wtorek, 29 sierpnia 2023

Coś się kończy, aby coś mogło się zacząć...

Przede mną niedługo nowy czas, rzekłabym, że całkiem nowy. Nowe obowiązki, nowe plany, nowe oczekiwania, a także i nowi ludzie. Po prostu inny czas, nowy czas. ZUUUUPEŁNIEEE nowy!









Powoli druga dekada mojego życia dobiega końca i... wcale nie jest mi z tym źle. 
Coś się kończy, aby coś mogło się zacząć...











Rok 2013 był bardzo dziwnym czasem w moim życiu, ponieważ kompletnie nie wiedziałam co mam ze sobą począć. Długo nic się nie działo, oprócz tego, że romansowałam na lewo i na prawo xDDDD. Pod koniec roku zapisałam się do studium kosmetycznego gdzie poznałam Magdalenę, która odmieniła moje życie o 180 stopni. Działo się. Podróżowałyśmy razem, świetnie się bawiłyśmy i dowiedziałam się czym jest przyjaźń. 

Rok 2014 bardzo mnie przetyrał, doświadczył mnie tak, że odbijało się to wszystko na mnie przez kilka dobrych lat i być może do dziś pewna część mnie jest "okaleczona". W tym też roku straciłam moją babcię, z którą byłam związana dosyć mocno. Uwikłałam się w niewłaściwy romans, który nigdy nie powinien mieć miejsca. Mój układ nerwowy był w bardzo opłakanym stanie, ale nikt mi nie pomógł. Wszystko co osiągnęłam wtedy, osiągnęłam TYLKO dzięki samej sobie. To również wyjątkowy rok pod względem mojego hobby jakim jest oczywiście blogowanie. Właśnie w tym roku powstały Myśli Kobiety Wyzwolonej! 

Rok 2015 był dla mnie czasem względnego odpoczynku psychicznego, choć fizycznie miałam mnóstwo obowiązków; w tym nowe studia na filologii polskiej. Był to czas poznawania nowych ludzi, mierzenia się z wyzwaniami akademickimi. W tym roku skupiona byłam tylko na nauce i wyłącznie na nauce.

Rok 2016 to rok jeden z lepszych w moim życiu. Zdecydowanie tak! Miałam genialną figurę, dobry francuski styl ubierania, mnóstwo adoratorów (!!!), nowe studia na stosunkach międzynarodowych, imprezy z nowymi ludźmi, super Fuksówkę, którą będę wspominać do końca życia. Poznałam też Kingę, z którą przyjaźnię się do dziś dzień. W tym roku poznałam bardzo dużo osób, z którymi świetnie spędzałam czas i byli dla mnie bardzo ważnymi ludźmi. Wyszło jak wyszło. W tym roku zrozumiałam też czym jest siła przyjaźni, bliskości z ludźmi. No i przeżyłam najlepszego Sylwestra w swoim życiu! Oczywiście nie obyło się bez pewnych problemów jak rozwój nadciśnienia i zaawansowana anemia, ale i z tym sobie poradziłam. To był naprawdę BARDZO DOBRY rok mojego życia. 

Rok 2017 to... mało co z niego pamiętam tak szczerze powiedziawszy XDDD. W tym okresie była totalna stagnacja w moim życiu. Pod koniec tego roku czułam się coraz bardziej umierająco, nie dawałam sobie rady ze skokami ciśnienia. Nigdy tak źle jak wtedy się nie czułam. 

Rok 2018 był... barrrrrrrrrrrdzo intensywnym czasem w moim życiu. Dwa razy leżałam w szpitalu z powodu nadciśnienia, stanęłam przez wielkimi wyzwaniami dotyczącymi mojego zdrowia. Załamałam się okrutnie i nie miałam ochoty na nic. Zrozumiałam też, że kocham Adama i nie chcę szukać już nikogo innego. W tym też roku przeszłam niezliczoną ilość spacerów, bawiłam się super na imprezie halloweenowej, o której nigdy nie zapomnę, bo był to dobry czas w moim życiu. To był trudny, ale i całkiem dobry rok w moim życiu.

Rok 2019 to niezły rok, w którym stan mojego zdrowia uległ poprawie, samopoczucie też było nienajgorsze. Z Adamem miałam idealny czas w moim życiu.

Rok 2020 zaczął się dla mnie bardzo dziwnie już kiedy spojrzałam w niebo podczas odliczania do nowego roku. Czułam, że coś złego się wydarzy i... no cóż, wydarzyło się. Zaczął się koronawirus, który zblokował bardzo dużo, w tym moją relację uczuciową. Nie był to fatalny rok, ale do najlepszych nie należał.

Rok 2021 to rok, w którym podjęłam decyzję o zrobieniu czegoś w moim życiu, o czym już myślałam. A mianowicie rozpoczęłam naukę w studium terapii uzależnień, którą skończyłam i mam z niego dyplom. Poznałam też nowych ludzi i spojrzałam na wiele spraw z innej perspektywy, a również prawie zaakceptowałam coś z czym nie do końca mogłam się pogodzić przez kilka dobrych lat. 

Rok 2022 był rokiem, który nauczył mnie chyba najwięcej z 10 lat drugiej dekady mojego życia. Dowiedziałam się jak mój organizm reaguje podczas ogromnych życiowych perturbacji. Uświadomiłam sobie na ile mnie stać kiedy dzieje się bardzo źle, szczególnie finansowo. Rozpoczęłam też studia, które kiedyś były moim ogromnym marzeniem. Marzyłam aby powstała germanistyka z hiszpańskim i... stworzyli taki kierunek, po prostu magia. Musiałam te studia przerwać, z przyczyn niezależnych ode mnie, niestety. 






Jak widzicie... działo się różnie przez 10 lat mojego życia. Gdybym miała dokładnie wszystko opisać to myślę, że musiałabym miesiąc pisać, albo i dłużej. Zresztą kto mnie regularnie czyta ten wie o mnie naprawdę bardzo dużo, naprawdę DUŻO! Także tych co chcą nadrobić zachęcam do przejrzenia Myśli Kobiety Wyzwolonej, które obfitują w ilość postów. 





Wielkimi krokami przestaję być dwudziestoparoletnią dziewczyną, a staję się kobietą, która za moment zmieni kod na "trójkę" z przodu. Nie ukrywam, że jestem podekscytowana, bo kiedyś trzydziestolatków uważałam za starców, a dzisiaj... czuję się młoda, dosyć doświadczona życiowo, trochę przemęczona, ale dumna, że udało mi się dożyć tyle lat ile żyję. Kto na nic nie choruje nigdy tego nie zrozumie. No cóż... wszystko kiedyś się kończy nawet "dwójka" z przodu ha ha ha XD. Wiele rzeczy może zrobiłabym inaczej, mniej bym myślała, a więcej działała i... może bym się tak bardzo nie bała, jak się bałam. Niemniej w życiu nie należy żałować niczego, ani złych doświadczeń, ani zahamowań w nas, czy też straconego czasu. Najważniejsze to zdać sobie sprawę z tego, że JUTRO ma w sobie moc i sprawczość. JUTRO jest wolne od błędów i jest szansą na coś nowego, na rozpoczęcie życia takiego o jakim się zawsze marzyło. Pozwolić sobie ŻYĆ to najlepsze co można dla siebie uczynić.








Tymczasem. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz