sobota, 4 listopada 2017
Weź idź się zabij czyli rada "najlepszej" przyjaciółki
Dzień dobry Wszystkim ✋ po wczorajszym dniu mogłabym rzec, że już nic mnie nie zaskoczy i w ogóle już wszystko w życiu widziałam, słyszałam i więcej doświadczyć nie można. Niestety człowiek jest mylną istotą i popełnia coraz to nowsze i ciekawsze błędy. Na ogół daję ludziom następną szansę, ponieważ w głębi duszy wierzę, że wszyscy jesteśmy dobrzy, ale chyba jednak nie. Moją przyjaciółkę znacie z opowiadań, zawsze mówiłam o niej w superlatywach, dobrze o tym wiecie, ale teraz... po kilkunastu szansach jakie jej dawałam, widzę że o wszystkie szanse za dużo. Teraz prosto z mostu - czy proponowanie komuś samobójstwa jest ludzkie? Dobrze znacie odpowiedź na to pytanie. TAK!!! zasugerowała, że powinnam się zabić, ponieważ skoro nie jestem "wierna" jej, tylko przyjaźnię się z innymi dziewczynami, to znaczy że zdradzam naszą przyjaźń. Ha ha ha ha ha ha X MILION. Tak jak się poczułam, rozmawiając z nią tej nocy przez telefon nie poczułam się chyba jeszcze nigdy, nie... nigdy się tak nie poczułam. Poczułam zniesmaczenie całkowite, nie byłam na początku zła, ani nie było mi przykro. Po prostu poczułam odrazę do niej. Nie rozumiem, jak można komuś proponować zabicie się. Nawet najgorszemu wrogowi bym tego nie zaproponowała. Nikomu. To jest antyludzkie. Mimo wszystko spałam dzisiejszej nocy dosyć dobrze, aż sama się dziwię, że zasnęłam. Obudziłam się i tak jedząc śniadanie rozmyślałam sobie o tej rozmowie z dzisiejszej nocy. Teraz nie czuję już odrazy i zniesmaczenia. Teraz czuję wkurwienie i złość jak ja mogłam przez 4 lata ufać komuś takiemu i nazywać kogoś takiego przyjaciółką. Znowu jak po latach dochodzę do wniosku, że coś takiego jak przyjaźń nie istnieje. To jest przerażające odkrycie. Jeszcze zostałam wkurzona przez nią tym jak powiedziała - "Widzę na Fejsie, że zdradzasz mnie z jakimiś paszczurami. Kiedyś miałaś zdecydowanie lepszy gust". Już kiedyś mi to powiedziała oglądając zdjęcia z moimi koleżankami. Wkurzyła mnie. Nie oceniam ludzi po wyglądzie, jeśli kogoś lubię to lubię, nie za zajebiste cycki i świetny makijaż tylko po prostu. Między mną a M. zawsze była trudna przyjaźń ale intensywna, uzależniająca i rozumiałyśmy się bez słów. Różniłyśmy się też znacznie, ponieważ ona słuchała Disco Polo i muzyki klubowej, nie była oczytaną intelektualistką, wolała wszystko przyjmować łopatologicznie, ale akceptowałam to wszystko, ponieważ łączyła nas pewna pasjonująca więź. Uwielbiałyśmy robić razem zakupy, śpiewać podczas jazdy samochodem, flirtować z kelnerami(robiłyśmy to zawsze dla funu), nasze wspólne jazdy autem i tak dalej i tak dalej. Najgorsze, że nigdy nie poznam takiej zwariowanej osoby. Wiecie jak to jest. Czasem poznajecie osobę i czujecie się przy niej jak przy kimś kogo znaliście lata, a czasem przebywacie z kimś latami i czujecie jakbyście jej nigdy nie znali. M. należy do tej pierwszej kategorii. To bardzo toksyczna przyjaźń i dlatego tak trudno z niej zrezygnować. Teraz będzie musiało wiele czasu, może lat minąć abym kogoś mogła znowu nazwać przyjacielem. Może już nigdy...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz