Dobry wieczór Kochani! 👋😃😘😇😇😇 W końcu przychodzę do Was z postem lutowym, na który już chyba czekacie od kilku miesięcy. No i cierpliwość popłaca, bo oto on! 😎💪❤
Tegoroczna zima była taka jakby jej nie było. Owszem, śnieg spadł na jakieś kilka dni i tyle ze śnieżnej zimy było. Zawsze lepszy rydz niż nic, ale trochę jak dla mnie za mało tego śniegu. Śnieg zawsze mnie cieszy, bo raz, że lubię zimę, a dwa - wtedy jest przepięknie i krajobraz zupełnie inaczej się przedstawia pod taką białą pierzynką.
Pierwszy raz jadłam owoc smoczy i niby złe nie było, ale dupy ani niczego mi nie urwało. Natrafiłam co prawda na bardzo soczysty owoc, ale niestety pudrowy, więc zero słodyczy, ale na szczęście też zero goryczy. Za taki skromny kawałek zapłaciłam ok. 25 zł, więc bardzo drogo, a nieciekawie. Myślę, że pitahaja idealnie będzie się komponować z bardzo słodkimi owocami w jakiejś tropikalnej sałatce, ale ja już raczej więcej razy nie kupię.
Pamiętam jak kilka lat temu podczas Restaurant Week z Kingą jadłam w Fermencie sałatkę Wakame, która wówczas była moim ogromnym smakowym odkryciem. Bardzo chciałam na nowo poczuć ten smak, więc skusiłam się w Auchan na taką gotową sałatkę, ale... ech... rozczarowanie. Niestety nie wiem czy na Piotrkowskiej w Łodzi istnieje Ferment, bo na łódzkiej Pietrynie nie byłam już prawie 3 lata.
Tutaj widzicie przygotowaną przeze mnie domowej roboty tortillę, choć bardziej burrito z wegańskim gyrosem, pomidorem, serem żółtym, kechupem i sosem jalapeño.
Jadąc do pracy niestety był wypadek i kobieta w białym aucie wjechała w mój tramwaj. Gdybym nie pojechała dalej taxi to na bank bym się spóźniła do pracy. A póki co, ani razu się jeszcze nie spóźniłam i nie zamierzam 💁.
Pierwszego lutego zaczęłam moją nową pracę w sex shopie i jestem z niej bardzo zadowolona. Mam dobrą szefową, fajnego/zabawnego kumpla i bardzo ciekawą robotę.
Wafel ryżowy w białej czekoladzie o smaku jagodowym. Smaczne, ale w życiu się takim czymś nie najecie. No way!
Powiem Wam, że jak się barrrrdzo dużo pisze na komputerze i trzeba pokazywać różne gadżety to wygodniejsze są zdecydowanie krótkie paznokcie. Nie lubię, ale najczęściej właśnie chodzę w takiej długości.
No, ale jak to ja... szpon czasem musi być! 😅😆😎😃😃😃 W ogóle mam jakąś dziką fazę na kolor pomarańczowy.
Od brata w prezencie dostałam krem z kamieniem księżycowym. On mnie chyba dobrze zna.
Dziękuję Adam 😘😘😘💕
Miłość 💛
Od mojej mamy na Walentynki dostałam pieniądze, migdały w czekoladzie i ten uroczy magnesik - KOCHAM CIĘ.
Smażona kiełbaska a`la jeżyk i ogór kiszony i nie ma nic lepszego. Czyste keto, po którym nie uśniecie jak macie cukrzycę i insulinooporność.
W pierwszym tygodniu pracy rozchorowałam się tak okrutnie, że nie miałam siły ruszać nogą, ręką i w ogóle wstawać z łóżka. Miałam katar, kaszel, bóle mięśniowe i gorączkę, a i tak chodziłam do pracy, bo raz, że był to pierwszy tydzień, a dwa kto jak kto, ale ja zawsze dam radę. Stwierdziłam, że jestem w takiej sytuacji, że nie mogę zrobić złego wrażenia, nie mogę rzucić pracy, nie mogę wziąć wolnego, więc muszę zapierdalać i wytrzymać. Choroba trzymała mnie ponad 2 tygodnie, ale dałam radę 💁💀.
A tu sobie siedziałam przed gabinetem mojej mamy i czekałam jak pacjent wyjdzie, a ja będę mogła sobie pooglądać nową pracownię mojej mamy. W między czasie gdy moja mama badała mózg to ja czytałam o mózgu.
Z racji tego, że pacjentami mojej mamy najczęściej są dzieci to w pracowni EEG jest bardzo dużo różnych zabawek.
Ta kaczka skradła moje serce! 💛💛💛
Dostałam od kumpla z pracy energetyka, aby się ochłodzić. Bardzo miło! Dziękuję Adi! 💙
A oto przed Państwem wibrator, który razi prądem! 😆😆😆 - tak mawia mój kolega z pracy.
Generalnie w moim sex shopie jest kilka produktów z elektrostymulacją dla fanów takich mocniejszych zabaw. Ten jest całkiem mocny, ale nie wywołuje bólu. Natomiast mam jeden gadżet, który po prostu, naprawdę RAZI prądem, aż mnie zabolało. Niemniej każdy w seksie ma swoje preferencje, więc dla każdego coś miłego 😁😁😁.
Luty był barrrrrdzo pracowitym miesiącem, męczącym, trudnym, chorowitym, ale bardzo też ciekawym. Cieszę się, że podjęłam pracę w lutym, ponieważ wtedy było naprawdę sporo klientów i można było się dużo dzięki temu nauczyć. Kolejne miesiące są zdecydowanie spokojniejsze, nawet powiedziałabym, że nudne, ponieważ klientów nie jest za wielu. Powiem Wam, że jeszcze kilka lat temu nigdy nie pomyślałabym, że będę próbowała swoich zawodowych sił w sex shopie. W życiu bym o tym nie pomyślała, serio. Jak sami wiecie życie lubi zaskakiwać i jeszcze nie wiadomo co ześle na każdego z nas. Nigdy tego nie wiadomo, gdzie nas nogi i życie zaprowadzi. I to jest w tym życiu najciekawsze.
Tymczasem.