niedziela, 24 lutego 2019

Que será será... i tak wszyscy skończymy w piachu.

Każdy z nas może mieć marzenia i oczekiwania względem swojej przyszłości, ale i tak stanie się to co zostało nam przeznaczone. Nie do końca wierzę w to, że jesteśmy kowalami własnego losu, ponieważ wystarczy, że zachorujemy na poważne schorzenie i nic z naszych planów może nie wyjść nawet jakbyśmy nie wiem jak się starali. Los jest bardzo przewrotny i niezapowiadające się dobre życie, może być jednym z lepszych żyć jakie ktokolwiek mógłby dostać. I to jest w życiu ludzkim piękne - ta nieprzewidywalność i zaskoczenie jakie za tym idzie. Doris Day idealnie opowiedziała w piosence o tym i o temacie przyszłości. Posłuchajcie jeśli macie czas i ochotę. No i oczywiście jeśli lubicie porządne retro. Zachęcam!

Ostatnio jestem w kropce, w której jest wiele dylematów. Po prostu nie wiem czy w lewo czy w prawo. Zazwyczaj wiem czego chcę, ale obecnie nie wiem. Wiem na pewno czego bym nie chciała.

Czemu dodałam zdjęcie z tą piękną kobietą? Bo w jej spojrzeniu jest to co w moim. Nie umiem ufać ludziom. Mogę lubić, mogę kochać, ale tylko sobie ufam i nic z tym raczej nie zrobię. Powiem Wam, że to duży problem, bo nie wierzę w słowa ludzi, w nic. Uważam, że to wszystko są kłamstwa i obłuda z ich strony. Wierzę w to co widzę, wierzę w to co posiadam i wierzę w siebie. Miałam przyjaciółkę Majkę. Nagminnie się spóźniała o te 5-10 minut. Ja nigdy się nie spóźniam, chyba że chcę zrobić tak celowo o czym potem informuję osobę, z którą się spotkałam. TAK!!! Bywam złośliwa jeśli ktoś nie szanuje mojego czasu. No i zawsze spóźniała się te 5-10 minut tak jak napisałam wyżej. I wyobraźcie sobie, że jak ja raz, ale tylko raz spóźniłam się 5 minut była oburzona, że jak ja mogłam. Nooo kurwa mać?! SERIO?! Takich przykładów mogę wymieniać dziesiątki jak i setki. Nasz świat zmierza w coraz to gorszym kierunku w wielu aspektach życia. I zapewniam Was, że będzie coraz gorzej. Kiedyś ludzie nie byli mi do szczęścia potrzebni i powiem Wam, że czasem zastanawiam się po co to wszystko jest, skoro i tak skończymy w piachu. Po co te starania, uczenie się, nerwy, stresy, jak i tak każdy z nas pierdolnie w kalendarz i nic po nas nie pozostanie. Nawet nie wiadomo czy ktoś by przyszedł na pogrzeb i etc. Rozumiem Schopenhauera jak mało kto. Zmęczona jestem.


Tymczasem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz