środa, 22 sierpnia 2018

Psychodeliczny lot

Jest już po północy ale nie czuję aby sen mnie morzył, więc postanowiłam, że wejdę na bloga i napiszę dla Was post aby na rano był już gotowy. Także jestem i zabieram się do pisania.

Powiem wprost JESTEM SMUTNA. Nie jestem ani zdenerwowana, ani rozgoryczona tylko smutna i łzy cisną mi się do oczu. Ten rok zdecydowanie za mocno mnie doświadczył i nadal to robi jakby chciał sprawdzić ile trzeba uderzyć Maassen aby ukatrupić. Myślałam, że wraz z pokonaniem skoków ciśnienia i stresu zostanie mi tylko pokonanie cukru, ale sprawy się nawarstwiają i mogę być już tylko smutna. Jakby się nie obrócić to ciągle dupa z tyłu! Myslovitz śpiewał, że Polska to psychodeliczny lot, ale to moje życie! jest istną psychodelą.

Lubię swoje abstrakcyjne myślenie ale nie lubię kiedy moje myślenie staje się zbyt chaotyczne, mgliste, po prostu psychodeliczne. Już nawet nie czuję, że rymuję. Czy ja jeszcze coś czuję? Jest prawie 1 w nocy a ja piję kawę zbożową z mlekiem i słodzikiem rozmyślając o ostatnio popełnionych błędach. W nocy najlepiej mi się myśli. Zachodzę o głowę, że te błędy musiałam popełnić aby się czegoś nowego nauczyć. Szkoda, że to takie nieprzyjemne i bardzo niekomfortowe uczucie. 

Słowem można uleczyć i słowem można zabić. Ta maksyma jest znana każdemu od dawna, ale... co można zrobić zdjęciem? Wszystko. Zdjęcie według mnie pokazuje więcej emocji niż tekst, bo fotografia jest bardziej zmysłowym doznaniem. Choć mniej abstrakcyjnym niż pismo. Ludzie wolą patrzeć niż czytać, bo mężczyznom łatwiej przychodzi patrzenie niż myślenie. A kobieta to podobno nie człowiek. Mówiłam Wam już o tej małej niegdyś anegdotce, że jak krzykniecie na ulicy EJ CZŁOWIEKU to odwrócą się tylko faceci. Mój korepetytor od matematyki często tak mawiał. 

Ostatnio czytałam o kobietach znanych dyktatorów. Każda z tych kobiet będąc w związku z tyranem, który zapisał się na kartkach historii zmagała się z depresją, nerwicą. Wiele z tych pięknych, inteligentnych i wpływowych kobiet na koniec popełniało samobójstwo nie mogąc poradzić sobie z niepohamowaną psychiką swojego mężczyzny, który rządził światem. Nie piszę o tym bez kozery. Po prostu zastanawia mnie co popycha takie myślące i atrakcyjne kobiety w ręce niebezpiecznych facetów. W ogóle frapujące jest to, co skłania współczesne kobiety aby wiązały się z psychopatami. Moja była dentystka była prześladowana przez faceta, który wysyłał do niej groźby, szantażował i śledził. Dlaczego była dentystka? Nie, nie zamordował jej, ale zaczęła zmagać się z problemami natury psychicznej po stresie jaki przeżyła i słabo zaczęła leczyć zęby, więc zrezygnowałam z niej. Co zrobiła nie tak, że to ją spotkało? Po prostu zaufała nieodpowiedniemu mężczyźnie, który wykorzystał to, że miała słabszy okres w swoim życiu, wykorzystał, zmanipulował i pozostawił ślady na psychice, po czym uciekł. Życie jest naprawdę niekiedy strasznie przytłaczające i przypomina wizję niczym po zażyciu "kwasu". 

Mój lot się jeszcze nie skończył, nadal trwa i "zjazd" będzie bolesny tak mi podpowiada intuicja. Ale nie na wszystko mam w życiu wpływ. Żałuję, ale po coś to wszystko się dzieje. Czasem czuję się młodo, a czasem tak strasznie staro. Na duszy. Wczoraj(chyba to było wczoraj) jechałam taksówką z facetem, który był wścibski wszystkiego na mój temat. Wkurwiał mnie tym, a może inaczej... irytował, więc uznałam, że powiem iż jestem nie z Łodzi. Powiedziałam, że mieszkam w Szczecinie i skończyłam chemię licząc, że przestanie mnie wypytywać jak uzna, że jestem umysłem ścisłym i pewnie nie będzie wiedział o czym ze mną rozmawiać. Niestety nadal "napierdalał" ozorem i miałam wszystkiego tak dosyć. Jeszcze był jakiś nieprzytomny, bo prawie, że wjechał by w nas samochód, który klaksonował dłuższą chwilę. Byłam zdołowana życiem, zirytowana taksówkarzem więc było mi szczerze obojętne czy zginę w Toyocie Avensis czy nie. Uznałam, że skoro nikt mnie nie kocha to super byłoby pierdolnąć na środku skrzyżowania w centrum miasta. Byłaby to dosyć spektakularna śmierć. Jak widać nic się nie stało i dalej żyję w swojej psychodelicznej Polsce. Jak wysiadłam z tej taksówki, w której zostawiłam gruby hajs za to, że stałam w jebanym korku to poszłam do sklepu i kupiłam pudełeczko lodów miętowych z czekoladą i to wpieprzyłam płacząc, że wszystko się pierdoli, a ja nadal nie kopnęłam w kalendarz, bo Los chce abym umierała od początku każdego dnia. Potem Cały Świat zdenerwował się na mnie, że jestem taka rozgoryczona, niezadowolona, leniwa i etc. Nie chcę cytować, bo musiałabym w końcu coś wygwiazdkować aby ten jakże cudowny blog nie stał się szitem z pięknym opakowaniem. 

Jak widzicie moi Kochani moja psychodela trwa i dokłada mi wiele na głowę. Żyję w kraju, w którym chcą mnie zrobić w chuj. Ludzie, myśli, ludzie, kurwa ludzie. Świr z Dnia Świra miał rację - Co to za ponury absurd aby decydować o życiu będąc młodym.

Ja Aleksandra żyję w psychodelicznym świecie, w psychodelicznym kraju jak i mieście. 
Tylko trochę szczęścia, trochę ciepła, trochę wsparcia, trochę zrozumienia.
Tymczasem... udaję się na spoczynek z Różową Kurwą w tle. Buziaczki 👄



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz