poniedziałek, 27 października 2025

Czuję się jakoś niewyraźnie... :(

Jest już 01:35 i nie czuję się najlepiej, bo serio mnie coś rozbiera... i nie jest to James Bond. Boli mnie gardło, mam zieloną wydzielinę z nosa (infekcja!!!) i mam kłopot z przełykaniem. Normalnie, mam dosyć! 😡😖😢 Co prawda w tym tygodniu będę pracować jedynie 2 dni, ale jakby nie było to moja dniówka jest 12-godzinna, więc jest to obciążenie dla organizmu. W tym roku jestem non stop chora, ciągle mnie coś bierze, łapie mnie infekcja za infekcją. Pociesza mnie jedynie to, że udaje mi się zdrowieć bez leków. Nie faszeruję się niczym tylko po prostu pozwalam dojść mojemu organizmowi samemu do zdrowia. I jakoś mi się to udaje. Jedynym moim lekarstwem jest mięta, rumianek, jakieś tabletki do ssania na gardło i w razie potrzeby syrop prawoślazowy. I tyle. 





Dzisiaj mam wolne, więc niby mogę leżeć i wypoczywać, ale z drugiej strony nie jest tak kolorowo jak się może wydawać. Muszę wstać i wziąć gorącą kąpiel, ogarnąć się i pójść na pocztę muszę, aby jeszcze bardziej się wkurwić po sobocie. Awizo się samo nie odbierze 😐😒. A potem jak wrócę do domu to troszkę popracuję sobie, ale nie za długo i będę wypoczywać przed ciężkim (zapewne...) wtorkiem. I niby pracować będę jeszcze w czwartek w tym tygodniu, ale czeka mnie bardzo intensywny piątek, sobota i niedziela. Wiecie, zbliża się grobbing to roboty będzie w chuj. No, ale co poradzić. Życie. 






Teraz przed snem zrobię sobie wieczorną pielęgnację i posłucham nocnego ASMR. Myślałam, aby jeszcze napisać kolejny post na Myślach Kobiety Wyzwolonej z recenzją perfum, bo dawno już nie było, ale... szczerze? jestem zmęczona i naprawdę niewyraźnie się czuję. Aaa właśnie miałam wspomnieć Wam o suplementacji witaminy D. Cały czas przyjmuję (czasem zapominam wziąć) 5 tysięcy jednostek witaminy D na dobę, ponieważ mam znaczny jej niedobór. Póki co jakiejś wielkiej poprawy nie zauważyłam w stanie mojego zdrowia, ale i tak lepiej się czuję niż trzy lata temu. Nooo mimo wszystko jakieś 15% czuję się lepiej. Wiem jedno, czuję że na coś jestem chora, ale boję się diagnozy. Te bóle głowy... . 






Spokojnej nocy Kochani 😘😘😘


Miło już było........(*&@#%#&*)!!!

Muszę powiedzieć, że już dawno nie zostałam tak wkurwiona, tak zdołowana i tak wyprowadzona z równowagi jak w sobotę. To było po prostu istne apogeum i mimo niedzieli wcale sobie nie odpoczęłam po sobocie. Nooo kurwa... ja pierdoleee. 


Przyszłam sobie zadowolona do pracy w cekinowej, złotej bluzce z myślą o nowej wystawce na tematycznym stoliku, na którym to mamy różne błyszczące, cekinowe, cyrkoniowe, brokatowe dodatki. A tak serio to mogłabym mieć to w piździe i w ogóle się nie starać. No, ale przyszłam i miałam zacny nastrój, mimo iż mam podwyższoną temperaturę, bo kolejny klient zaraził mnie jakimś katarem, kaszlem, czy Bóg wie kurwa czym. Nagminnie przychodzą ludzie, którzy są chorzy i najczęściej są to Ukraińcy. Zamiast walczyć o swój kraj na Ukrainie to tylko seksy mają w głowie i zachrzaniają do sex shopu. No, ale mniejsza z tym. Także miałam w sobotę fajny nastrój, mimo chujowego samopoczucia obdarzałam innych ludzi jak najbardziej pozytywną energią. Wszystko było pięknie ładnie gdzieś do godziny 18:00, póki nie przyjechał główny prezes tego burdelu. Już jak przekroczył próg sex shopu czułam, że ma bardzo zły nastrój i pewnie znajdzie sobie coś o co będzie mógł się przyczepić. I oczywiście znalazł, złe cukierki szefowa kupiła, złe ściereczki do kurzu mamy, źle leżą świstki z wydrukowanych transakcji, zła szuflada, złe to, złe tamto. Jeszcze tylko czekałam, aby usłyszeć, że i ja jestem jakaś zła i w ogóle. Po tej wizycie miałam istny huragan, bo ja pracuję na spokojnie i dokładnie, a prezes lubi jak ludzie biegają za nim jak chłopcy do posyłki. Przynajmniej nie jak chłopcy do bicia. To jakiś pozytyw. Ech... wkurwiłam się, ponieważ zawsze wszystko robię jak najlepiej umiem, jestem dokładna i klienci mnie uwielbiają - co sami zresztą mi mówią. Doceniają to, że daję im wytchnienie, a nie chodzę noga w nogę jak pies za nimi. Oddałam wiele siebie dla tego miejsca, w którym pracuję, a że lubię być najlepsza to zawsze staram się jak mogę, ale tylko staram się dla siebie i dla moich klientów, którym chcę pokazać jak wygląda profesjonalizm w tym fachu. I szczerze? Nie mogę sobie nic zarzucić, ponieważ mimo różnych problemów zdrowotnych, z którymi się zmagam zawsze jestem na czas (nie miałam ani jednego spóźnienia), zawsze wyglądam jakbym szła na galę i daję z siebie więcej niż powinnam za te psie pieniądze. I cóż... pracuję w tym miejscu 9 miesiąc, a zazwyczaj przeciętny pracownik jest tam przez 3 miesiące, a potem wylatuje na zbity pysk, bo tam nie mają problemu, aby kogoś wyrzucić ooo tak po prostu. Także... chyba byłam coś warta w tej pracy, a teraz nagle... coś nie tak. Niestety po sobocie dało się odczuć złą atmosferę i mam taki niesmak, że myślę, iż dziwka po zrobieniu loda z połykiem, aż tak się źle nie czuje jak ja po takim zimnym potraktowaniu.






A wiecie co było najgorsze? To jak poszłam schować cukierki do szuflady na zapleczu, a prezes prawie przybiegł na zaplecze i zabrał swoją kurtkę i rzeczy. Noooo normalnie poczułam się jak złodziej. O mnie można powiedzieć wiele, ale nigdy nikomu nie grzebałam w rzeczach i to już był dla mnie cios poniżej pasa. Niesmak mam kurwa taki, że odbijać mi się będzie przez kilka miesięcy. W pewnym momencie nawet łzy mi w oczach stanęły, ale silna ze mnie psychicznie kobieta, więc dałam radę i wytrzymałam. I cóż... tak jak powiedziałam kiedyś: stanowisko i pieniądze nie tworzą szlachetnych ludzi. Niestety.






I tak sobie myślę dlaczego ta sobota była taka ZIMNA. Myślę, że to dlatego, iż nie przyjęłam propozycji i nie zostałam agentem. Teraz jest obraza i złe traktowanie. No, ale nie mają styczności z idiotką i nie zamierzałam być stratna finansowo podpisując jakąś tam umowę. Cóż... kolejna nauka od Losu dla mnie, z której muszę wyciągnąć wnioski.












Niemniej starać się dalej będę dla siebie samej i dla moich klientów, którzy mnie lubią i niektórzy przychodzą nawet tylko dla mnie, aby ze mną porozmawiać i coś sobie dokupić co im poleciłam. Wiem, że na mnie liczą i jestem dla nich kimś kto ich rozumie, nie ocenia i w pewnym stopniu wspiera w wyborze jakiego dokonują w sex shopie. Poznałam tutaj (sex shop) wielu naprawdę wielu różnych ludzi i większość to naprawdę fajne, zabawne i sympatyczne osoby. Zdarzyło się kilku niemiłych klientów, ale dokładnie wiem nawet ilu... czterech. Niestety to były kobiety. Ech... często kobieta dla kobiety jest wilkiem, a nie powinno tak być. Cóż... takie jest niestety życie. Miło już było!!! 😅😅😅😐😑😒😒😒😒😒😓😕😖😅









Swoją drogą od wtorku miałam mieć wakacje, ponieważ moja szefowa miała przestać być agentem, a ja miałam czekać na nowego agenta, aby wrócić do pracy. Nooo, ale okazuje się, że moja szefowa dalej musi być tym agentem, a ja dalej muszę pracować. Niby dobrze i oczywiście się cieszę, ale... nie lubię gdy człowiek człowieka źle traktuje i to naprawdę za nic, tak bez powodu. Przykro mi i jestem obrażona, nawet bardzo. 












Tymczasem. 

  

czwartek, 23 października 2025

Śmierć Konfidentom!

Lojalność dla mnie jest najważniejszą rzeczą w życiu, która jest mega ważna dla mnie w przyjaźni, w miłości i w rodzinie. Generalnie w relacji LOJALNOŚĆ to dla mnie po prostu rzecz święta. Jeżeli ktoś z bliskich mi osób łamie zasadę lojalności to po prostu w moich oczach jest po prostu zerem. Niestety, ale ja kieruję się w życiu różnymi zasadami i po prostu pewne kwestie mają dla mnie ogromne znaczenie. Jedną z nich jest bycie lojalną osobą. Dajmy na to, że przyjaźnię się z kim od iluś tam lat i ktoś powierzy mi swoją tajemnicę, ale przyjaźń pewnego dnia się kończy i... . I to proste jak schemat cepa - tajemnicę zabieram do grobu ze sobą. Taką już jestem osobą i nie lubię prać brudów z innymi osobami, ponieważ uważam to za infantylne i totalnie pozbawione klasy zachowanie. Wiadomo, że jestem człowiekiem i pewne sytuacje umieją mnie wkurwić, ale... podejmuję decyzję jak już się uspokoję, ponieważ nerwy są najgorszym doradcą człowieka. Bardzo często gdy jestem tak maksymalnie wkurwiona na kogoś to wolę milczeć dłuższy czas i na spokojnie sobie to wszystko ułożyć w głowie. W głowie, sama ze sobą. Nie potrzebuję złotych rad, pogadanek przez kilka tygodni, bo uważam to za stratę czasu. Wolę w tym czasie się wyciszyć i na spokojnie rozważyć wszystko sama ze sobą. Tak już mam i tyle. 



Ostatnio miałam bardzo nieprzyjemną sytuację, ponieważ osoba może i miała dobre intencje, ale na dobrych intencjach to i piekło jest wybrukowane. Noooo i tak miała dobre intencje, że totalnie obcej osobie dla mnie pokazała moje zdjęcie (aby ten ktoś wiedział o kogo chodzi) i opowiedziała moją sytuację, z którą totalnie nie zamierzałam się z nikim dzielić. No po prostu jest to moja prywatna sprawa, bardzo prywatna i nie życzyłam sobie, aby to tak sobie "latało" po obcych dla mnie ludziach. No, ale cóż... doskonale wiem, że po tej osobie to za wiele się spodziewać nie można, ale to już było po prostu przegięcie pały. DOSŁOWNIE! Także zostałam "zjechana" od góry do dołu za... za nic oczywiście. Bo tak to właśnie jest, że jak ludzie nie mają własnego życia to wpierdalają się w cudze. Oczywiście było mi przykro, byłam wkurwiona, zirytowana, ale tak naprawdę to najbardziej wkurwiona, bo skoro z tą osobą się nie dzieliłam tą sprawą to chyba oczywiste jest, że nie życzę sobie na ten temat gadek. Nooo, ale w życiu to sobie można życzyć... . Także, mam takie obrzydzenie do tej osoby, że nie mogę ani o niej słyszeć, ani na nią patrzeć (na szczęście nie muszę), ani o niej rozmawiać. Po prostu totalne obrzydzenie. 







Dodatkowo ludzie w ogóle nie wyciągają żadnych wniosków na przyszłość. Jeżeli ktoś się nie odzywa to znaczy, że nie chce mieć kontaktu albo potrzebuje wytchnienia. To naprawdę jest proste moi Drodzy, naprawdę. Jeżeli ktoś nagminnie mówi NIE, to naprawdę to oznacza - NIE I SPIERDALAJ. Brak odpowiedzi to już naprawdę konkretna odpowiedź. A ja widzę, że ludzie naprawdę mają jakieś tony błagalne o rozmowę, o przebywanie ze sobą, o wszystko. NIE oznacza NIE. Oczywiście bywa też tak, że czasem nie umiemy mówić TAK, bo boimy się, że znowu zostaniemy skrzywdzeni, ale tak naprawdę ta opcja z tych co wymieniłam jest najrzadsza. Wszak najczęściej NIE oznacza NIE. 






I tak zbierałam się do tego postu i zbierałam, aż w końcu przyszedł czas, aby to napisać co myślę. Sytuacja ta miała miejsce jakieś dwa miesiące temu i nadal jestem tym zirytowana, choć wkurwienie mi przeszło. I pomyśleć, że to dorosła kobieta. I znów przekonuję się, że wykształcenie nie ma nic wspólnego z wiedzą i z traktowaniem człowieka odpowiednio. Niestety nie ma magistrów lojalności, magistrów kultury osobistej i magistrów wychowania z należytą gracją. Jest się po prostu magistrem czegoś tam, bo chodziło się na studia i się je skończyło. I tyle. Cóż, c'est la vie i tyle. 









Mam 32 lata i nie czuję się absolutnie na ten wiek, ale... mam naprawdę spore doświadczenie życiowe i widzę już tak wiele, czego kiedyś nie widziałam. Dziś widzę dokładniej, ze szczegółami. Niby starsza, a "wzrok" jakiś lepszy.












ŚMIERĆ KONFIDENTOM! 💀💁


Jestem całkowicie i nieodwołalnie zarobiona... :(

Dzień dobry Wszystkim cierpliwym, którzy spokojnie czekali na nowy post. Wiem, wiem... długo mnie nie było, ale to dlatego, że dużo pracuję i mam inne obowiązki, MASĘ OBOWIĄZKÓW. Na życie prywatne mam niewiele czasu, ale to za jakiś tydzień się zmieni, ponieważ czeka mnie coś nowego, pewna zmiana, o której niebawem się dowiecie. Także, na spokojnie Kochani, bo tylko spokój może nas wszystkich uratować. 



Pracuję sobie na spokojnie cały czas w sex shopie i lubię moją pracę, bo spełniam się w niej, poznałam mnóstwo ciekawych i mniej ciekawych osób, mam wiele intrygujących doświadczeń, multum komplementów i jeszcze więcej zabawnych historii na koncie. Praca w sex shopie to bez wątpienia niesamowite doświadczenie życiowe, które zostanie ze mną i w moich wspomnieniach na zawsze. Cieszę się, że dostałam taką możliwość, aby być częścią tego ekskluzywnego sex shopu. Mega jestem Losowi wdzięczna! 💫🙌







Rok 2025 był dla mnie trudny, wymagający, ale i też bardzo łaskawy, mimo wszystko. Wierzę głęboko, że wszystko co mnie w tym roku spotkało ma jakieś ukryte znaczenie, jakiś głębszy sens, o którym dowiem się za jakiś czas. Za mną wiele, naprawdę wiele trudnych chwil, ale przeżyłam je, doświadczyłam wielu skrajnych doświadczeń i wyszłam z nich cało. Zawdzięczam wszystko sobie, ale również dobrej Gwieździe nade mną. Dziękuję! 💫






W sex shopie pracuję już od prawie 9 miesięcy i to była dobra decyzja, ponieważ nie ma co ukrywać, ale jest to niesamowicie intrygujące zajęcie, lekka praca, w której poznałam kilka ciekawych osób, z którymi mam nadzieję, że kontakt przetrwa, a jak nie... to po prostu tak miało być. Jestem bardzo zaintrygowana i nawet rzekłabym, że niecierpliwa co do dalszej mojej przyszłości w tym miejscu. Wiem, że za tydzień sporo się zmieni, ponieważ moja szefowa, moja agentka i zarazem dobra koleżanka odchodzi z miejsca, w którym pracuję. Nie będzie już moją szefową ani agentką w mojej pracy. Niemniej pozostanie koleżanką. Nauczyła mnie dobrej pracy, nauczyła mnie po prostu dobrze, ponieważ umie uczyć. No i zawsze jej będę wdzięczna za to, że w najtrudniejszym momencie mojego życia wybrała właśnie mnie. I wierzcie mi, że mam łzy w oczach to pisząc 😓. Serduszko dla Ciebie Kasiu! 💗 












A dzisiaj mamy czwartek i mam na szczęście dzień wolny, więc miałam czas i nawet ochotę, aby odpalić mojego srebrnego laptopa i napisać w końcu post, na który czekacie od prawie 2 tygodni. Nie wierzę jak ten czas szybko mija. A wydawało mi się, że minęło tylko kilka dni od kiedy nie pisałam. Szok!!! 😐😳😵😵😵 Wam też tak uciekają ostatnie dni października? 




Może jeszcze mi się uda napisać z dwa posty na Myślach Kobiety Wyzwolonej dzisiaj, a może i więcej. Wiecie, nie chcę Was na weekend pozostawiać bez dobrej lektury 😎.


Trzymajcie kciuki za moją dobrą organizację dnia.



Buziaczki Kochani! 😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘


poniedziałek, 13 października 2025

Nie otwieram drzwi, które powinny być zamknięte - w horrorach tak jest

Powiem Wam, że mimo iż jestem osobą, która jest bardzo elastyczna i pełna zrozumienia dla innych to mam wiele zasad, których się trzymam i ich nie łamię. Zawsze podobał mi się kodeks rycerski, etykieta i zasady moralne. Uważam, że to ułatwia życie i czyni z człowieka istotę szlachetną, a nie przeciętnego zwierza Kowalskiego. Jeśli podejmę się jakiegoś działania to zazwyczaj doprowadzam go do końca. Jeśli coś obiecam to dotrzymuję słowa. Jeśli mam coś w dupie, to zazwyczaj już to tam pozostaje. 


Ostatnio ktoś powiedział mi, że najłatwiejsze sposoby są najlepsze. Nie trzeba kombinować, wystarczy proste działanie i tyle. Ważne, aby to działanie było skuteczne. Ludzie zdecydowanie za często sami wszystko komplikują, a życie tak naprawdę jest proste jak schemat cepa. To tak samo jak z odchudzaniem. Ludzie na forach pytają jak schudnąć, jaka jest najlepsza dieta, co robić i jak. A wystarczy deficyt i ruch. Wszyscy sobie tak wszystko komplikują, że jest to po prostu mała głowa. Zamiast myśleć, rozmyślać, analizować, rozkładać na czynniki pierwsze wystarczy przemyśleć sprawę, działać i tyle. Jak nie wyjdzie to spróbować raz jeszcze. Nie poddawać się, po prostu robić. 







Zapewne pamiętacie moją przyjaźń z Magdaleną, którą wielokrotnie opisywałam na Myślach Kobiety Wyzwolonej. To była przyjaźń intensywna, szalona, temperamentna, ale i stosunkowo krótka, bo co to są 3 lata patrząc na długość całego życia przeciętnego Polaka. Trzy lata to tyle co nic. Niemniej była to przyjaźń, do której mam ogromny sentyment i zawsze będę ją wspominać dobrze, bo między nami było takie flow, które rzadko się zdarza. I mimo, że mam tendencję do ratowania ludzi z różnych opresji to już się prawie z tego wyleczyłam i nie pomagam jeśli wiem, że ta osoba nie jest gotowa na pomoc, że jej nie przyjmie i, że to bez sensu. Myślę też, że przyjaźń z nią i generalnie Magdalena to takie drzwi w moim życiu, których już nigdy nie powinnam otwierać, bo za nimi jest po prostu taka puszka Pandory, z której nie wiadomo co wyjdzie. Wiem, że Magdalena to dobra i wrażliwa dziewczyna, wartościowa, z pięknym głosem, o cudownej urodzie, ale wiem też, że pociągała ją ciemność, która mogłaby i mnie pochłonąć gdyż i mnie mrok fascynuje od zawsze. A jak wiadomo stajemy się tym, z kim przebywamy najczęściej. Wiem, że żyje, ale wiem też, że nie jest zadowolona ze swojego życia. Widziałam ją, choć ona mnie nie. Niestety upadła, ale niestety nie mogę jej podać ręki, bo ta ręka mogłaby pociągnąć mnie w przepaść, z której mogłabym już nigdy nie wyjść. Wiem też, że gdyby mnie kiedyś spotkała przypadkiem to na pewno bym nie odwróciła głowy od niej, ale co bym powiedziała i co bym zrobiła to nie wiem. Nie umiem na to pytanie (?) odpowiedzieć. Magdalena jest dla mnie w każdej czekoladowej trufli, w każdym niuchnięciu La vie est belle od Lancộme i w każdym Black Devilu czekoladowym, którego już nigdy nie wypalę. Taka już była Magdalena... słodka, intrygująca i cierpka zarazem. Czy kiedyś stanę z nią twarzą w twarz? Nie wiem. Czy kiedyś z nią porozmawiać? Nie wiem. Czy kiedyś wybaczę jej? Już to zrobiłam. Dla siebie samej. 









Jako miłośniczka filmów grozy wiem od dawna jak funkcjonują horrory i jakie rady dają oglądającym. Pierwsza z nich to - NIE OTWIERA SIĘ DRZWI, KTÓRE POWINNY BYĆ ZAMKNIĘTE. I z doświadczenia wiem, że czasem stoimy przed ogromną pokusą, mamy taką nieodpartą chęć otworzyć te przysłowiowe drzwi i sprawdzić co się za nimi kryje. Niemniej bardzo często nawet nie powinniśmy dotykać klamki. Można się sparzyć, i to dosłownie! I tak też jest w historii, którą Wam wyżej opowiedziałam i kiedyś kiedyś w dawniejszych moich postach. Tak naprawdę wiem co dałoby mi dalsze przyjaźnienie się z Magdaleną. Byłoby fajnie, intensywnie, ale i mrocznie, borderline`owo i miałabym non stop sceny przyjacielskiej zazdrości. A jak wiecie dla mnie zazdrość to najgorsza wada u człowieka. Jako, że cenię sobie wolność to po prostu nie jestem w stanie przebywać z jakimś zazdrośnikiem/zazdrośnicą. Ja po prostu muszę oddychać i cieszyć się czasem samotnością nie będąc nigdy samotną. Po prostu tyle i aż tyle.












Tymczasem. 


piątek, 10 października 2025

Czerwiec & Lipiec 2025 oczami MotorOLI, czyli... meksykańskie polędwiczki, jedzonko to życie oraz spacerki po Łodzi (tylko 13 zdjęć!!!)

Dobry wieczór Kochani! ✋ W końcu przychodzę do Was z relacją w zdjęciach z czerwca i lipca tego roku. Podczas tych miesięcy sporo pracowałam i robiłam niewiele zdjęć, ale coś tam dzisiaj dla Was przygotowałam, więc zapraszam do dzisiejszej lektury. 




Moja szefowa uzależniła mnie od tych pikantnych polędwiczek z Żabki. Zjadłam chyba już z 5 opakowań i ciągle mi mało 😅😅😅. Katarzyno uzależniłaś mnie! 😆



Dziadek nauczył mnie kiedyś robić najlepsze omlety pod słońcem. Tutaj moja propozycja omleta z szyneczką z indyka, serem żółtym i pomidorem. Palce lizać! 



Lubicie owoce leśne? Jeśli o mnie chodzi uwielbiam truskawki i borówki amerykańskie. Najmniej przepadam za malinami. Może dlatego, że najczęściej w nich można spotkać robaczki, a ja insektom mówię definitywnie NIE. 



Mogę Wam z czystym sercem polecić te dwa napoje. Dobrze nawadniają i są naprawdę smaczne. Żelki kwaśne bez posypki są po prostu pyszne i chyba muszę je kupić Adrianowi, bo bez kwaśnej posypki to zje. Zjesz? 😆😃😃😃



Musiałam zrobić w tym miejscu fotkę, bo wygląda jak amerykański Brooklyn. Czyż nie? 😎



Na ile mi czas pozwalał to robiłam sobie spacerki po Łodzi. To był dzień pełen nadziei, ale i pełen stresu.



Byliście kiedyś w Łodzi, czy unikacie tego miasta Polski jak ognia?



Całe życie mieszkam w Łodzi, a w tym miejscu byłam pierwszy raz. No po prostu niewiarygodne, tylko ja tak umiem.



Odkąd pamiętam zawsze doceniałam sztukę pod każdą postacią. 



Dworzec ŁÓDŹ FABRYCZNA jest piękny i pamiętam ten dzień gdy z dziewczynami ze stosunków międzynarodowych wybrałam się tam po raz pierwszy gdy się budował. Było to dawno, bo bodajże w 2016 roku, a ja pamiętam to jak dzisiaj. Wtedy życie było jakieś przyjemniejsze i prostsze. 



Zanosiło się na taki deszcz, że szok. Ulewa było okrutna i przemokłam do suchej nitki. Dosłownie!



Ta pomnikowo-figura mi się mega spodobała. A jak Wam się podoba?



A tu znowu te pikantne polędwiczki mające smak Meksyku z ryżem i moją ulubioną zieleniną, czyli kolendrą. Kolendrę mogę jeść samą z doniczki, ponieważ uwielbiam jej mydlany, perfumeryjny smak. Jest to cudowne zielsko i pomaga na trawienie. Jesteście team kolendra, czy team natka pietruszki?












W czerwcu i w lipcu tego roku bardzo bardzo dużo pracowałam i nie miałam kiedy ciągle gdzieś chodzić. Bo wiecie, jak się pracuje po 12h to już za wiele dnia nie zostaje. Wracam do domu koło 23:00 i jedyne o czym marzę to szybka kąpiel i spanko. Tak w tym roku wygląda moje życie, ale nie narzekam, bo wolę to niż smutki, łzy i problemy. 








Trzymajcie się ciepło Kochani! 😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘


























wtorek, 7 października 2025

JESIENIARA pełną gębą

Październik to jeden z moich ulubionych miesięcy i co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Uwielbiam ten okres kiedy pada deszcz całymi dniami, jest mgliście, chłodno (w końcu!) i w sklepach jest mnóstwo różnych halloweenowych dekoracji. To po prostu raj na ziemi dla mnie. Październiku trwaj! 😃💫





Jesienią mam ochotę na przemyślenia i na porządki przed świętami. To dobry czas, aby wiele spraw uporządkować i pozamykać. Dobrze też pomyśleć nad mocną pielęgnacją po lecie i urządzić sobie długie, rozgrzewające kąpiele w wannie. Kto jak kto, ale tej jesieni potrzebuję bardzo jakiejś kuracji natłuszczającej moje ciało, bo czuję się jakaś... wyschnięta. A jak wiemy lata w tym roku w Łodzi nie było, więc jest to troszkę dla mnie dziwne, że się przesuszyłam. Jesienią dobrze wybrać się też na grzyby albo po prostu zażyć kąpieli leśnej, która jest niesamowita dla ciała jak i dla ducha. No i oczywiście jesienią jest idealny czas na gorące aromatyczne herbaty i chodzenie po sklepach. Już się nie mogę doczekać jak pobuszuję sobie na przykład w Pepco. Fakt faktem ostatnio kupiłam aż trzy jesienne kubki, więc jestem na jesienny vibe przygotowana, ale kto mi zabroni, prawda? 😁😁😁 Muszę się po prostu zrelaksować, a nic tak dobrze nie działa jak shopping. 


Jak widzicie powyżej tekstu dodałam zdjęcie w przepięknym brązowym, camelowym płaszczyku. I tutaj chwila dla tego cudownego odzienia. Dostałam go od mojej dentystki za co serdecznie dziękuję. Jest przepiękny, jakościowo wyborny i czuję się w nim pięknie. Dziękuję pani Anno! 😘😘😘💖






Jesienią należy też odwiedzić cmentarze, ponieważ warto uporządkować nie tylko swoje domy, ale także i groby najbliższych. Październik jest doskonałym miesiącem dla porządków cmentarnych, ponieważ w listopadzie wszystko powinno być już gotowe, bo jak wiadomo czeka nas Wszystkich Świętych i Zaduszki. Nie wiem jak Wy, ale ja odkąd pamiętam uwielbiałam te dwa dni w roku, bo zawsze czułam, że właśnie wtedy jest najcieńsza granica między światami. Czuć wtedy coś w rodzaju przemijania i tęsknoty, ale i pewien rodzaj nadziei na dalsze życie poza tym tu na ziemi. 
Swoją drogą myślami już się szykuję do tych dwóch dni i dodatkowo planuję zrobić fajną relację cmentarną dla Was. Tak! Wybieram się ja stragany cmentarne, bo pamiętam, że jako dziecko to po prostu uwielbiałam. Obwarzanki i pańska skórko NADCHODZĘ! 😎😍😃😃😃💫






Tymczasem. 


niedziela, 5 października 2025

Rok 2025 dobiega małymi kroczkami końca...

Dobry wieczór Wszystkim! 👋😘😘😘



Mamy już początek października, a to znaczy tylko jedno - ROK 2025 DOBIEGA MAŁYMI KROCZKAMI KOŃCA. Bardzo mnie to cieszy, bo jest to rok trudny, ale niepozbawiony pozytywnych chwil. Niemniej wydarzyło się tyle i takie rzeczy, że wiele osób by mi po prostu w to nie uwierzyło. W to co miało w tym roku miejsce w moim życiu. No way! 😎







To zdjęcie zrobiłam po pierwszym spacerze w 2025. Gdyby wtedy ktoś mi powiedział, że będę dręczona telefonami, że będę pracować w sex shopie i, że wydarzy się to wszystko co się w tym roku wydarzyło to bym się chyba zaśmiała. A jednak, wydarzyło się i jestem bogatsza o wiele doświadczeń i biedniejsza o wiele litrów łez. Na szczęście mam umiejętność szybkiego podnoszenia się z kolan i jakoś żyję. Może właśnie dlatego jeszcze żyję. 






Dzisiaj była niedziela, więc w końcu miałam dzień wolny i mogłam się zregenerować po ostatnim maratonie w sex shopie. Można rzec, że przespałam całą niedzielę. Tak, nie będzie do nadużycie, bo całą niedzielę spałam i śniłam. 


A Wam jak minęła niedziela? 👼👼👼


Buźka 💋


czwartek, 2 października 2025

To był pozytywny dzień, choć niepozbawiony bólu i cierpienia...

Dobry wieczór! 😘

Jestem po kolejnych 12h pracy i po prostu padam na twarz i cycki. Nie powiem, że był to zły dzień, bo nie był. Wraz z 1 października weszłam w nowy miesiąc z bardzo pozytywnym nastawieniem i świeżą energią do działania. Tak jak sobie zaplanowałam wzięłam szybką oczyszczającą kąpiel, szybko poszłam spać i szybko zasnęłam. Spałam 6 godzin z hakiem, ale dobre i to. Byłam jak zawsze na czas w pracy i wcale nie popsuły mi nastroju w tramwaju dwie czarnowłose patuski, które coś na mnie wskazały. Generalnie mam to w rzyci i tyle. Dzisiaj w sex shopie nie działo się po prostu NIC. Miałam jedynie 4 klientów, więc tak naprawdę 10h miałam dla siebie, więc wynajdowałam sobie zajęcia. Cieszę się, że pan prezes kazał posty na Facebooku udostępniać to chociaż chwilę się czymś zajęłam. Wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że pobolewa mnie głowa i dodatkowo kręciło mi się w głowie. Po tylu godzinach przy komputerze tak mi się na fotelu zakręciło, że myślałam iż za moment upadnę. Zdenerwowałam się tym, bo już miałam mroczki przed oczami. Ech... nie wiem kto by mi pomógł skoro miałam dzisiaj tak niewielu klientów. Byłoby wtedy naprawdę kiepsko. Na szczęście nic mi się nie stało i wytrzymałam z bólem głowy i jej zawrotami przez 12h. Wyszłam z pracy punkt 22:00 i powędrowałam na tramwaj. 



10 minut później zadzwonił do mnie mój brat i zapytał się gdzie jestem. Powiedziałam, że zbliżam się na przystanek tramwajowy. Powiedział mi, że jest w pobliżu i mam się pośpieszyć, bo za 5 minut będzie tramwaj. Zrobiło mi się tak na sercu cieplej i na duszy, że Wojtek chce razem ze mną wracać do domu. Wiele osób tego nie zrozumie co ja poczułam, bo każdy ma zupełnie inne relacje w życiu, inne wspomnienia, przeżycia i problemy. Dla mnie to było bardzo symboliczne i takie "przytulne" uczucie na sercu. Miło mi się bardzo zrobiło! 💕







W ogóle mam Wam tyle do opowiedzenia, że chyba zrobię w weekend pogaduszkowy post i wszystko Wam streszczę, bo naprawdę tyle się ostatnio wydarzyło, że muszę o tym napisać. 


Tak na marginesie to meeeeega stęskniłam się za częstymi postami na Myślach Kobiety Wyzwolonej i staram się to ulepszyć i mimo, że jestem w chuj zmęczona to jednak otworzyłam laptopa i postanowiłam dla nas coś naskrobać na stronicach mojego bloga. Mam nadzieję, że jesteście kontent z tego powodu, bo ja bardzo.



Na koniec coś smutnego. Dzisiaj Dagmara powiadomiła na swoim Instagramie o śmierci Dżejka 😢. Bardzo mi się smutno zrobiło z tego powodu, bo mimo iż przestali się przyjaźnić i doszło między nimi do spięć to byli kiedyś przyjaciółmi na dobre i na złe. A poza tym Dagmara tym postem na Insta pokazała, że była prawdziwą przyjaciółką i zawsze wspomina swoich byłych przyjaciół pozytywnie. Klasa! Po prostu klasa i dobre serducho! 💗


Oby Ci Dżejk ziemia lekką była! ❤🙏😥😓😢


PS Śpieszmy się kochać ludzi. Tak szybko odchodzą.







Tymczasem. 

środa, 1 października 2025

Październiku nie zawiedź mnie! :D

Jest już po północy i zbieram się powoli spać. Czeka mnie jeszcze szybka kąpiel dla czystości, a nie zaś dla przyjemności. Już nawet nie czuję, że rymuję! 😆 - mam tak z przemęczenia psychicznego i fizycznego. Mój pokój wywietrzyłam do snu i zostawiłam okno na rozszczelnienie, aby mieć więcej tlenu i przyjemnego chłodu do snu. Bo jak pamiętacie z innych moich postów - CHŁÓD TO MŁODOŚĆ!!! Zanim pójdę do wanny to zmyję swój sexshopowy makijaż (solidna tapeciara ze mnie, ale chuj z tym 😆😆😆 - żebym ja miała tylko takie problemy w życiu xD). A jak już się wykąpię to nie zamierzam suszyć włosów, bo aktualnie szkoda mi na to czasu. Wolę się wyspać. Wyspać... powiedzmy, że względnie wyspać. Nie pamiętam kiedy byłam wyspana, bo nie do końca dobrze sypiam i przede wszystkim za krótko. Wy nawet nie wiecie jak strasznie jestem zmęczona 😞. No cóż... mniejsza z tym. Nie chcę tracić czasu, więc kończę dzisiejszy krótki pościk (dosłownie POŚCIK) i idę na szybkie myju myju, aby jak najszybciej wskoczyć do łóżka i oddać się w ramiona Morfeusza. 



Dobranoc moi Kochani! 😘😘😘 Samych kolorowych i przyjemnych snów dla Was i dla mnie! 👋😘😇

niedziela, 28 września 2025

Pracowałam 5 dni z rzędu po 12h na dobę... WYKOŃCZYŁAM SIĘ, ALE... DAŁAM RADĘ!!!

Dobry wieczór moi Kochani (pisząc to za każdym razem słyszę głos Joanny Senyszyn xD) 😅😘😘😘. Wczoraj wróciłam do domu o 23.00 po 5 dniach pracy po 12h na dobę. Nie ukrywam, że... WYKOŃCZYŁAM SIĘ, ALE DAŁAM RADĘ!!! 💪😓😢😞 Wiem wiem, mam lekką pracę, ale pracowanie tyle dni po 12 godzin jest naprawdę wykańczające. Położyłam się wczoraj spać około 23.30 i wstałam dzisiaj o 13.30, czyli spałam 14h!!! 😨😨😨😬😬😬😵😵😵😫😫😫😲😲😲😱😱😱 Byłam po prostu nieprzytomna, przepracowana i tak senna, że to niewyobrażalne. Oczywiście wiem, że mam znaczny niedobór witaminy D, który staram się zniwelować suplementowaniem owej witaminy, ale to trochę potrwa. Czy jestem zmęczona? Tak! Czy dałam radę? Tak! Czy jestem dumna, że wytrzymałam? A JAK!!! 😏💪😎 I tu się doskonale wpisuje powiedzenie, że KTOŚ MUSI PRACOWAĆ, ABY KTOŚ MÓGŁ ODPOCZĄĆ. Moja szefowa (Kasiu pozdrawiam 😁) jest w Grecji, więc ja teraz mam sporą ilość dni do przepracowania. Niemniej wiem, że odpoczynek jej się przyda, bo robi tyle godzin w miesiącu, że jest to naprawdę godne podziwu. I szczerze... nie wiem jak ona daje radę tyle pracować. Wiadomo... pieniądze są najlepszą motywacją, ale jeszcze trzeba mieć zdrowie, którego ja niestety mam brak. Pewnie jesteście ciekawi czy ja gdzieś wyjeżdżam w tym roku. Nie, nie wyjeżdżam, bo mnie aktualnie na to nie stać, ani nie mam czasu, ani jakoś specjalnie ochoty. Nie myślę o tym, bo jestem zarobiona i spłukana. Tyle.





Co robiłam dzisiaj? ODPOCZYWAŁAM - to słowo opisuje doskonale moją niedzielę. Odpoczywałam, leżałam, jadłam, zamówiłam pizzę (oczywiście z pizzerii CAPRISSA - na dowóz jest najlepsza) i dalej odpoczywałam. Obejrzałam Kardashianki, które nadal kocham. Kiedyś żyłam jak one, jeszcze nie tak dawno. No cóż... bywa różnie. Raz na wozie, a raz pod wozem. Choć czasem myślę, że chciałabym być przez ten wóz przejechana i nie przeżyć. 




Od jutra czeka mnie powtórka z rozrywki i tym razem będę pracować 4 dni z rzędu po 12h. Minie mi szybko, bo pracując tyle czuje się jakby istniała tylko praca i sen. Nic nie ma pomiędzy. Powiem Wam, że... trochę nie doceniłam mojego dawnego życia, które kiedyś kiedyś było naprawdę dobre. Naprawdę! Dzisiaj jedynie jestem wdzięczna, że mogłam kiedyś super żyć, a teraz... teraz jest jak jest. Złe czasy są po to, abyśmy wspominali i doceniali to co dobrego mieliśmy w swoim życiu. I ja to teraz doceniam, bo mam porównanie. A Wy? Po ile godzin na dobę pracujecie? 😎








W sex shopie pracuję od lutego 2025 roku, czyli 8 miesięcy już za mną. Lubię moją pracę, ale nie lubię pracować po 12h. No, ale wszystkiego nie można mieć. Szybko to zleciało, aż nie mogę w to uwierzyć. Codziennie poznaję nowych ludzi, słucham ciekawych historii, dzielę się z innymi moimi przemyśleniami i radami. Ta praca pozwala mi się uśmiechać i łatwiej mierzyć się ze smutnymi dniami w moim życiu. To taka odskocznia od cierpienia wewnętrznego, o którym mało kto wie. Może inaczej... może mało kto chce to zauważać i pytać? To bardzo prawdopodobne w czasach wszechobecnej znieczulicy międzyludzkiej. Ech... pozostaje tylko westchnąć i otrzeć łzy. No i... iść dalej. Przez te 8 miesięcy 3 razy chorowałam na jakąś infekcję, ponieważ gorączkowałam, można rzec, że 3 razy miałam grypę podczas, której cały czas pracowałam. Nie miałam ani jednego dnia wolnego, żadnego urlopu i zwolnienia. Podziwiam siebie, że dałam radę patrząc na mój dawniejszy tryb życia, który był wygodny i dosyć luksusowy. Oczywiście nie licząc czasu kiedy mój dziadek chorował na raka i było to naprawdę przytłaczające, trudne i niszczące mnie finansowo. Ale znacie mnie nie od dziś i wiecie, że oddałabym każdy pieniądz za życie moich najbliższych. Ale, czy oni oddaliby za mnie? Nie wiem. 












Życzę Wam spokojnego wieczoru niedzielnego! 
Bądźcie zdrów i szczęśliwi 💫😘👼👼👼


poniedziałek, 22 września 2025

Mój kot dostał zapalenie jelit przez alergię pokarmową... MAM KOTA ALERGIKA!!!

Dionizy od jakichś 10 dni nie czuł się zbyt komfortowo, bo był osowiały, nie miał ochoty na zabawę i strasznie dużo wokalizował. Było to niepokojące. Od trzech dni stracił apetyt i zaczął wymiotować treścią pokarmową z domieszką krwi. Taki objaw jest oznaką tylko jednego - NALEŻY JAK NAJSZYBCIEJ UDAĆ SIĘ Z KOTEM DO WETERYNARZA. 


Moja mama wczoraj poszła z Dyziem do weterynarza, aby sprawdzić co się dzieje. Dionizy został przebadany, doktor zebrał od mamy wywiad na temat odżywiania, zachowania kota i objawów, które mama zauważyła w ostatnim czasie. Jak się okazało Dionizy ma alergię pokarmową i stąd takie objawy połączone ze świądem ciałka. Dostał trzy zastrzyki oraz lekarstwo do domu. 

Także... mam kota alergika. 







Moje malutkie biedactwo! 😓😰😭😪😪😪

Jakie Dionizy miał objawy przy alergii pokarmowej?

- wymioty treści pokarmowej z domieszką krwi
- świąd ciałka
- łzawienie oczek
- biegunka
- wzmożona wokalizacja
- niepokój
- osowiałość 
- ciepły nosek, łapki i uszka - zdecydowanie cieplejsze niż zazwyczaj 
- brak apetytu
- słabszy sen
- smutek (tak u zwierzaczków można dostrzec zmianę samopoczucia)






Jak możecie pamiętać z dawniejszych moich postów Dionizy w swoim życiu przeszedł gastritis (nieżyt żołądka dla niewtajemniczonych), sepsę oraz zapalenie otrzewnej. Tym razem dostał zapalenie jelit przez alergię pokarmową. Niestety jest kotkiem z problemami brzuszkowymi i trzeba bardzo uważać na to co je. Lekarz zalecił mu jeść cały czas jedną karmę i należy zdecydować się na jeden rodzaj mięsa, aby nie mieszać mu na przykład kaczki z królikiem. Jak będzie jadł jagnięcinę to ma ją jeść codziennie przez cały miesiąc. No i oczywiście nie może nic liznąć typu maślanka, mleka, talerzyk po obiedzie. Trzeba na to wszystko bardzo uważać. Biedaczysko z tego mojego kotka. 


Weterynarza mu zmieniliśmy, ponieważ uważamy, że poprzedni nie był dostatecznie dobry. To taki weterynarz na 3+, a my chcemy kogoś najlepszego dla naszego czworonóżka. Dla zainteresowanych cena tej wizyty włącznie z trzema zastrzykami i lekarstwem do domu kosztowała 130 zł. Czy to dużo? Uważam, że to naprawdę dobra cena jak za wizytę i lekarstwa. 




Czy wśród moich Czytelników są miłośnicy kociaków? 😻😻😻😻😻😻😻😻😻😻😻






Spokojnej nocy! 


środa, 17 września 2025

Zakupy w PEPCO zawsze robią człowiekowi dobrze :)

Dzisiaj czułam się jak zombie, bo mam katar nie z tej ziemi i ból gardła. No i oczywiście takie uczucie rozbicia, którego nie znoszę przy moich infekcjach. Niemniej jakoś żyję, bo innego wyjścia w życiu tym po prostu nie mam. Muszę dawać radę, a żyję już ostatkami sił. Wstałam o 8:00, bo obudził mnie kot. Wokalizował strasznie i obawiam się, że jest chory, ponieważ ma ciepłe łapki, ciepłe uszka i ciepły nosek. Martwię się o niego, bo kocham bardzo mojego Dionizego. To po prostu Super Kot i zrobię wszystko, aby żył jak najdłużej. Jak jutro mu się nie poprawi to w piątek pojadę z nim do weterynarza. Jutro 12h pracuję, więc nie mam jak pojechać, a w mojej pracy coś takiego jak dzień wolnego niezbyt istnieje, bo... nawet nie miałby mnie kto zastąpić. Także poczekam do piątku i zobaczę jak Dyziu się poczuje. Jak już wstałam to spędziłam czas z kotem na obserwacji i mizianiu, a potem zażyłam witaminę D (biorę 5 tysięcy jednostek, bo mam znaczny niedobór) na olej lniany. Później zjadłam śniadanie i zebrałam się w sobie, aby się umalować, ubrać i wyjść z domu. Poszłam na pocztę i odebrałam zaległe awizo, potem poszłam do Rossmanna i kupiłam sobie żel pod prysznic, pastę do zębów, herbatę różaną z francuską wanilią oraz peeling eksfoliujący (jak się mylę to mnie poprawcie) do twarzy. Potem poszłam do Grota, Wierzejki, Putki, Żabki i do Pepco. W tym ostatnim kupiłam jesienno-halloweenowe światełka i 3 jesienne kubki. Musiałam sobie poprawić nastrój. Jak wróciłam to rozebrałam się i przebrałam w domowe ciuchy, aby było mi wygodniej. Niestety słabo się czułam, bo tak coś mnie rozebrała choroba, że pocę się niemiłosiernie i jestem słaba. Choć... jak zawsze po mnie choroby nie widać. Niby to dobrze, a niby nie.





Później zachciało mi się spać i w pokoju stołowym położyłam się boczkiem na wersalce, ale obudził mnie z rozpoczętej drzemki dzwonek do drzwi. Brat wrócił z Niemiec co mnie cieszy, bo w końcu będzie miał mnie kto wkurzać 😅😆😆😆. Niemniej bardzo się za nim stęskniłam. Cieszę się, że wrócił cały i zdrowy. Dzięki niemu dowiedziałam się, że niemieckie śluby to nie jest żaden rarytas. Jednak jak wesela to tylko polskie wesela. Po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy! 😅😆💪 Niestety ludzie, którzy nie podróżują nie doceniają jakim cudownym krajem do życia jest Polska. Dziadek (zwiedził ponad 50 krajów świata) zawsze mi to powtarzał, a ja myślałam, że wiem lepiej. Myliłam się. 






I tak minęła mi dzisiejsza środa. Nie mam pojęcia jak jutro dam radę, ale wiem, że muszę dać. Innego wyjścia nie mam. Ja się zawsze staram i... póki nie padnę, to będę - jak to mawia Piotr Żyła 😅😅😅.






Trzymajcie się ciepło i nie chorujcie! 😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘


poniedziałek, 15 września 2025

Coś mnie rozbiera po zjedzeniu lodowatej galaretki truskawkowej...

Dzisiaj obudziłam się chora, a ja nie mogę teraz się rozchorować, bo przede mną maraton pracy. Wczoraj późnym wieczorem zjadłam bardzo zimną galaretkę truskawkową i to w takiej pokaźnej porcji, no a dzisiaj obudziłam się z rozgrzaną twarzą i strasznym bólem gardła. No cóż... do szczęścia jeszcze brakuje mi tylko, aby się teraz rozchorować. No, ja już po prostu nie mam siły. 


Jak się u mnie zaczyna zazwyczaj przeziębienie?

Zmęczenie, nudności, jeszcze większy brak energii niż normalnie, problemy z przełykaniem.




Nic na to niestety nie poradzę. Dzisiaj postanowiłam też zrobić porządki w moim pokoju oraz porządki z moją papierologią, a mam tego po prostu od zatrzęsienia. Ja już się w tym wszystkim po prostu gubię i nie mam na to wszystko ani siły ani ochoty. Chciałabym zasnąć na trzy lata i obudzić się w lepszym świecie, w lepszym czasie, bez problemów i bez stresu. Nie mam siły.





Miłego tygodnia dla Was  

niedziela, 14 września 2025

Dwa wolne dni minęły mi jak z bicza strzelił :(

Dobry wieczór Kochani! 👋 Dwa dni (sobota i niedziela) minęły mi jak z bicza strzelił. Ledwo zaczęły mi się wolne dni, a pozostał mi tylko jeszcze jeden. Szybko ten czas mija. Znowu odczuwam jakieś przyśpieszenie, niewytłumaczalne przyśpieszenie. Już jesteśmy w połowie września, za chwilę Halloween, Wszystkich Świętych, Zaduszki, Święta Bożego Narodzenia i od nowa Polska Ludowa. Nooo, ale może i lepiej, że ten rok się kończy, bo to bardzo trudny i wymagający rok, który bardzo mnie zmęczył i psychicznie poturbował. 





Wczoraj miałam bardzo intensywny dzień. Byłam na zakupach w Lidlu, w Żabce, w Rossmannie. Odnowili Rossmanna koło mnie i wygląda bardzo ładnie, aczkolwiek mnóstwo osób rzuciło się na przeceny i nie można było sobie spokojnie pochodzić, aby pooglądać produkty i dobrze obniżki cen. Byłam też w takim kiosku gdzie jest jedzonko dla kotków. Zahaczyłam jeszcze o Pepco, w którym to kupiłam sobie koszulkę Barbie, 4 pary skarpetek i dwie poduszki z myślą o moim kocie. Potrzebowałam takiego odmóżdżającego dnia, bo ja tylko pracuję i pracuję. Noooo ile można tylko pracować. Szczerze? Ostatnimi czasy nie mam w ogóle czasu ani ochoty na życie prywatne. Po prostu jestem przemęczona i bez siły. No, ale nie ma co się dziwić, bo mam słabe wyniki z morfologii. Po 6 latach w końcu się wybrałam i zrobiłam sobie morfologię ogólną oraz witaminę D, której mam znaczny niedobór i znowu muszę rozpocząć suplementację. W sumie to już dzisiaj rozpoczęłam suplementowanie witaminy D od 5 tysięcy jednostek. A co do mojej morfologii to również mam niepokojącą, ponieważ mam za dużo leukocytów (krwinek białych). Doskonale wiem, że to bardzo niedobrze, ale trudno. Nie mam czasu się teraz tym przejmować. Jak umrę to umrę, i trudno. Zresztą... ja już jestem naprawdę zmęczona wszystkim. Spotkało mnie w tym roku wiele niesprawiedliwości i wiele bolesnych chwil, na które sobie kompletnie nie zasłużyłam. 

A co dzisiejszej niedzieli to solidnie się obijałam. Jadłam, odpoczywałam i obejrzałam sobie z mamą Wredne Dziewczyny. Kocham ten film, zaś moja mama po raz pierwszy w życiu go oglądała i też jej się spodobał. 









No i tyle moi Kochani, w takim poście informacyjnym o tym co tam u mnie w trawie piszczy. Wiem, że lubicie takie posty, więc oto jestem ha ha ha.






Buziaczki 😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘😘


Czy Ukraina chciała Polskę włączyć do wojny? ...

Chyba każdy słyszał o tym, że rosyjskie drony zostały zestrzelone przez nasze wojsko, ponieważ została naruszona nasza (polska) przestrzeń powietrzna. Paradoks chciał, że kilka dni temu chciałam porozmawiać z kilkoma osobami na temat sytuacji na Ukrainie, ale... no cóż, nie z każdym można rozmawiać, bo nie wszyscy są otwarci na merytoryczną rozmowę. Poza tym wiele osób zbyt trzyma się poprawności politycznej. Natomiast ja lubię mówić tak jak jest. A jest źle! 


Szczerze powiedziawszy w ogóle nie jestem zaskoczona tą sytuacją z dronami, ponieważ uważam, że wojna z Rosją wisi na włosku. Być może się mylę, być może nie, ale zawsze lepiej dmuchać na zimne i być przygotowanym w razie eskalacji konfliktu. Wiele osób mówi, że sytuacja z dronami nad polskim niebem to prowokacja, aby Polska włączyła się do wojny. Że niby Putin prowokuje Polskę? Ech... nadal połowa Polaków nie rozumie i nie szanuje wiedzy politycznej Prezydenta Federacji Rosyjskiej. Putin to doskonały strateg, który nie jest na tyle głupi, aby walczyć z całym NATO. Natomiast uważam, że najbardziej to właśnie Ukrainie zależy na tym, aby włączyć Polskę do wojny. Zauważcie, że sytuacja z dronami miała miejsce kilka dni po tym ja Prezydent Polski Karol Nawrocki ogłosił, że nie będzie wspierać Ukraińców, którzy nie będą pracować w Polsce. Dodatkowo mieliśmy już sytuację, w której jakaś rakieta (?) spadła koło granicy polsko-ukraińskiej i wszyscy zastanawiali się czy to już Rosja nas atakuje. Jak się potem okazało nikt nas nie zaatakował. Komu tak naprawdę zależy, aby Polska też wcielona została do tej wojny, która trwa już od kilku lat? Ja mam bardzo mieszane odczucia i obawiam się, że Zełenski cały czas chce od nas więcej i więcej i więcej. Za mało broni daliśmy, za mało pieniędzy oferowaliśmy, za mało schronienia oddaliśmy? Nooooo, nie sądzę. Zero wdzięczności... bardzo przykre i rozczarowujące zachowanie. 


A co Wy myślicie o tej sytuacji z dronami i o zachowaniu Prezydenta Ukrainy? Bardzo jestem ciekawa Waszego zdania, którym możecie się podzielić w komentarzach pod moim postem. 







Od dobrych kilku miesięcy na ścianie jednego budynku w Łodzi widnieje pewien napis, który pokażę Wam na zdjęciu poniżej. Patrz poniżej 👇 





Przecież to jawne nawoływaniu do wojny!!! Jeszcze ta litera A w kółku, która jest symbolem anarchii. Noooo i jeszcze ten kwadrat w kolorach bordo i czerni - typowa flaga ukraińskich banderowców. Jest to naprawdę przerażające. Codziennie przechodzę koło tej ściany i dziwię się, że jeszcze nikt nie zwrócił na to uwagi i nie zamalował tych napisów nawołujących do rozpoczęcia wojny. SKANDAL!!! 😡😡😡😡😡😡 












Żyjemy w XXI wieku, w wieku, w którym nie powinno być żadnych wojen, a nadal są i nie możemy czuć się bezpiecznie. Poczucie bezpieczeństwa to jedna z najważniejszych potrzeb każdego człowieka. Niestety jest jak jest i tak naprawdę możemy spodziewać się wszystkiego. Czy wojna w Polsce będzie? Być może będzie... kto wie... 


Wielu mądrych ludzi mówi, że wojna będzie i mamy jakieś 5-8 lat, aby się do niej przygotować. Myślę, że warto być przygotowanym, bo potem może być po prostu nieprzyjemnie i nie damy sobie rady z tym co się podczas takiej wojny może wydarzyć. Niestety jest też taki problem, że najmłodsze pokolenie w ogóle nie nadaje się, aby przetrwać wojnę. Dlatego już dzisiaj powinny być przekazywane w szkołach elementarne informacje na wypadek eskalacji konfliktu, aby wszyscy byli przygotowani na taką ewentualność.


A Wy myślicie, że w Polsce dojdzie do wojny? Również zachęcam do podzielenia się swoimi opiniami w komentarzach pod dzisiejszym postem.












Trzymajcie się ciepło i nigdy nie traćcie nadziei na dobre rozwiązanie sytuacji. Nawet tej najtrudniejszej.


Tymczasem. 


sobota, 13 września 2025

Dwie rozmowy w pracy przywróciły mi wiarę w ludzi :)

Nie spodziewałam się, nie oczekiwałam, nie myślałam i... ZOSTAŁAM ZASKOCZONA. A jak wiecie bądź nie, ale mnie zaskoczyć jest naprawdę trudno. I to jeszcze zaskoczyć pozytywnie to naprawdę graniczy to z jakimś niewyobrażalnym cudem. Cudem wielkości Mazur albo Tadź Mahal. Naprawdę, jestem w szoku, ale tak bardzo pozytywnym, że prawie się wzruszyłam po drugiej rozmowie. I tak, CZUJĘ SIĘ DOCENIONA! Zostałam nazwana wartościowym człowiekiem przez kobietę, po której w życiu bym się nie spodziewała tak miłych słów, słów uznania co do mojej osoby i mojej pracy. W ogóle usłyszeć coś takiego od zodiakalnego Barana to naprawdę sukces. Zrobiło mi się naprawdę miło i... moja praca, mój wysiłek w końcu został zauważony. Jest to niesamowite uczucie, naprawdę! 😢💖



Myślałam na początku mojej pracy, że jestem dla większości niewidzialna, niepotrzebna i tak naprawdę przezroczysta. Nikt do mnie nie dzwonił, nikt się nie czepiał, nikt też nie chwalił. A jednak wszyscy widzieli i dostrzegali moją pracę i moje starania. Niesamowicie się czuję i nie ma nic lepszego niż czuć, że jest się potrzebnym, wartościowym i docenianym przez szefostwo. Dziękuję! 😀😘😘😘







Rok 2025 jest dla mnie trudnym czasem. Może nie tyle ciężkim (bywały gorsze lata), ale naprawdę trudnym, wymagającym, bolesnym i wymagającym wiele pokory. To zupełnie inny rok niż moje poprzednie lata życia. Mnóstwo różnych emocji się przewinęło w tym roku przez moją głowę. Czułam ogrom zniechęcenia, wiele psychicznego cierpienia spowodowanego problemami finansowymi, wiele stresu i takiego przytłoczenia wszystkimi sytuacjami, które w tym roku miały miejsce. To trudny czas, ale jakoś daję sobie póki co radę, choć czasem chciałabym usiąść z kimś przy whisky z Colą i zalać tego robaka, który mnie toczy. W moim życiu ratuje mnie tylko moja najlepsza cecha - cierpliwość. Gdybym miała podać naj naj najlepszą moją cechę charakteru to byłabym to właśnie anielska cierpliwość do życia, do ludzi, do wszystkiego. Gdy inni stali po szczupłe uda to ja stałam po anielską cierpliwość i... cieszę się z takiego wyboru. 






I kończąc dzisiejszy post chciałabym wszystkim powiedzieć, że ludzie widzą wasze starania, wasze umiejętności, wasze talenty. Wielu nie mówi nic, ale widzą i doceniają. Zawsze starajcie się być lepsi nie od innych, ale od was samych. Bądźcie zawsze lepszymi ludźmi dla siebie, dla innych, dla świata. Ja tak robię, bo wierzę w coś ponad to wszystko co nas otacza. Wierzę w dobro.












Tymczasem.