niedziela, 30 września 2018

Kiedy ciało słabnie, silniej czuje się duszę...

Mówi się, że miłość jest wieczna, niezbywalna, że nie można wyzbyć się tego uczucia. Mówi się, że miłość w życiu zdarza się tylko jedna. Mówi się także, iż kocha się raz, potem drugi, trzeci i znów. Jak więc jest z tą miłością? Nie mogę odpowiadać za innych, za ludzkie uczucia i emocje. Mogę mówić tylko o sobie, za siebie. I tak właśnie zrobię w dzisiejszym poście. Zapraszam.



Najpierw należałoby wyjaśnić czym jest miłość. Każdy kocha inaczej. Zobrazuję Wam to. Ewa zatraca się kiedy Antoni gra na skrzypcach, nie może wtedy nic oprócz patrzenia i słuchania. Dźwięk melodii dotyka ją najmocniej, najdokładniej, najgłębiej jak można dotykać dźwiękiem. Zastyga w drzwiach przedpokoju i słucha, patrzy i wie, że ma wszystko. Romek z osiedla kocha swoją Justynę kiedy może jebać ją w usta a ona się zgadza. Czuje wtedy, że jest jego, że się nie brzydzi, że akceptuje jego smak, jego męskość. Pani Stefania(ta karmiąca ptaki i koty) patrzyła na trzeciego męża z tą samą iskrą w oku i nadal wierzy, że spotka kogoś kto będzie z nią do jej ostatniego tchu. Wiktoria kocha kiedy jej chłopak wymyka się z domu i "zrywa się" z ostatnich lekcji aby spotkać się z nią w parku przy stawie jedząc z nią watę cukrową i karmiąc kaczki.

Każda z tych osób kocha, na swój sposób ale kocha. Miłość nie jest określona. Nie wygląda tak czy tak. Ona wygląda jakoś. Miłość dla każdego człowieka jest jednak czymś metafizycznym, ale namacalnym. Zazwyczaj. Ja w swoim życiu kochałam trzech mężczyzn. Zauroczona byłam wiele razy, zakochana wielokrotnie, ale kochać kochałam trzech. Po 10 latach dziwię się sobie czemu kochałam tak skrajnych sobie mężczyzn. Ale wiem i rozumiem, że moje potrzeby się zmieniały, ewoluowały i stąd te sprzeczności. Kochać więc można wielokrotnie, niemniej z różną siłą. Trzeci raz pokochałam najmocniej. Czym dla mnie jest miłość? Eh... To zatracenie w spojrzeniu drugiej osoby, słuchanie jej głosu, który uspokaja, zniewala i odurza. Dla mnie miłość to też możliwość milczenia w swoim towarzystwie bez poczucia, że sytuacja jest niekomfortowa, nieprzyjemna, nieznośna i uciążliwa. Kochanie kogoś to prawdziwa fantastyka naszej szarej rzeczywistości. To chwila magii w naszym życiu. To coś, dzięki czemu możemy robić wielkie rzeczy. Nic tak nie upiększa i nie dodaje wigoru właśnie jak poczucie bycia kochanym. Wszystko co dobre czasem zbyt szybko lub za wcześnie się kończy. Jeśli miłość się kończy, wypala się, płomień gaśnie, nie można jej uratować. To błąd kiedy ludzie się starają. Jeśli miłość się kończy trzeba zastanowić się czy miłość jest wiecznym uczuciem, czy może to tylko magia chwili, a może coś nierealnego co wydawało się nam naduczuciem. Mój korepetytor mawiał, że miłość to choroba, która trwa 2 lata. Znika kiedy hormony opadają, kiedy pewne substancje w mózgu się zmniejszają. Psycholodzy mówią inaczej, inaczej Wam powiedzą katecheci, mama, a inaczej sąsiadka. Czy ktoś nie ma racji? Każda ma, ale z racją jest jak z dupą, każdy ma swoją, to nie znaczy że coś jest złe. Pamiętajcie to o czym powiedziałam na wstępie dzisiejszego postu - Każdy kocha inaczej.

Dzisiaj był wyjątkowy dzień, ponieważ pożegnałam się z Maxem. Na koniec obejrzeliśmy Annę Kareninę, którą notabene oglądałam kiedyś z moim bratem ale przerwałam w połowie kiedy to historia wydała się podobna do mojej. Dzisiaj obejrzałam do końca, uśmiechnęłam się i rozpłakałam tak gorzko jak dawno nie płakałam. Max przytulił mnie i powiedział, że życie trwa dalej i trwać będzie póki żyć będę. Nie ważne czy sama czy z kimś życie się nie kończy. Max jest dojrzałym mężczyzną, najlepszym Niemcem, którego znam. Między nami jest taka mała przyjaźń i mimo, że to był jego ostatni dzień w Polce to wiem, że nasze spotkanie w życiu było po coś. Obydwoje jesteśmy ludźmi myślącymi, kochającymi do szaleństwa, wierzącymi w ideały i tak kurewsko upartymi w dążeniu do prawdy. Słuchaliśmy Elli Fitzgerald i tańczyliśmy, nie mówiąc nic. Tylko płakałam, Max, powiedział, że słychać smutek moich łez i, że mam żyć mimo wszystko, mam spełnić marzenia, a za trzy lata spotkamy się jako szczęśliwi ludzie i znowu zatańczymy przy jazzie paląc cygaretki i pijąc cholernie zimnego szampana. To był wyjątkowy dzień, ponieważ uświadomił mnie, że życie nie kończy wraz z odejściem miłości, ale wraz z naszym odejściem z tego świata.

Miłość to taki twór, który potrafi zniszczyć, a nawet zabić. Kiedy miłość odchodzi, kiedy ciało słabnie, silniej czuje się duszę...

W życiu dla mnie zawsze najważniejsze było Wspomnienie, Pragnienie i Pożądanie. Niech ludzie mówią, że są ważniejsze rzeczy, ale dla mnie one są bardzo istotne. Jak kogoś nienawidzę to nienawidzę z całego serca, a jak kocham to do szaleństwa, do obłędu, do obsesji, do paranoi. Max wyjaśnił mi także, że miłość może się skończyć, ale była i to się liczy. Powiedział mi także, że każde uczucie ma swój czas i być może pewne emocje muszą spłonąć, aby nowe mogły się odrodzić, aby znowu czuć, że warto wstać, że warto się obudzić, że warto żyć. Czasem też warto wysiąść z auta, otrzeć łzy, iść przed siebie kilka kroków, odwrócić się, spojrzeć ostatni raz, uśmiechnąć się i odejść z nadzieją na lepszy czas(...). Zamyśliłam się nad dzisiejszym wieczorem. Piszę ten post przy dźwięku saksofonu, rumianku i czuję jak rosa spływa po moich policzkach...

Nigdy nie zapomnę dzisiejszego spotkania, ponieważ to była czysta dobroć. Jazz, zapach waniliowych cygaretek, szampan, klasa Maxa i moja bordowa sukienka z gołymi plecami. Miło poczuć, że było się kompanem do rozmów o Schopenhaurze, sensie życia, seksie, a nie obiektem pożądania... Cudownie tańczy się przy jazzie, nie mówiąc nic tylko rozkoszując się brzmieniem. Poznaliśmy się w dziwnym miejscu, w dziwnych okolicznościach, o dziwnym czasie, bo o 21:09. Pamiętam, że kiedy przyszłam na spotkanie miałam czarną sukienkę i sznur pereł mojej babci. Palił papierosa przy czarnym aucie i trzymał bordowe róże. Zapytałam się wtedy dlaczego ten kolor, czemu nie czerwone, bo w sumie rzadko mężczyźni dają kobiecie bordowe róże, naprawdę bardzo bordowe. Powiedział mi, że czuł w rozmowie przez telefon dojrzałość i że moje łzy mają właśnie taki kolor, bo są prawdziwe. Nigdy nie spotkałam w swoim życiu tak mądrego człowieka i życzę każdemu z Was, aby spotkał swojego Maxa. 
Odchodząc pocałował mnie w czoło tak jak zwykł to robić. Bezpieczeństwo, dobroć i przyjaźń.

Dla Ciebie..



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz