Tak to już w życiu jest, że wszystko o czym marzymy wymaga naprawdę wielu poświęceń. Czasem, aby coś osiągnąć trzeba naprawdę się napocić, natrudzić i zebrać w sobie, aby dać sobie radę z tym całym ciężarem, który nas otacza z każdej ze stron. To naprawdę trudne, ale na końcu zawsze wszystko staje się dobre i rozwiązane. Po prostu wszystko potrzebuje czasu i cierpliwości.
Mogę powiedzieć Wam z autopsji, że wiele trudnych chwil za mną i jeszcze wiele przede mną. Jestem tego świadoma i trochę się boję co mnie jeszcze czeka, ale... mam w sobie iskry nadziei i cały czas chęć do zmiany obecnej sytuacji. Cały czas krok za krokiem robię to co muszę, to co nieuniknione, to co trudne. Z tyłu głowy mam te "demony", które wysysają ze mnie energię, ale wiem, że na końcu będzie dobrze, będzie spokojnie, będzie "posprzątane". Ten dzień, kiedy zdałam sobie sprawę, że nikt mnie nie uratuje, tylko mogę zrobić to ja sama był dla mnie gromem z jasnego nieba, który po prostu coś uzdrowił we mnie i dał bodziec do działania. Był to bardzo bolesny bodziec, ale konieczny. Pamiętajcie, że wszystkie piękne drogi są także trudne, wyboiste i bardzo brutalne. Nie ważne z czym się w życiu mierzycie, róbcie wszystko, aby się uratować. Nie mówcie nikomu, bo i tak nikt Wam nie pomoże. Możecie tylko sami siebie uratować, no i jeszcze ktoś, ale to już pozostawiam Waszemu sumieniu i świadomości. Nigdy nie traćcie wiary i nadziei na lepsze, bo ono naprawdę istnieje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz