poniedziałek, 27 października 2025

Miło już było........(*&@#%#&*)!!!

Muszę powiedzieć, że już dawno nie zostałam tak wkurwiona, tak zdołowana i tak wyprowadzona z równowagi jak w sobotę. To było po prostu istne apogeum i mimo niedzieli wcale sobie nie odpoczęłam po sobocie. Nooo kurwa... ja pierdoleee. 


Przyszłam sobie zadowolona do pracy w cekinowej, złotej bluzce z myślą o nowej wystawce na tematycznym stoliku, na którym to mamy różne błyszczące, cekinowe, cyrkoniowe, brokatowe dodatki. A tak serio to mogłabym mieć to w piździe i w ogóle się nie starać. No, ale przyszłam i miałam zacny nastrój, mimo iż mam podwyższoną temperaturę, bo kolejny klient zaraził mnie jakimś katarem, kaszlem, czy Bóg wie kurwa czym. Nagminnie przychodzą ludzie, którzy są chorzy i najczęściej są to Ukraińcy. Zamiast walczyć o swój kraj na Ukrainie to tylko seksy mają w głowie i zachrzaniają do sex shopu. No, ale mniejsza z tym. Także miałam w sobotę fajny nastrój, mimo chujowego samopoczucia obdarzałam innych ludzi jak najbardziej pozytywną energią. Wszystko było pięknie ładnie gdzieś do godziny 18:00, póki nie przyjechał główny prezes tego burdelu. Już jak przekroczył próg sex shopu czułam, że ma bardzo zły nastrój i pewnie znajdzie sobie coś o co będzie mógł się przyczepić. I oczywiście znalazł, złe cukierki szefowa kupiła, złe ściereczki do kurzu mamy, źle leżą świstki z wydrukowanych transakcji, zła szuflada, złe to, złe tamto. Jeszcze tylko czekałam, aby usłyszeć, że i ja jestem jakaś zła i w ogóle. Po tej wizycie miałam istny huragan, bo ja pracuję na spokojnie i dokładnie, a prezes lubi jak ludzie biegają za nim jak chłopcy do posyłki. Przynajmniej nie jak chłopcy do bicia. To jakiś pozytyw. Ech... wkurwiłam się, ponieważ zawsze wszystko robię jak najlepiej umiem, jestem dokładna i klienci mnie uwielbiają - co sami zresztą mi mówią. Doceniają to, że daję im wytchnienie, a nie chodzę noga w nogę jak pies za nimi. Oddałam wiele siebie dla tego miejsca, w którym pracuję, a że lubię być najlepsza to zawsze staram się jak mogę, ale tylko staram się dla siebie i dla moich klientów, którym chcę pokazać jak wygląda profesjonalizm w tym fachu. I szczerze? Nie mogę sobie nic zarzucić, ponieważ mimo różnych problemów zdrowotnych, z którymi się zmagam zawsze jestem na czas (nie miałam ani jednego spóźnienia), zawsze wyglądam jakbym szła na galę i daję z siebie więcej niż powinnam za te psie pieniądze. I cóż... pracuję w tym miejscu 9 miesiąc, a zazwyczaj przeciętny pracownik jest tam przez 3 miesiące, a potem wylatuje na zbity pysk, bo tam nie mają problemu, aby kogoś wyrzucić ooo tak po prostu. Także... chyba byłam coś warta w tej pracy, a teraz nagle... coś nie tak. Niestety po sobocie dało się odczuć złą atmosferę i mam taki niesmak, że myślę, iż dziwka po zrobieniu loda z połykiem, aż tak się źle nie czuje jak ja po takim zimnym potraktowaniu.






A wiecie co było najgorsze? To jak poszłam schować cukierki do szuflady na zapleczu, a prezes prawie przybiegł na zaplecze i zabrał swoją kurtkę i rzeczy. Noooo normalnie poczułam się jak złodziej. O mnie można powiedzieć wiele, ale nigdy nikomu nie grzebałam w rzeczach i to już był dla mnie cios poniżej pasa. Niesmak mam kurwa taki, że odbijać mi się będzie przez kilka miesięcy. W pewnym momencie nawet łzy mi w oczach stanęły, ale silna ze mnie psychicznie kobieta, więc dałam radę i wytrzymałam. I cóż... tak jak powiedziałam kiedyś: stanowisko i pieniądze nie tworzą szlachetnych ludzi. Niestety.






I tak sobie myślę dlaczego ta sobota była taka ZIMNA. Myślę, że to dlatego, iż nie przyjęłam propozycji i nie zostałam agentem. Teraz jest obraza i złe traktowanie. No, ale nie mają styczności z idiotką i nie zamierzałam być stratna finansowo podpisując jakąś tam umowę. Cóż... kolejna nauka od Losu dla mnie, z której muszę wyciągnąć wnioski.












Niemniej starać się dalej będę dla siebie samej i dla moich klientów, którzy mnie lubią i niektórzy przychodzą nawet tylko dla mnie, aby ze mną porozmawiać i coś sobie dokupić co im poleciłam. Wiem, że na mnie liczą i jestem dla nich kimś kto ich rozumie, nie ocenia i w pewnym stopniu wspiera w wyborze jakiego dokonują w sex shopie. Poznałam tutaj (sex shop) wielu naprawdę wielu różnych ludzi i większość to naprawdę fajne, zabawne i sympatyczne osoby. Zdarzyło się kilku niemiłych klientów, ale dokładnie wiem nawet ilu... czterech. Niestety to były kobiety. Ech... często kobieta dla kobiety jest wilkiem, a nie powinno tak być. Cóż... takie jest niestety życie. Miło już było!!! 😅😅😅😐😑😒😒😒😒😒😓😕😖😅









Swoją drogą od wtorku miałam mieć wakacje, ponieważ moja szefowa miała przestać być agentem, a ja miałam czekać na nowego agenta, aby wrócić do pracy. Nooo, ale okazuje się, że moja szefowa dalej musi być tym agentem, a ja dalej muszę pracować. Niby dobrze i oczywiście się cieszę, ale... nie lubię gdy człowiek człowieka źle traktuje i to naprawdę za nic, tak bez powodu. Przykro mi i jestem obrażona, nawet bardzo. 












Tymczasem. 

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz