piątek, 31 lipca 2020

I tak przeżyliśmy Lipiec!

Dobry wieczór Kochani! 😇

I tak otóż przeżyliśmy kolejny level tej pandemii koronawirusa czyli Lipiec. Nie mam pojęcia już kiedy zostanie wymyślona ta cała szczepionka oraz kiedy życie wróci do totalnej normalności. Nie wiem i chyba nawet naukowcy już tego nie wiedzą. Oczywiście, że wyszlibyśmy już z tej pandemii w Polsce dawno gdyby nie to jak ludzie postępują. Większość ludzi (niezależnie od wieku) ma w dupie tego wirusa. Imprezują, chodzą po centrach handlowych, uskuteczniają życie towarzyskie, a przede wszystkim wyjeżdżają na wakacje, ponieważ nie umieją przez jedne wakacje z życia usiedzieć na dupie w domu, a przynajmniej w państwie, w którym żyją. I mnie osobiście wkurwia takie zachowanie. Ja też bym chętnie sobie wyjechała na wakacje, poopalała się nad jeziorem, oceanem czy nawet morzem (o ile byłaby to plaża niezaludniona typu "dupa przy dupie"). Z przyjemnością też chodziłabym co tydzień na miasto i się dobrze bawiła. Jutro pierwszy raz od czasu kiedy trwa pandemia wybieram się na miasto, a jakże! Wybieram się, ale oczywiście zamierzam przestrzegać zaleceń i nie narażać siebie oraz osób dla mnie ważnych. Mam nadzieję, że za wiele osób nie będzie, choć to raczej marzenie ściętej głowy. Spodziewam się tłumów, wszędobylskiego chamskiego ludu i oczywiście "latającego" wszędzie wirusa. Ale, ALE! mam nadzieję, że nie zachoruję i nie spotkam w pobliżu siebie tego zjebanego patogenu. 


Swoją drogą co tydzień sprawdzam statystyki związane z koronawirusem w moim kraju i sprawa nie wygląda dobrze. Ilość zakażeń jest największa od czasu pandemii. Dzisiaj padł rekord, ponieważ zachorowało aż 650 osób. Jest to mnóstwo osób i niestety 15 zmarło. Dane są naprawdę przerażające i obawiam się, że życie Polaków jesienią zmieni się diametralnie, ponieważ wg mnie i moich przemyśleń uważam, że koronawirus bardzo się rozszaleje i będzie ponad tysiąc (jak nie więcej) zakażeń tym patogenem w ciągu doby. Jest to naprawdę przerażające i znowu zaczynam się obawiać. Wiadomo, że ja przestrzegam zaleceń, ale życie ludzkie jest nieprzewidywalne i zdarzyć się może po prostu wszystko. Także myślę, że po zakończeniu sezonu urlopowego będzie naprawdę tragiczna sytuacja w Polsce. Dzisiaj jak widziałam zdjęcia z plaży w Gdańsku czy innym mieście nadmorskim byłam zaniepokojona tym co zobaczyłam. Cała plaża jest oblegana przez lud na ręcznikach i oczywiście odgrodzony parawanami, bo to takie polskie. Nie wiem jak bardzo głupimi ludźmi muszą być te osoby, że nie zdają sobie sprawy jak bardzo w takim miejscu koronawirus może się rozprzestrzeniać. Tu nie trzeba być alfą i omegą, po prostu wystarczy ruszyć beretem. Z przyjemnością wybrałabym się na urlopik i poleżała z dupą na piasku czy innym podłożu wśród lasów i łąk, ale uważam, że to nie czas na podróżowanie. I absolutnie nie uważam, żebym była przewrażliwiona na tym punkcie, tylko po prostu wolę jak najszybciej wyjść z tej pandemii a nie pierdolić się latami z tym wirusem. Natomiast jeśli ludzie wolą się 2 tygodnie poopalać, a potem być kilka miesięcy zamkniętym w domu to ich sprawa, ale według mnie jest to zupełnie nielogiczne zachowanie. Oczywiście, jeżeli jesteśmy posiadaczami działek lub mamy domek w lesie lub na wsi to jesteśmy szczęściarzami, bo mamy gdzie wyjechać w bezpieczne miejsce. Ale jeśli musimy podróżować dodatkowo pociągiem, samolotem lub innym transportem, w którym jest mnóstwo innych osób to narażamy siebie bardzo na zachorowanie. Wiadomo, że możemy mieć szczęście lub świetną odporność i się nie zarazić, ale to jest ruletka. Nie wiemy czy się uda czy nie. Dlatego też na stronach Myśli Kobiety Wyzwolonej nawołuję o rozsądek i logiczne myślenie. Jeśli nie musimy to nie wyjeżdżajmy. To nie jest też czas na planowanie wesel i wielkich uroczystości rodzinnych. Gdybyśmy przestrzegali zaleceń przez powiedzmy pół roku wyszlibyśmy z tego, ale oczywiście ludziom się zachciało wakacji, nawet uczniom zachciało się szkoły, ludziom zachciało się nagle ślubów i innych przyjęć, bo tak bardzo zmęczyli się przebywaniem wśród swojej rodziny. I cóż... mamy to co mamy i wiem, że będzie gorzej. W listopadzie spodziewam się wielkiego koronawirusowego BUM i wtedy będzie można rozegrać główną rundę w Jumanji. Mam nadzieję, że przeżyjemy i nie zachorujemy, ale nadzieja to tylko nadzieja, a co się stanie to dowiemy się już po wakacjach. Myślę, że warto teraz zbierać hajs, mieć jakieś zapasy kosmetyczne, spożywcze, czy nawet wcześniej kupić sobie coś na jesień i zimę aby potem nie mieć problemów kiedy nastanie gorszy czas... a nastanie. 


Trzymajcie się ciepło i życzę kolorowych snów i cudownego weekendu wśród książek, filmów, seriali, rozmów z domownikami. Nie narzekajcie na to, że jesteście uwięzieni, uziemieni czy odizolowani od świata. Po prostu teraz macie czas na to co nie mieliście wtedy kiedy pracowaliście, uczyliście się i byliście zabiegani. Teraz możecie nadrobić książki, filmy, porozmawiać z ludźmi w domu, gdy nigdy na to nie mieliście czasu. Nie myślcie o tym co tracicie przez wirusa tylko co możecie zrobić z tym czasem. Czas i tak upłynie i znowu będzie normalnie... o ile nowy szczep jakiegoś wirusa nie rozpuści się przez topniejący lodowiec, który notabene topnieje przez to, że ten świat jest niszczony przez nas ludzi. 


Tymczasem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz