niedziela, 27 lipca 2025

Kwiecień & Maj 2025 oczami MotorOLI, czyli... pielęgnacja twarzy i włosów, nowy manicure, rockowe spodnie, koktajl z Dominiką i urocze wibratorki w kształcie jednorożców (10 zdjęć!)

Dobry wieczór! ✋ 

Dzisiaj przychodzę do Was z długo wyczekiwanym postem, bo z relacją z kwietnia i maja tego roku. 

Przyjemnej lektury 😘









Długie paznokcie to jest coś co uwielbiam i trudno jest mi z tego zrezygnować. A poza tym... po co?! Lubię to i lubić będę, nawet wtedy kiedy przeszkadzają mi w pracy. Ja po prostu urodziłam się w szponach tak jak Justyna Steczkowska w szpilkach 😂😂😂. 

Jedynie te kwiatuszki i kokardki są naprawdę irytujące przy myciu głowy, bo włosy się w nie wplątują. 




Ostatnio zaczęłam używać tej wcierki ziołowej do skóry głowy, ale niestety zapominam o jej regularnym stosowaniu, więc póki co nie jestem w stanie się wypowiedzieć czy przynosi jakieś rezultaty. 




Lubię wykonywać masaż twarzy. Szczególnie upodobałam sobie ten srebrny gadżet, który naprawdę jest przyjemny.




A tu przed Państwem Aleksandra w iście rockowym wydaniu. Spodnie są quasi lateksowe ze sznurowaniem do samej góry. Wygodne, chłodne gaciorki, ale przy grubych nogach zdecydowanie jeszcze bardziej dodają kilogramów tym nogom. Według mnie trzeba mieć nieskazitelne nogi, aby w takich spodniach dobrze się prezentować. Ja natomiast... po prostu się prezentowałam 😆😆😆😂😂😂. 




W Żabce ostatnio natrafiłam na taki krem pistacjowy z ciastem kadayif. W smaku w porządku, ale ja nie lubię żadnych kremów pistacjowych i tej całej modnej w obecnych czasach czekolady dubajskiej. Zdecydowanie nie jest to mój smak. I szczerze powiedziawszy to nie wiem czym się ludzie zachwycają. Pistacje są smaczne oraz lody pistacjowe, ale inne rzeczy nie są dla mnie. A poza tym... Dubaj zaczął mnie bardzo obrzydzać. 




Miło dostać taką karteczkę po przyjściu do pracy. Dziękuję 👼👼👼




Po latach spotkałam się też z Dominiką na Bubbletea i pizzę. Spotkanie było bardzo poprawne. Porozmawiałyśmy, pośmiałyśmy się, poszłyśmy na długi spacer do nowego centrum handlowego. Spędziłyśmy ze sobą kilka godzin i... było naprawdę poprawnie. Z mojej strony nie było żadnych fajerwerków, ponieważ mam od 2 lat totalny brak zaufania co do ludzi, więc... jestem ostrożna i w ogóle niechętna jeśli chodzi o poznawanie nowych ludzi i zawieranie jakichś przyjaźni. Jestem po prostu pod tym kątem zrezygnowana i nie szukam nikogo, bo dobrze mi jest tak jak jest. Niemniej fajnie, że zechciało mi się przyjąć to zaproszenie i spędziłam troszkę inaczej czas, ale co dalej to póki co nie wiem. Jakoś niespecjalnie się nad tym zastanawiam, bo jakieś 2 tygodnie temu już się na Domi zawiodłam, więc raczej nie chcę takich osób w swoim życiu. Bo wiecie... jeśli ktoś nie widział się ze mną przez jakieś kilkaaaaa dobrych lat i idzie ze mną na kawę, aby zrobić mi potajemnie zdjęcia i pokazywać jakiemuś randomowemu (dla mnie) gościowi, który ciągle szuka jakiejś dziewczyny to... jest to dla mnie po prostu bardzo słabe zagranie i mega rozczarowujące. Nie lubię czegoś takiego. 

Czy spotkam się jeszcze z Dominiką? Hmmm... trudno powiedzieć, bo jesteśmy zupełnie z innych światów i z totalnie innej bajki. Ja mam wiele doświadczeń życiowych, mnóstwo przeżyć i solidny bagaż doświadczeń. Widziałam w życiu dużo i wiem od razu z kim mam do czynienia, więc nie wiem czy chciałabym mieć ją w swoim życiu. Ja wiem, że to dosyć brutalne, ale przede wszystkim szczere. Trudno będzie mi patrzeć na nią w stylu tabula rasa po czymś takim jak robienie mi potajemnie zdjęć. Nie jest to fajne i nie czułabym się z tym komfortowo. Brudne zagranie, a ja takich nie uznaję. Ot co! 




A tu przeurocze wibratorki w kształcie jednorożców. Fakt faktem troszkę bardziej są to masażery łechtaczki, ale dla mnie i są to wibratorki. Nie czepiajmy się szczegółów 😂. 

Każdy "konik" ma inny języczek i dostarcza innego rodzaju przyjemności. Obsługiwałam fana Wiedźmina, który zakupił dla swojej partnerki takiego liliowego delikwenta. Do sex shopu przychodzą również kolekcjonerzy takich seksualnych jednorożców, więc całkiem fajnie. 




A tutaj diabelskie rozwidlenie dróg. Jeśli chcecie się więcej o czymś takim dowiedzieć to pozostawcie pod tym postem komentarz o treści: DROGA BEZ POWROTU.




A tutaj mój kochany pokój. Lubię chillout, a chillout kocha mnie, więc to nierozerwalny związek na lata 😂😂😂. Światełka fioletowo-różowe dają niesamowicie seksowny, zmysłowy i relaksujący vibe. A jak Wam się podoba?









Kwiecień i maj tego roku był dla mnie bardzo pracowity, więc w moim życiu nie działo się jakoś spektakularnie dużo. Ile mogłam wycisnąć z wolnego czasu tyle wycisnęłam i dobrze. Nie należę do osób, które żyją non stop pracą i o pracy cały czas mówią, ponieważ uważam, że praca to tylko pewien aspekt życia i tyle. Pracą i pasją, która przeplata się z moim życiem jest tylko ten blog, bo jestem to ja na talerzu. Niemniej wszystko inne jest dla mnie istotne, ale nie najważniejsze, bo dla mnie przede wszystkim liczą się w życiu emocje i wyższe wartości. Nooooo, ale to temat na zupełnie inny post, bo mogłabym się solidnie rozpisać, a dzisiaj w tym poście tyle.









Spokojnego niedzielnego wieczoru Wam życzę! 😘😘😘




















czwartek, 24 lipca 2025

Czasem wolałabym być incognito...

Są dni kiedy chciałabym założyć okulary i być niewidoczna dla większości ludzi. 

Są dni kiedy chciałabym nie rzucać się tak bardzo w oczy.

Są dni kiedy chciałabym, aby nikt nie słyszał co mówię.

Są dni kiedy chciałabym przeleżeć i przespać całe lato, jesień, zimę i wiosnę.

Są dni kiedy czasem wolałabym być incognito.

Nieznana, zapomniana, obojętna...









Ostatnio mając dyżur (beznadziejnie to brzmi, ale centrala lubi to słowo) w sex shopie spotkałam faceta, którego znam z pewnego miejsca. Znam (to troszkę nadużycie, bo rozmawialiśmy ze sobą z 5 razy, taka bezwartościowa pogawędka) go troszkę i przyszedł na małe zakupy ze swoją żoną (tak mniemam, tak podejrzewam). Kupił 4 gadżety i bardzo dobrze, bo to głupi bogacz, który totalnie nie umie się wysłowić, pisać też nie umie i dodatkowo robi szemrane interesy. Także, niech wydaje hajsy na sexy gadżety, why not? Ale nie o ilości zakupów chciałam pisać, a o tym, że ja udawałam, że go nie znam, a on udawał, że nie wie kim ja jestem. Także jak to się mówi - DOBRA MINA, DO ZŁEJ GRY. Żal mi, że ta kobieta nie jest świadoma jaki z tego palanta łajdak. Obraca wszystkie dziewczyny, a one na niego lecą, bo ma kasy jak lodu. Oczywiście, mądra dziewczyna na niego nie poleci, bo trudno rozmawiać z zepsutym robotem, który ma mowę jaskiniowca i nie wiadomo o co mu biega. Po prostu tym, który jest najgorszym rodzajem faceta i człowieka. Chodzące dno! Obsługa jego i jego żony (ona wcale nie level inteligencji wyżej niż on) trochę mnie zmęczyła, bo byli bardzo nerwowi, podchmieleni, a on... naćpany okrutnie. Miał wszystkie objawy brania mocnych prochów. Wystarczyło, że spojrzałam w jego oczy, a już wiedziałam, że Mefisto przeleciał przez jego nozdrza 😅😆😂😂😂. No cóż... nie lubię obsługiwać ćpunów, ale praca w takim miejscu jak sex shop (nawet ekskluzywny, choć bez klimy XD) wymusza ode mnie obsługę marginesu. Poza tym takie miejsce jest idealne, aby ćwiczyć swoje umiejętności miękkie, charyzmę, opanowanie i etc. To lekka i przyjemna praca, ale niekiedy bardzo trudna i wymagająca. Wymagająca spokoju, opanowania i panowania nad sytuacją, czasem trudną i niebezpieczną. 






Jak już ta parka wydała sporo hajsu i wyszła z miejsca mojej pracy to odetchnęłam z ulgą. Mam nadzieję, że już nigdy ich nie spotkam i nigdy nie będę musiała ich obsługiwać, ponieważ marginesowi mówię jedno wielkie NIE. 












Naprawdę... czasem wolałabym być incognito, nikomu nieznana, ale zbyt kocham życie, aby tak się stało. 








Tymczasem. 


wtorek, 22 lipca 2025

Perfumy pachnące miłością? Avon Lov U (recenzja wody perfumowanej dla kobiet)

Już dawno na Myślach Kobiety Wyzwolonej nie uświadczyliście nowej recenzji perfum, więc dzisiaj ją dostaniecie. Od Walentynek testuję wodę perfumowaną od Avon - Lov U. Jak sama nazwa perfum brzmi, jest to zapach iście walentynkowy. Czy, aby na pewno? Tego dowiecie się dzięki mojemu dzisiejszemu postowi. Zapraszam do pachnącej lekturki! 😘





Flakon jest pospolity, nic szczególnego, nic pięknego. Ot co, taki zwyklak i nic więcej. Mnie się nie podoba, bo nienawidzę przeciętności. Wyglądu te perfumy nie mają, ale przejdźmy do tego co jest wewnątrz tego flakonu, bo jest to zdecydowanie ważniejsze. 





Nuty Głowy: malina, wodne kwiaty, różowy pieprz

Nuty Serca: szampan różowy, olej różany, czerwona orchidea waniliowa

Nuty Bazy: bita śmietana, jabłko kandyzowane, krem migdałowy, drzewo kaszmirowe




Nuty zapachowe owego delikwenta brzmią bardzo apetycznie, wręcz powiedziałabym, że bardzo zachęcająco. Po takim opisie nut, nie mogłam nie kupić tych perfum. 


W Lov U czuć olbrzymią ilość malin (i to takich nieprzesłodzonych, bardziej takich naturalnych). Wyczuwam też sporą ilość różowego szampana, ale bitej śmietany, kremu migdałowego i drzewa kaszmirowego za nic nie wyczuwam. Niestety ta woda perfumowa to totalny zapach malin i nic więcej. Niestety wyczuwalna jest też nuta alkoholowa co bardzo mi przeszkadza, bo to znaczy, że zapach jest do dupy. Alkohol nie powinien być wyczuwalny w perfumach tak jak i kawa nie powinna być ostra tylko delikatna, zaś powinna klepać. Szkoda wielka, że Lov U to najbardziej nieudany zapach od Avonu. Generalnie należę do osób, które uwielbiają markę i politykę Avon, ale ta woda perfumowa jest po prostu słaba. Mam wiele perfum z tej firmy i te są po prostu najgorsze, najsłabsze i najbrzydsze. Do zakupu ich zostałam zachęcona przez Sarę z So Beauty, ale no niestety... nie trafione w mój gust. Może po prostu ja nie lubię takiej ilości malin, jaka jest w tych perfumach? Maybe! 

Lov U są stosunkowo młodym zapachem, ponieważ został wydany w 2022 roku. Na Notino kosztuje ok. 70 złotych, ale mnie udało się go dorwać taniej i bardzo się cieszę, ponieważ nie jest wart 70 złotówek. Trochę pieniądze wyrzucone w błoto, ale generalnie nie ma szkody, bo szkoda jest tylko wtedy gdy krowa wejdzie w gówno, a jeszcze większa gdy nasra do studni. I tego się w życiu trzymam!







No i cóż mogę dodać na koniec. Nie polecam, nie zachęcam, bo nie warto. Wielkie rozczarowanie, bo myślałam, że to będzie taki malinowo-śmietankowy otulający słodziak. A tu klops, kwaśna malina i tyle.






Spokojnego wieczoru! 😘😘😘






PS Przedwczoraj jadłam maliny i trafiłam na wielkiego, tłustego, zielonego robaka. Raczej przeszła mi totalnie ochota na maliny. Chyba, że na szyi... 😈 








Tymczasem. 


Powietrze jest ciężkie i lepkie...

Od wczoraj połowa ludzi poczuła prawdziwe lato i połowa poczuła się znacznie gorzej niż się czuła. Niestety ponad 36 stopni Celsjusza nie jest bezpieczną temperaturą do życia dla Polaków. Ja w pracy miałam jeszcze cieplej i szczerze mówiąc to podziwiam siebie, że wytrzymuję taki tropikalny klimat przy komputerze. Mam fajną, lekką i przyjemną robotę, ale temperatura w sex shopie jest po prostu nieznośna i fajnie by było gdyby ktoś się tym zajął, ponieważ wielu klientów narzeka na to, że nie ma klimatyzacji. Też mi to przeszkadza, bo raz, że nie mam dobrego zdrowia mimo młodego wieku, a dwa... kto lubi się pocić i kto lubi gdy włosy się szybko przetłuszczają i makijaż po kilku godzinach zaczyna spływać z twarzy? No chyba nikt! Mam nadzieję, że kiedyś pojawi się tam klima i będzie można normalnie funkcjonować. Poza tym, wydajność i efektywność pracowników drastycznie poszybowałaby do góry. A to też sprzyja temu, że MONEY MONEY szybowałyby jeszcze wyżej i wyżej. 





Wiele osób, które spotkałam i, z którymi rozmawiałam w ciągu ostatnich dwóch dni było zadowolonych z takiej pogody w lipcu, ale wiele też narzekało na złe samopoczucie. Dzisiaj pan listonosz Wojtek (z tego miejsca serdecznie pozdrawiam pana) powiedział, że czuje się tak jakby miał zejść z tego świata. Co ciekawe, pan Wojtek jest szczupły, nie pali i jest całkiem zdrowy - jak sam mówi. Także, czy zdrowy czy chory człowiek to może czuć się bardzo źle podczas wysokich letnich temperatur.

A Wy jak się czujecie kiedy temperatura na zewnątrz przekracza 30 stopni Celsjusza? 












Wczoraj ubrana byłam do pracy bardzo na rockowo, bo miałam czarną bluzkę (taki t-shirt) z wiązaniem na dekolcie, tymczasowe tatuaże na przedramionach i czarne buty sportowe. Fajna była ta stylówka i chciałam dołożyć do niej srebrną bransoletkę z kotkiem, którą dostałam na urodziny i... założyłam ją. Wyglądałam super, ale bransoletka mi się zerwała... taka śliczna... i teraz muszę szukać jubilera (dobrego!), aby mi ją naprawił. Ech... szkoda. 









Przesyłam Wam moc buziaków i pozdrowień z bardzo ciepłej Łodzi!  😘😘😘


👋


środa, 16 lipca 2025

Wiem, wiem! Zaniedbałam Was... :(

Dobry wieczór moi Kochani! 😘 (swoją drogą jak mówię "kochani" to w głowie słyszę brzmienie głosu Senyszyn 😅😆) Tak, tak... wiem wiem, że Was srogo zaniedbałam moją ostatnią nieobecnością na blogu. Mam bardzo dużo pracy w sex shopie i generalnie dużo innych zajęć, więc troszkę Myśli Kobiety Wyzwolonej poszły w odstawkę, ale... dosłownie tylko na chwilkę. Mam nadzieję, że wybaczycie mi moją niesubordynację 😘😇😇😇. 





Przede mną kolejne trzy bardzo intensywne dni i... musi mi pójść bardzo dobrze, ponieważ dostałam pochwałę za moją pracę, więc chcę utrzymać poziom, a nawet i chcę być lepsza niż jestem. Mam nadzieję, że pójdzie mi tak jak sobie zaplanowałam i będę miała z kim pracować, a nie tylko z powietrzem 😐😑. Rzadko pracuję trzy dni z rzędu po 12h, ale jak mus to mus. Zresztą... zauważyłam, że mam zadatki na pracoholiczkę o co jeszcze rok temu bym się nie podejrzewała 😂😂😂😂😂😂. Jak to życie zmienia człowieka, kto by pomyślał. 






Dzisiejsza środa minęła mi barrrrrrrrrrrrrrrrrrdzo leniwie, ale również bardzo miło. Słodkie lenistwo czasem każdemu jest potrzebne, a ja tego zdecydowanie potrzebowałam. Oj potrzebowałam! 💜 Miałam też czas, aby przygotować domowy obiad i zrobiłam barszcz biały z ziemniaczkami, który jest moim popisowym daniem. Legenda głosi, że kto raz spróbuje mojego barszczu białego ten nie będzie mógł o mnie zapomnieć, aż do śmierci. Zaś na drugie danie zrobiłam kotlety z piersi usmażone w panierce, takiej grubej i soczystej panierce. Po prostu palce lizać. Najadłam się jak dzika świnia z Afryki i... bardzo dobrze mi z tym 😎. Pooglądałam filmy (w tym obejrzałam TWARDĄ SZTUKĘ, która jest jednym z moich ulubionych filmów) i przeprowadziłam miłe rozmowy. Noooo i napiłam się cudownego drinka, którego sama sobie wymyśliłam. A mianowicie tonik mojito z wódką o smaku smoczego owocu i melona. Wyszedł z tego pyszny, egzotyczny, WAKACYJNY drink. Polecam!












To była naprawdę dobra i relaksująca środa, ale już jutro muszę wrócić do rzeczywistości i zapie*dalać na awans 😅😅😅. A tak na serio to jestem bardzo ciekawa jak będą wyglądały najbliższe 3 dni pracy. Zresztą... mam swoje refleksje na temat tego co się w pracy dzieje i... po prostu jestem ciekawa jak to dalej wszystko będzie wyglądało. Zobaczymy!


A póki co życzę Wam cudownej nocy i kolorowych snów!



Buziaczki 💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋💋


środa, 9 lipca 2025

Zarwałam nockę, bo oglądałam wywiad...

Z niedzieli na poniedziałek całkiem zarwałam nockę, bo oglądałam bardzo ważny wywiad na YouTube. W trakcie myślę sobie - "nie no, muszę spać, bo idę do pracy", "jeszcze chwila", "nie no, muszę obejrzeć to do końca". Wywiad bardzo mnie wciągnął, ale przede wszystkim zasmucił, rozczarował ludźmi i... zabolał. Myślę, że poruszony był w nim jeden z ważniejszych tematów, o których ludzie nie chcą mówić, ba! nawet nie chcą myśleć i nie pozwalają sobie nawet na cień zadumy nad swoim problemem, bo przecież nie wypada, tak nie wolno, jakże to tak i etc. etc. Ja jestem zdania, że o wszystkim należy myśleć, o wszystkim rozmawiać i tak naprawdę z każdego problemu, z każdej traumy można wyjść, choć niewątpliwie każdy mocny uraz odegra w naszym życiu ogromną rolę i pozostawi blizny... być może na lata albo i na całe życie. Niemniej uważam, że każda trauma może sprawić, że pięknie ewoluujemy, zmienimy się i być może staniemy kimś lepszym. Bo życie uczy, nawet gdy zadawany jest potworny ból. 






Zarwałam nockę, ale warto było. Zresztą, ja i tak wiedziałam, w ogóle mnie to nie zdziwiło, nie zaszokowało, bo wiedziałam. Smutne jest jedynie to, że ja chciałam pomóc, ale... może niektórym po prostu się nie da, bo sobie na to nie pozwalają? 












Tymczasem. 


niedziela, 6 lipca 2025

Facet zdjął spodnie i pokazał mi penisa w sex shopie...

Jak już jesteśmy dzisiaj w temacie sensacji to opowiem wam co przydarzyło mi się w zeszłym tygodniu, w pracy. Jak wiecie pracuję w sex shopie i różne ciekawe i mniej ciekawe sytuacje mnie spotykają. Dzisiaj opowiem Wam o bardzo zabawnej choć i dosyć krępującej sytuacji, która miała miejsce ledwo po 10:00. 

Pracuję w tym miejscu od lutego i poznałam tam takiego Zbyszka, który lubi się przebierać. Kupuje sobie damskie majteczki z otwartym krokiem, pończoszki i oczywiście jego ulubione złote korki analne z czerwonym diamencikiem w kształcie serca. To taki niegroźny fetyszysta, który lubi wydać pieniądze na swoje zboczone fantazje i pośmieszkować ze mną przy ladzie. Pierwszy raz gdy go poznałam kupił majtki koronkowe, w których mi pokazał swoje pośladki, później patrzył mi non stop w dekolt i podziwiał mój biust i złoty brokat na nim. Tym razem wybierając się do sex shopu kupił żele i... ZDJĄŁ SPODNIE I POKAZAŁ MI SWOJEGO PENISA. Miał na sobie białe majteczki, białe pończochy, a na penisie różne koraliki, którymi uwielbia ozdabiać swój "sprzęt". Śmiałam się, odwracałam wzrok, bo mimo wszystko było to dla mnie krępujące, gdyż nie codziennie ktoś pokazuje mi penisa. No przecież... 😅😆😂😁😁😁. Kazałam mu te spodnie założyć, bo będzie po prostu na kamerach, które dosłownie są wszędzie. Zbyszkowi to i tak nie przeszkadza, bo jest po prostu ekshibicjonistą. No cóż, każdy coś lubi w tym życiu. 





Powiem Wam, że aktualnie mam mieszane odczucia co do sytuacji ze Zbyszkiem. Mój kumpel z sex shopu mówi mi, że powinnam uważać, bo on mnie testuje i moją szefową. Według Adiego Zbyszek może po prostu chcieć coraz bardziej przekraczać nasze granice, aż w końcu zachce nam coś zrobić, co mogłoby spowodować traumę. I w sumie Adi może mieć rację, ponieważ Zbyszek coraz częściej wysyła nam na telefon służbowy różne sprośne esemesy, w których wysyła zdjęcia swojego nagiego penisa, opisuje co z nim robi i co by z nami robił. Dodatkowo prosił nas o zdjęcia naszego biustu. Ech... nie podobają mi się te esemesy i chciałabym, aby nie pisał, ale wiem też w jakim miejscu pracuję i po prostu nie chcę stracić klienta, który wydaje pieniądze, bo nie ma co ukrywać, że moja praca polega na tym, aby zarabiać i jak najlepiej sprzedawać. Swoją drogą mogę wam się pochwalić, że w czerwcu miałam najlepsze wyniki sprzedażowe w Łodzi, więc jestem z siebie dumna i chcę być jeszcze lepsza. Generalnie lubię swoją pracę, bo jest ciekawa, zabawna, odmóżdżająca, ale... niestety coraz więcej zauważam i doświadczam sytuacji, które mogą być potencjalnie niebezpieczne. 






A Wy, co uważacie? Co powinnam zrobić z tym Zbyszkiem? Uważacie, że powinnam delikatnie zwrócić mu uwagę i powiedzieć, że czuję się z tym nie do końca komfortowo, bo nie chcę oglądać takich zdjęć i jego penisa przy ladzie. Poza tym obrzydził mnie podczas ostatniej wizyty w sex shopie, ponieważ trzęsły mu się ręce, był przepalony (być może i przećpany) i... czułam zapach jego penisa, ponieważ był wtedy upał, a no cóż... jesteśmy ludźmi i podczas takich warunków klimatycznych bardziej się pocimy i należy dbać jeszcze lepiej o swoją higienę. Nie ukrywam, że było to krępujące spotkanie i nie chciałabym, aby to się powtarzało.

Tak w ogóle to powiem Wam, że wygląd zewnętrzny często jest mylny, ponieważ Zbyszek to normalny chłop koło 50, wysoki, szczupły, dobrze ubrany. Kto z przechodniów na ulicy pomyślałby, że ma taki gość na sobie białe pończochy, koronkowe majteczki, koraliki na penisie i korek analny w dupie, w którym chodzi przez cały dzień. Dodatkowo jest w odbycie wysmarowany żelem rozgrzewającym. No kto by pomyślał? Nikt! Dlatego wygląd często może nas bardzo zmylić. Jak to się mówi - NIE WSZYSTKO ZŁOTO, CO SIĘ ŚWIECI!






Tymczasem. 


Gigantyczna (to mało powiedziane!) awaria wodociągowa na Zarzewie w Łodzi

Dzisiaj mam dla was ogromnego newsa, tak ogromnego jak dzisiejsza gigantyczna (to mało powiedziane!) awaria wodociągowa na Zarzewie w Łodzi. Nie mogłabym o tym nie napisać, ponieważ to wydarzyło się na mojej ulicy i wszystko z okna obserwowałam. Nooooo takiej awarii wodociągowej jeszcze nigdy nie widziałam. Szok, niedowierzanie i po prostu jedno wielkie zaskoczenie! 





Zalało porządnie, aż jest to naprawdę niewiarygodne. W tym miejscu wody było do połowy łydki. Woda cały czas wzbierała, aż nawet zaczęła się wlewać do klatek schodowych. MASAKRA po prostu! 




Mój sąsiad (ten w niebieskiej koszulce) zawsze też musi być w centrum wydarzeń jak ja. Nooo po prostu już taki charakter i na to lekarstwa nie ma 😅😅😅. Pozdrawiam sąsiada serdecznie.




Tak jak widzicie na załączonym zdjęciu woda płynęła już sobie normalnie wszędzie. W pewnym momencie dosięgła tych samochodów. Wszystko się zaczęło dziać koło godziny 14:00. 




Co było przyczyną tej gigantycznej awarii wodociągowej? Ano, pękła rura o średnicy 30 cm dlatego tak szybko to się wylało. Przeciętne rury mają średnicy 15 cm, a tu było grubo i szybko poszło. 




Powiem Wam, że zawsze lubiłam być w centrum takich wydarzeń i różnych katastrof. Ja po prostu lubię jak się coś dzieje. Nie lubię nudy, rutyny, więc takie coś napędza mnie do działania. Lubię adrenalinę, ba! jak to mój młodszy brat mówi - "Po prostu lubisz sensację!". Owszem, lubię jak coś mnie nakręca do działania, a takie coś jak najbardziej.






Na szczęście 30 minut temu przyjechało pogotowie wodociągowe i zabrali się za sprzątanie tej wody i szkód jakie ona wyrządziła. Nikt nie zginął, nikt się nie utopił 😅😅😅. Przynajmniej coś się działo tej niedzieli, więc... chciałabym powiedzieć, że na plus, ale się w język ugryzę 😅😆😆😆😂. 









W ogóle w Internecie już piszą o tej sytuacji, ale ci dziennikarze (pożal się Boże!!! ...od siedmiu boleści) nawet nie mają pojęcia, że to się wydarzyło na Zarzewie (Widzew), a nie na Dąbrowie. Mogli by się dokształcić w topografii Łodzi skoro już tutaj mieszkają. To wydarzyło się na ZARZEWIE, a Zarzew jest osiedlem w dzielnicy Widzew. Koniec kropka, dziękuję za uwagę. 












Dobrej niedzieli! 😘😇😇😇✋ 










środa, 2 lipca 2025

Nowy miesiąc? Nowe możliwości! :)

Dobry wieczór Wszystkim! 👋

Wczoraj zaczął się nowy miesiąc - LIPIEC. To jeden z moich ulubionych miesięcy w roku, więc to napawa mnie nadzieją, mimo słabej i nawet rzekłabym trudnej sytuacji życiowej. Nowy miesiąc to zawsze nowe możliwości, więc nie zniechęcam się póki co, tylko działam. Zobaczymy jak to wszystko się dalej potoczy.


Pierwszy dzień lipca był niby trudny, ale i przynoszący pewną nadzieję. Może jeszcze nie wszystko "spłonęło". Mówi się, że nadzieja matką głupich, ale ja uważam, że nadzieja to po prostu kochanka odważnych. Zresztą... ktoś już kiedyś tak właśnie ją określił. Zgadzam się z tym kimś. 







Trudne i wręcz zagmatwane sytuacje bardzo uczą w życiu. Uczą pokory, która jest bardzo ważna. Każdy z nas chciałby żyć prosto i przyjemnie, ale czasem życie przyjmuje takie obroty, takie piruety, że jest po prostu niewyobrażalnie trudno. Ja właśnie znalazłam się w takiej sytuacji, ale wiem, że kto da radę jak nie ja. Cieszę się, że mam takie podejście do życia, że mimo załamań, zmartwień i kopów w tyłek umiem na następny dzień umalować oczy, przykleić uśmiech na usta i iść dalej przed siebie jakby nic się nie stało. Jestem wdzięczna Losowi, że mam w sobie zdolność szybkiej regeneracji organizmu. Podnoszę się, wstaję, otrzepuję i idę dalej. Bo czy mam inny wybór aktualnie? No właśnie. Czasem nie mamy wyboru. 












Najważniejsze to nie stracić tej nadziei, nawet tej najgłupszej, najbardziej nierozsądnej nadziei. 
Bo, czy nie lepiej chociaż ją mieć?






Tymczasem.