piątek, 7 kwietnia 2017
Włosy miernikiem czasu
Włosy są jedną z ważniejszych rzeczy w moim wyglądzie. Lubię o nie dbać, czesać, myć, dotykać. Ale dzisiaj nie będę pisała o tym jak je pielęgnować i jakie produkty kosmetyczne stosować aby były piękne i zdrowe. W dzisiejszym wpisie zamieszczę pewną refleksję. Bardzo długo zapuszczałam swoje włosy i nie zamierzałam ich podcinać aż do stycznia tego roku, kiedy to zapragnęłam małej zmiany. Mówi się, że gdy pojawia się smutek dobrze iść do fryzjera i podciąć końcówki. I tak też zrobiłam. W styczniu skróciłam swoje włosy o dobre 5 centymetrów na ich długości. Zmiana mało zauważalna, ale widoczna dla osób z którymi często przebywam. Wraz ze stratą końcówek moich włosów poczułam mentalną ulgę, jakby jakiś balast problemów spadł z mojej głowy. To naprawdę działa i poprawia samopoczucie i wzmaga siłę ducha. Dziś mamy kwiecień, a moje włosy odrosły ponad 5 centymetrów. To niewiarygodne jak czas szybko mija, posuwa się do przodu. Patrząc na nasze włosy możemy dostrzec upływający czas. Włosy są najlepszym miernikiem czasu. Całe życie wydawało mi się, że mam przed sobą całe życie i niewiarygodną ilość czasu na wszystko. Dziś widzę, że mam tego czasu mniej niż myślałam. Jestem świadoma, że nie będę żyła wiecznie i jeśli się nie pośpieszę to wiele mnie dobrego ominie, jeśli będę stała w miejscu. Chcę brać życie za rogi, korzystać z niego, oddychać pełną piersią i czerpać ile najwięcej mogę. Nie chcę na stare lata powiedzieć, że mogłam to zrobić, mogłam się nie bać, nie chcę żałować, że czegoś nie zrobiłam, ale nie chcę też podejmować złych decyzji, które będę źle wspominała. Ale wiem jedno. Wiem, że lepiej popełniać błędy i się na nich uczyć, bo życie właśnie chyba ma służyć nauce nas, mimo że i tak wszyscy skończymy w piachu. Wczoraj miałam pięciogodzinną interesującą rozmowę z moim dziadkiem. Powiedział mi, że nie ma po co bać się śmierci, bo potem po śmierci to tylko jest śmierć, nic więcej. Nie ma czego się bać. Ja zaś zastanawiam się... a gdyby coś było dalej i gdyby to nie było wcale takie piękne? Może lepiej nad tym się nie zastanawiać, bo to słuszniejsze i bezpieczniejsze dla naszej psychiki. Każdy z nas ma czas, ale nie ma tego czasu na wieczność. Dostaliśmy go aby wykorzystać, ale każdy dostał tego czasu inną długość, długość jakiej nie zna. To trochę niesprawiedliwe, ale intrygujące. Czasem niewiedza pociąga tak bardzo, że mamy ochotę się w niej zatracić. Chciałabym żyć bardzo długo i cieszyć się w miarę dobrym zdrowiem aby móc wycisnąć życie jak cytrynę i zrobić z niej pyszną, słodką lemoniadę. Chciałabym wykorzystać godnie i najwłaściwiej czas jaki dostałam w swoim życiu. Z ludźmi, których kocham, szanuję i podziwiam. Niewiele jest takich ludzi, ale są. Przyznałam się przed sobą, że trochę pogubiłam się w swoim 23 letnim życiu, ale naprawiam te błędy, bo chcę w końcu odnaleźć spokój, który od 2014 roku został zburzony, to był czas kiedy moje życie posypało się na najdrobniejsze kawałeczki. Nadal nie doszłam do siebie, ale pracuję sama nad sobą. I nie pozwolę nikomu zniszczyć tego co sobie sama wypracowałam. Jeśli nawet mam zostać całkowicie samotna to niech tak się stanie. Kiedyś byłam maksymalnie samotna i wtedy miałam największe osiągnięcia, byłam skupiona na sobie. Kiedy zmieniłam swoje postępowanie stałam się duszą towarzystwa, ale straciłam siebie, straciłam Aleksandrę Maassen, a stałam się kimś kogo imienia nie znam. Stworzyłam kogoś innego, wykreowałam swoją postać i zagrałam w swoim filmie bardzo dobrze, krzywdząc setki osób, będąc skrzywdzoną kiedyś przez innych. Nie mogę wrócić do dawnej mnie, bo czasu nie cofnę, ale mogę popracować nad sobą i się ulepszyć. Nie chcę tracić czasu, życia, chcę znowu czuć, że żyję. Nie chcę chodzić na imprezy, upijać się, zabawiać z przypadkowi facetami tak jak czyniłam przez jakiś czas swojego życia, tylko po to aby doznać adrenaliny i szczęścia. Chcę znowu mieć pasję i czuć ten ogień co kiedyś. Chcę nie bać się tego, że śmierć przyjdzie, nie chcę... Chcę czuć wolność. Każdy z Was ma czas, ale nie wie ile tego czasu ma. Dlatego żyjcie dzisiaj, a nie jutro, bo jutro jest niepewne i może nigdy nie nadejść. Rozumiem ludzi, ich postępowanie, ale uważam, że większość nie wie, że ma ograniczony czas. Setki tysięcy ludzi myśli co powie rodzina, co przyjaciele, co powie sumienie, religia, inni. Ja zawsze byłam zbuntowana i chyba to się nigdy nie zmieni. Kocham wolność i jestem egoistką, ale tak bardzo kocham życie, że nie chcę go stracić. Pewnego dnia 2016 roku przewartościowałam swoje życie i kiedy mogłam go stracić zaczęłam żyć na całego. Kocham Cię życie, naprawdę. Piszę i opowiadam Wam o tym abyście nie czekali na coś co może nigdy nie nadejść, nie wszystkie marzenia się spełniają, nie wszyscy ludzie pozostają w waszych życiach, ale jeśli kochacie sami siebie będziecie najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Miłość własna, to romans na całe życie. Czasem dobrze być egoistą. Kochajcie się i akceptujcie swoje niedoskonałości, a wtedy świat pokocha Was. To po prostu Karma nic więcej. Tymczasem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz