poniedziałek, 8 października 2018

Mój pierwszy tydzień z francuskim

Dzień dobry moi Drodzy!
Dzisiaj właśnie minął dokładny tydzień mojej nauki języka francuskiego. Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się czy ten język jest dla Was, jeśli macie pomysł aby rozpocząć jego naukę, jeśli zamierzacie zacząć studia filologiczne z wiodącym językiem francuskim to zastanówcie się kilka razy, jak nie kilkanaście. SERIO! Co ja mogę powiedzieć po tygodniu studiowania? Niewiele ale mimo wszystko zauważyłam dużo.

JEŚLI NIE MASZ POJĘCIA O FRANCUSKIM NIE IDŹ NA FILOLOGIĘ

- Oj tak! Nie miałam pojęcia o języku francuskim zupełnie. Jedynie żyjąc pod jednym dachem z moim bratem, który mówi na poziomie B2+ wiem jak ten język brzmi. Niemniej uznałam, że pójdę bo to taki język dyplomatów, duże możliwości są, modny język taki jakby luksusowy i w ogóle i w szczególe. Powiem Wam, że to idiotyczne posunięcie, ponieważ na starcie zderzamy się mocno z rzeczywistością i jest jeden wielki niefrancuski klops. Jeśli nie wiecie jakim językiem jest język francuski i jakie trudności mogą Was spotkać to nie idźcie na filologię romańską pod żadnym pozorem, bo będziecie płakać, stękać i cierpieć na bezsenność.

JAK ROMANISTYKA TO MÓWIMY PO FRANCUSKU

- Tu też musicie być przygotowani, że nie ma zmiłuj. Konwersacje są po francusku, mimo że zaczynacie naukę języka francuskiego od podstaw. Tak! Praktyczna nauka języka francuskiego strasznie boli i jest ciężko już w pierwszym tygodniu. Dla mnie czyli dla osoby nie mającej o francuskim pojęcia jest naprawdę trudno, bo wymowa, czytanie, mówienie i nowe brzmienia są tak skomplikowane, że odczuwam zniecierpliwienie, zdenerwowanie i rozczarowanie swoją decyzją.

PEŁNA BUZIA DŁUGIEJ BAGIETKI

- Tydzień słucham co do mnie mówią po francusku i dla mnie to obecnie niezrozumiały bełkot. Dzisiaj siedząc w drugiej ławce na zajęciach z praktycznej nauki języka francuskiego miałam ochotę uderzyć głową o blat ławki i zapytać jakieś pozaziemskiej istoty "Co ja robię ze swoim życiem?", "Czemu do cholery francuski?", "Czy nie było innych studiów?". Niestety nadal nie wiem czy ten język mi się podoba. O zgrozo! Francuski w wymowie na pewno jest dostojny, wyniosły, snobistyczny i po prostu elegancki. To nie jest wulgarny język jak na przykład hiszpański czy niemiecki. Francuski to język z klasą ale podczas mówienia należy trochę seplenić(nie tak dużo jak w hiszpańskim ale jednak), dźwięki nosowe też są kłopotliwe, no i R francuskie. Prawidłowo powinno się charczeć jak w niemieckim czy niderlandzkim, ale ujdzie jeśli trochę oszukamy czyli wymówimy R w sposób zbliżony do języka angielskiego. Nie będzie to źle, chociaż nie jest to mowa taka jaka powinna być.  Ja właśnie w ten sposób sobie mówię, bo za czorta nie zrobię tak jak to mówią Francuzi. To cholernie trudne i się prawie dzisiaj poplułam. Wymowa francuskiego jest KOSZMAREM.

PRACA OD PODSTAW, PRACA WŁASNA

- Studia filologiczne to naprawdę ciężka robota i niekończąca się wraz z wyjściem z uczelni. Tutaj trzeba poświęcić minimum dwie godziny na naukę w domu, ale to takie minimum. Dla mnie czyli dla osoby, która ma jeszcze inne zainteresowania i obowiązki jest to prawie niewykonalne. Nie wiem jak ja to zrobię aby normalnie żyć. Nie wiem. Mam dylemat i ciężki orzech do zgryzienia. Wierzcie mi.


Przedstawiłam Wam kilka punktów, które zauważyłam i które pamiętam, bo znając życie coś mi uleciało. Jeśli miałabym opisać moje studia to generalnie jest dobrze, bo ludzi z grupy mam naprawdę normalnych i w ogóle mnie nie stresują, co jest bardzo na plus. Język hiszpański jest dobrze prowadzony i mi bardzo odpowiada, ponieważ mogę powiedzieć, że jest to mój drugi ulubiony język. Wykłady ujdą, chociaż to historia, a ja na temat jej nie mam za wiele do powiedzenia, bo nie lubię historii chyba, że są to opowieści o duchach bądź z życia wzięte. Największą zmorą okazał się język francuski. I tu jest pies pogrzebany, ponieważ na moich obecnych studiach(chyba nie ostatnich jak dobrze czuję) francuski to język wiodący i muszę lubić ten język aby się jego uczyć i nauczyć. I tutaj jest czas i miejsce aby przemyśleć to czy chcę w tym tkwić i dalej się bawić i nie mieć czasu na życie. Powiem Wam, że mam różne myśli. Naprawdę. Jeśli rzucę te studia to najprawdopodobniej zrobię to co jest moim krokiem po odejściu z uczelni czyli podróżowanie z plecakiem po świecie. Pamiętam jak odchodząc z niemcoznawstwa powiedziałam sobie, że dwa kierunki na Wydziale Filologicznym to zdecydowanie o dwa kierunki za dużo. Nie wiem czemu trzeci raz wchodzę do tej samej wody, jakbym oczekiwała, że coś się zmieni. Myślę, że nie lubię tego wydziału, ludzi którzy tam studiują i tego, że w domu musiałabym poświęcać dużo czasu na "studia po godzinach". Powiem Wam, że daję sobie 2 tygodnie. Jeśli nie polubię tego języka i dalej będzie tak ciężko jak jest to odchodzę i zmieniam totalnie sposób na przyszłość czyli najprawdopodobniej nie będę wiązała najbliższej przyszłości ze studiami, ponieważ dochodzę do wniosku, że nie ma tego co ja bym chciała, a wybierając sobie takie "zapchaj dziury" sprowadzam się do tego, że nie wiem co dalej. I jeśli chodzi o francuski to tyle na dzisiaj w tym poście. Jestem taka przybita, że idę na spacer, bo muszę rozruszać mięśnie bardziej i porozmawiać. Mówi się, że co dwie głowy to nie jedna. Może ten spacer coś mi da. Trzymajcie się ciepło i do następnego Kochani!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz