Powiem Wam, że mimo iż jestem osobą, która jest bardzo elastyczna i pełna zrozumienia dla innych to mam wiele zasad, których się trzymam i ich nie łamię. Zawsze podobał mi się kodeks rycerski, etykieta i zasady moralne. Uważam, że to ułatwia życie i czyni z człowieka istotę szlachetną, a nie przeciętnego zwierza Kowalskiego. Jeśli podejmę się jakiegoś działania to zazwyczaj doprowadzam go do końca. Jeśli coś obiecam to dotrzymuję słowa. Jeśli mam coś w dupie, to zazwyczaj już to tam pozostaje.
Ostatnio ktoś powiedział mi, że najłatwiejsze sposoby są najlepsze. Nie trzeba kombinować, wystarczy proste działanie i tyle. Ważne, aby to działanie było skuteczne. Ludzie zdecydowanie za często sami wszystko komplikują, a życie tak naprawdę jest proste jak schemat cepa. To tak samo jak z odchudzaniem. Ludzie na forach pytają jak schudnąć, jaka jest najlepsza dieta, co robić i jak. A wystarczy deficyt i ruch. Wszyscy sobie tak wszystko komplikują, że jest to po prostu mała głowa. Zamiast myśleć, rozmyślać, analizować, rozkładać na czynniki pierwsze wystarczy przemyśleć sprawę, działać i tyle. Jak nie wyjdzie to spróbować raz jeszcze. Nie poddawać się, po prostu robić.

Zapewne pamiętacie moją przyjaźń z Magdaleną, którą wielokrotnie opisywałam na Myślach Kobiety Wyzwolonej. To była przyjaźń intensywna, szalona, temperamentna, ale i stosunkowo krótka, bo co to są 3 lata patrząc na długość całego życia przeciętnego Polaka. Trzy lata to tyle co nic. Niemniej była to przyjaźń, do której mam ogromny sentyment i zawsze będę ją wspominać dobrze, bo między nami było takie flow, które rzadko się zdarza. I mimo, że mam tendencję do ratowania ludzi z różnych opresji to już się prawie z tego wyleczyłam i nie pomagam jeśli wiem, że ta osoba nie jest gotowa na pomoc, że jej nie przyjmie i, że to bez sensu. Myślę też, że przyjaźń z nią i generalnie Magdalena to takie drzwi w moim życiu, których już nigdy nie powinnam otwierać, bo za nimi jest po prostu taka puszka Pandory, z której nie wiadomo co wyjdzie. Wiem, że Magdalena to dobra i wrażliwa dziewczyna, wartościowa, z pięknym głosem, o cudownej urodzie, ale wiem też, że pociągała ją ciemność, która mogłaby i mnie pochłonąć gdyż i mnie mrok fascynuje od zawsze. A jak wiadomo stajemy się tym, z kim przebywamy najczęściej. Wiem, że żyje, ale wiem też, że nie jest zadowolona ze swojego życia. Widziałam ją, choć ona mnie nie. Niestety upadła, ale niestety nie mogę jej podać ręki, bo ta ręka mogłaby pociągnąć mnie w przepaść, z której mogłabym już nigdy nie wyjść. Wiem też, że gdyby mnie kiedyś spotkała przypadkiem to na pewno bym nie odwróciła głowy od niej, ale co bym powiedziała i co bym zrobiła to nie wiem. Nie umiem na to pytanie (?) odpowiedzieć. Magdalena jest dla mnie w każdej czekoladowej trufli, w każdym niuchnięciu La vie est belle od Lancộme i w każdym Black Devilu czekoladowym, którego już nigdy nie wypalę. Taka już była Magdalena... słodka, intrygująca i cierpka zarazem. Czy kiedyś stanę z nią twarzą w twarz? Nie wiem. Czy kiedyś z nią porozmawiać? Nie wiem. Czy kiedyś wybaczę jej? Już to zrobiłam. Dla siebie samej.

Jako miłośniczka filmów grozy wiem od dawna jak funkcjonują horrory i jakie rady dają oglądającym. Pierwsza z nich to - NIE OTWIERA SIĘ DRZWI, KTÓRE POWINNY BYĆ ZAMKNIĘTE. I z doświadczenia wiem, że czasem stoimy przed ogromną pokusą, mamy taką nieodpartą chęć otworzyć te przysłowiowe drzwi i sprawdzić co się za nimi kryje. Niemniej bardzo często nawet nie powinniśmy dotykać klamki. Można się sparzyć, i to dosłownie! I tak też jest w historii, którą Wam wyżej opowiedziałam i kiedyś kiedyś w dawniejszych moich postach. Tak naprawdę wiem co dałoby mi dalsze przyjaźnienie się z Magdaleną. Byłoby fajnie, intensywnie, ale i mrocznie, borderline`owo i miałabym non stop sceny przyjacielskiej zazdrości. A jak wiecie dla mnie zazdrość to najgorsza wada u człowieka. Jako, że cenię sobie wolność to po prostu nie jestem w stanie przebywać z jakimś zazdrośnikiem/zazdrośnicą. Ja po prostu muszę oddychać i cieszyć się czasem samotnością nie będąc nigdy samotną. Po prostu tyle i aż tyle.
Tymczasem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz