Pamiętam te czasy kiedy w gimnazjum musiałam zrobić wszystko szybko, wcześnie wstać, szybko zjeść śniadanie, szybko ubrać się, szybko pójść do szkoły, szybko wyjść ze szkoły, szybko odrobić lekcje i szybko iść spać i szybko się wyspać. Szybko to było wtedy słowo mojego stylu życia. Wszystko działo się tak szybko, że zauważałam jedynie swoje piątki w dzienniku i to czy jak najszybciej chudnę do swojego idealnego(wtedy) rozmiaru "0". Nie zauważałam małych rzeczy, nie zachwycałam się życiem tylko sobą, swoimi ocenami i tym czy będzie czerwony pasek na świadectwie czy nie. Byłam snobem przyznaję się. W latach gimnazjum byłam szczęściarą, ale na wszystko co wtedy osiągnęłam ciężko pracowałam. Spałam po 4 godziny, byłam wegetarianką, litrami piłam modną dziś zieloną herbatę, nie paliłam, nie piłam, ćwiczyłam codziennie i byłam naprawdę bardzo FIT. Dlatego teraz śmieszy mnie ta cała moda na jedzenie bez laktozy, glutenu i siłownię. Teraz robią to wszyscy i każdy jest taki sam. W 2008-2009 jednostki tylko w Polsce tak żyły. W tych latach żyłam bardzo szybko, żyłam z biegiem czasu, to co było hitem w danym momencie to miałam, to robiłam. Pośpiech jest jak narkotyk. Jak zaczniesz to nie wiesz kiedy i nie umiesz przestać, bo daje Ci siłę i motywację do robienia więcej i lepiej. Pośpiechowi nie można się oprzeć, bo wciąga i każdy się w nim zatraca. On daje wiele, wiele można zyskać, ale to choroba, z której nie każdy umie się wyleczyć.
Kończąc liceum postanowiłam zwolnić. Przerzuciłam się na SLOW LIFE. Zaczęłam wstawać i kłaść się spać o godzinie, o której miałam ochotę. Gdy miałam ochotę na lody w nocy to je jadłam(bo kto mi zabroni, jeśli sama tego chcę?). Kiedy szłam na przystanek tramwajowy to szłam. Gdy widziałam, że "ucieka" mi tramwaj a ja jestem już na pasach to nie biegłam. Czekałam na następny. Bo po co się śpieszyć, skoro i tak drugi przyjedzie, a ja mam godzinę w zapasie na dotarcie do celu? W końcu zaczęłam obserwować świat, ludzi, zapachy. W czasach gimnazjum nie znałam się na ludziach w ogóle, a moje kontakty interpersonalne ograniczały się do własnego odbicia w lustrze. Byłam snobką i samotniczką, ale wtedy byłam bardzo szczęśliwa. Dziś jestem zadowolona, ale nie odczuwam zbyt wielkiego szczęścia. Paradoks, prawda? Slow Life bardzo mi odpowiada, bo pozwala na dogłębną analizę życia, ale czy to mnie uszczęśliwia? Chyba nie. Aczkolwiek podtrzymuję swoje stanowisko, że pośpiech jest zły, bo nie pozwala ujrzeć piękna życia, które jest na każdym najmniejszym kroku. Warto zachwycić się pyszną kanapką, zaciągnąć luksusowym papierosem, wypić kieliszek jakiegoś, porządnego trunku, przeżyć seksualną przygodę z kimś wesołym, iść na spacer i popatrzeć przed siebie nie śpiesząc się nigdzie. I należy zawsze pamiętać, że pośpiech jest jak wirus opryszczki zawsze wraca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz