiedziałam, w którymś z postów postanowiłam stworzyć serię o klientach z sex shopu i oto dzisiaj pierwszy post. Mam nadzieję, że tematyka spodoba Wam się i będziecie śledzić dalsze historie ludzi z erotycznego sklepu. 












Tymczasem. 


Marzenia wymagają poświęceń

Tak to już w życiu jest, że wszystko o czym marzymy wymaga naprawdę wielu poświęceń. Czasem, aby coś osiągnąć trzeba naprawdę się napocić, natrudzić i zebrać w sobie, aby dać sobie radę z tym całym ciężarem, który nas otacza z każdej ze stron. To naprawdę trudne, ale na końcu zawsze wszystko staje się dobre i rozwiązane. Po prostu wszystko potrzebuje czasu i cierpliwości.




Mogę powiedzieć Wam z autopsji, że wiele trudnych chwil za mną i jeszcze wiele przede mną. Jestem tego świadoma i trochę się boję co mnie jeszcze czeka, ale... mam w sobie iskry nadziei i cały czas chęć do zmiany obecnej sytuacji. Cały czas krok za krokiem robię to co muszę, to co nieuniknione, to co trudne. Z tyłu głowy mam te "demony", które wysysają ze mnie energię, ale wiem, że na końcu będzie dobrze, będzie spokojnie, będzie "posprzątane". Ten dzień, kiedy zdałam sobie sprawę, że nikt mnie nie uratuje, tylko mogę zrobić to ja sama był dla mnie gromem z jasnego nieba, który po prostu coś uzdrowił we mnie i dał bodziec do działania. Był to bardzo bolesny bodziec, ale konieczny. Pamiętajcie, że wszystkie piękne drogi są także trudne, wyboiste i bardzo brutalne. Nie ważne z czym się w życiu mierzycie, róbcie wszystko, aby się uratować. Nie mówcie nikomu, bo i tak nikt Wam nie pomoże. Możecie tylko sami siebie uratować, no i jeszcze ktoś, ale to już pozostawiam Waszemu sumieniu i świadomości. Nigdy nie traćcie wiary i nadziei na lepsze, bo ono naprawdę istnieje.









Kiedyś, może za parę lat, może za miesiąc, może za trochę dłużej opowiem Wam historię i wtedy zrozumiecie więcej. Niemniej... tak patrząc z drugiej, czy też z trzeciej strony, aby zrozumieć drugiego człowieka trzeba móc założyć jego buty i przejść się jego życiem. Wtedy tylko tak naprawdę można zrozumieć inną osobę. No chyba, że jesteście na tyle empatycznymi osobami, które umieją wczuć się w sytuację drugiej osoby. Niestety oprócz siebie samej nie znam takiej osoby... 


Ludzie (bliscy i ci mniej) oceniali mnie przez pryzmat moich wyborów, moich poglądów politycznych, mojego wizerunku, mojej wagi, mojego poczucia humoru, mojej inteligencji, mojego zachowania, mojego hobby, mojej pracy, mojego miejsca zatrudnienia i... całej mnie. I powiem Wam jedno, że zupełnie mnie to nie obchodzi, ponieważ to wszystko mnie ukształtowało i doprowadziło do obecnego miejsca. Gdyby tylko niektórzy zechcieli to zrozumieć... to oni sami by zapłakali...









Także róbcie swoje, zmieniajcie swoje życie i walczcie ze swoimi "demonami" oraz z przeciwnościami losu, nawet jeśli będzie bardzo źle. Nie powiem Wam, że będzie łatwo, ale zapewniam, że warto.












Tymczasem. 


czwartek, 1 maja 2025

Mgiełka ze srebrnym brokatem INGRID Team X Miracle by Patrycja Mołczanow

Recenzji perfum na moim blogu nie było już dobre kilka dłuuuugich miesięcy. Czas to zmienić! 💜😃

Dzisiaj przychodzę do Was z lekką (choć dosyć pudrową!) mgiełką ze srebrnym brokatem INGRID Team X Miracle by Patrycja Mołczanow. 





Mgiełka ma ładną buteleczkę w kolorze liliowego fioletu oraz liliowy kolor perfum, który przypruszony jest dużą ilością srebrnego brokatu. 




Nuta Głowy: bergamotka, cytryna, jabłko, brzoskwinia, zielone nuty

Nuta Serca: irys, jaśmin, paczula z Sumatry

Nuta Bazy: bursztyn, mąkla tarniowa, nuty drzewne, wanilia z Madagaskaru, białe piżmo




Zdecydowanie w tych perfumach wyczuwam nuty jaśminowe i irysowe. Nawet nie patrząc na nuty zapachowe czułam, że te perfumy maja nie tylko fioletowy aspekt wizualny, ale także i kompozycję zapachową. 

Jest to mgiełka perfumeryjna, która jest pudrowa, jaśminowo-irysowa, wyczuwalna jest także wanilia i białe piżmo, którego jestem miłośniczką. Perfumy te są zdecydowanie ładnym zapachem, aczkolwiek nie są już dostępne, ponieważ jak wielu z Was zapewne wie o aferze Teamu X. W skład Teamu X wchodziła między innymi: Natsu, Żugajka, Patrycja Mołczanow i oczywiście Stuu, który był założycielem Teamu X. Niestety doszło do strasznej afery, więc grupa się rozpadła, a perfumy (jak i inne kosmetyki z tej serii) zostały wycofane stale z rynku kosmetycznego. Cieszę się, że udało mi się dorwać tę mgiełkę, która ma cudowny srebrny brokat, który niesamowicie mieni się w świetle naturalnym, ale i sztucznym. W sztucznym to jest w ogóle sztos nie z tej ziemi. Powiedziałabym, że polecam, ale i tak już jej nigdzie nie kupicie. Chyba, że... możecie spróbować na Allegro, może ktoś będzie chciał sprzedać za dobre pieniądze. Mnie ta mgiełka kosztowała jakieś 30 złotówek. Polecam! 💜💜💜









Pachnącego maja Wam życzę! 😘💜😘💜😘💜😘💜😘💜 


6 urodziny Dionizego

Dzisiaj mój kot Dionizy obchodzi 6 urodziny. Wszystkiego najlepszego dla Ciebie mój kocie! 🎂🍸 Przede wszystkim dużo zdrowia, ponieważ jesteś dosyć chorowitym koteczkiem. Bądź ze mną szczęśliwym zwierzątkiem!!! 😘😘😘💖





Dionizy jest Super Kotem i barrrrdzo kocham tego 6-kilogramowego malca. Jest to zodiakalny Byk, który lubi leżeć na czystym prześcieradle i czystych ściereczkach do wycierania naczyń. Jest seledynowookim estetą, który lubi słuchać piosenek Sanah. Taak! Dacie wiarę? 😅 Jest miłośnikiem krewetek. Boi się kwiatów słonecznika i dużych piłek. Kocha spać, jeść i ma tendencje do tycia jak większość zodiakalnych Byków. Uwielbia pielęgnować swoje futerko i spać w szafie. 


No i jak tu go nie kochać? 💝






Bardzo chuchamy i dmuchamy na Dionizego, ponieważ jest dosyć chorowitym kotkiem, ponieważ ma dopiero 6 lat, a przeszedł już 3 operacje brzuszka, ponieważ miał zapalenie otrzewnej. Dodatkowo przeszedł i PRZEŻYŁ sepsę, którą wprowadzili mu weterynarze podczas jednej z operacji. 




Dziękuję Ci Dionizy za 6 lat i obyś żył jak najdłużej. Pewnie 100 lat nie dożyjesz, ale do 30 spokojnie możesz próbować. 

Żyj długo w zdrowiu i szczęściu! 😻😻😻


Buziaczki! 💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋


Normalnie jak z bicza strzelił!!!

Dzień dobry 1 maja! 👋😀😀😀

Na Myślach Kobiety Wyzwolonej nie było mnie już ponad tydzień. Tęskniliście? Bo ja barrrdzo! 😍









Kwiecień przeleciał mi przez palce, aż nie wiem jak to się stało, że już się skończył. Normalnie jak z bicza strzelił!!! Coś z tym czasem jest ewidentnie nie tak, ponieważ odczuwam jakby dostał jakiegoś przyśpieszenia, którego nie można racjonalnie wytłumaczyć. Ktoś wie? Jak to tak? 😁😖😕😓😓😓






Moje aktualne życie toczy się w taki sposób, że praca, praca, praca, życie domowe, Adam, kot, blog, trochę czasu dla mnie, praca, praca, praca. Generalnie praca, choć nie ukrywam, że praca w sex shopie to przyjemna praca, czasem jest bardzo zabawnie 😆😆😆. Wiadomo, że czasem pojawia się zmęczenie, bo jakby nie było to mój dzień pracy w sex shopie to 12h, ale na szczęście mam super szefową i fajnego kolegę, z którym czas płynie bardzo szybko i można porozmawiać po prostu o WSZYSTKIM, naprawdę o wszystkim. My nie mamy tematów tabu i uważamy, że ludzie powinni umieć rozmawiać o wszystkim bez jakichkolwiek problemów. A niestety prawda jest taka, że z niewielką liczbą osób można bez skrępowania pogadać o seksie, kupie, bez nerwów o polityce i religii, o magii bez przewracania oczami. Mało osób jest tak w 100% otwartymi ludźmi, którzy nie kierują się konwenansami. A szkoda, wielka szkoda.



Wczoraj miałam dzień wolny, dzisiaj mam też dzień wolny, więc trochę laby dla mnie. Dzisiejszy dzień przeznaczyłam na porządkowanie mojego pokoju. Na taki generalny porządek, którego mój pokój już potrzebował, a nie miałam czasu kiedy się za to zabrać. Od razu lepiej mi na duszy jak jest wysprzątane i jest po prostu ład skład. Choć nie ukrywam, że u mnie w pokoju bardzo szybko tworzy się chaos i na nowo trzeba układać i porządkować. No cóż... bałaganiara jak się patrzy, ale perfekcyjna 😅😆😃😃😃. 





A Wy jakie macie plany na dzisiejszy dzień? 



Buziaczki Kochani 😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘