Na swojej drodze spotykamy tysiące osób, ba rzekłabym, że nawet i więcej, ale ten post nie o liczbach, a o emocjach. Całe życie wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny i wszystko co się dzieje ma ukryty sens. Każda osoba, która staje na naszej drodze życia, ma za zadanie coś nam pokazać, czegoś nas nauczyć, czasem musi nas skrzywdzić aby zahartować, ale zawsze ten człowiek pojawia się po coś. Są ludzie, których poznajemy ot tak, ale oni są jak statyści i epizodyści w filmie, którzy nie robią nic. Ale są także ludzie, którzy są właśnie po coś, są nam przeznaczeni do poznania, są elementem naszego scenariusza życia. To nieodzowne składniki naszego życia. Są chwile kiedy analizuję swoje życie, ponieważ lubię badać losy ludzkie, to już leży w mojej naturze. I myślałam o tym kogo spotkałam przez ostatnie 4 lata mojego życia i doszłam do ciekawych spostrzeżeń. Jeśli chcecie dowiedzieć się o tych niezwykłych ludziach więcej, czytajcie dalej, tylko otwórzcie nie tylko oczy, ale i swoje serca, bo gdy się modlicie, kiedy całujecie, gdy płaczecie i marzycie macie zamknięte oczy, bo wszystko co piękne czuje się sercem. Nie potrzebne są inne zmysły, wierzcie mi.
M JAK MIŁOŚĆ... pod koniec 2013 roku we wrześniu spotkałam wspaniałą osobę. Kiedy weszła na salę w studium wywołała u mnie pozytywne uczucia. Chciałam ją poznać i wiedziałam, że zrobię to, bo zawsze jak czegoś pragnę to dążę aby to osiągnąć i na moje szczęście prawie zawsze mi się to udaje. Była to dziewczyna o ciemnych oczach, z kurwikami w nich. Miała głos jak radość... Wtedy to spełniło się moje marzenie o takiej prawdziwej przyjaźni. Chodziłyśmy na zakupy, do knajp na naleśniki i zimne piwo, malowałyśmy się, testowałyśmy w Sephorze kosmetyki, słuchałyśmy Disco Polo na cały regulator w aucie. Byłyśmy jak siostry. Wtedy to poczułam, że z obcej osoby ktoś naprawdę może stać się kimś tak bliskim jak rodzona siostra. Ona... silna, niezależna, sprytna. Mimo przeciwności losu, zawirowań, smutku, żalu do ojca, tego co życie przyniosło została dla mnie taka sama. Mnie nigdy nie potraktowała źle i wytknęła mi tego, nigdy. Zaakceptowała moje słabości, płakała gdy odchodziłam i powiedziała, że mnie kocha. Z obcej dziewczyny stała się niczym siostrą. Czemuż to życie z obcej osoby zrobiło kogoś bliskiego mojemu sercu, aby ponownie zrobić z tej osoby obcą? Chyba kocham nadal, będę czekać.
ZNÓW PRZYJDZIE MAJ... maj należał do moich ukochanych miesięcy, bo moje imieniny, bo pachnące konwalie w wazonie, bo budząca się wiosna. Nagle przyszedł maj 2014 roku kiedy to konwalie przestały pachnieć tak jak zawsze, na imieniny dostałam pierwszy raz margaretki, pierwszy raz nie założyłam sukienki tylko czarną spódniczkę, czarną bluzkę i piłam zieloną herbatę z czarnymi myślami. Pierwszy raz chciałam wyć. Nie ma uczucia porównywalnie strasznego jak stać nad trumną własnej babci, która nie tylko była najlepszą babcią, ale i przyjaciółką. Kiedy umierała miała takie mętne spojrzenie, fioletowe paznokcie i była taka zimna. Zwalczyła raka nerki, zmagała się całe życie z cukrzycą, walczyła aż do końca z rakiem piersi. Nie użalała się, nie myślała o tym, że każdego dnia umiera, miała sarkastyczny humor, który po niej odziedziczyłam. Mimo iż jestem sceptycznie nastawiona do wiary to czuję jej obecność i wiem, że mnie wspiera i wydaje mi się, że jeśli Bóg istnieje to babcia ma u Najwyższego "dobre plecy", bo wiele razy wyszłam z takich opałów, że mucha nie siada. Może kiedyś... może...(*).
TO NIE ŻADEN PSYCHOLOG TYLKO ZWYKŁA DZIEWCZYNA... kiedy studiowałam polonistykę spotkałam dziewczynę, która była do szaleństwa zakochana, ponieważ przeżywała swoją pierwszą miłość. To było uroczo popatrzeć jak ktoś kocha niewinnie i jest pełen wiary w prawdziwą miłość. Smutno było patrzeć na tę dziewczynę, która ofiarowała swoją pierwszą noc z chłopakiem, który po tygodniu potem ją zostawił. Wspierałam ją, pisałam setki maili na dzień, aby lepiej się poczuła. Powiedziała - "Będziesz wspaniałym psychologiem". Jestem tylko zwykłą dziewczyną, która czuje trochę więcej niż inni. Bycie empatką czasem zatruwa życie, ale dzięki niej czułam się jakby moje marzenie już się spełniło. Mimo, że to marzenie nierealne, to było miło choć przez chwilę móc poczuć, że robi się to co się kocha. Dziękuję.
ZIELONO MI... następną osobę poznałam niedawno. Pamiętam ten dzień jak dziś. Siedziałam przed dziekanatem i czekałam na koleżankę, aż tu nagle ktoś do mnie podchodzi. Tak to Ty, pewnie przestałeś czytać mojego bloga, ale owszem, uważam Cię za wyjątkową osobę, którą miałam przyjemność spotkać. Nasze spotkanie nie było przypadkowe, zarówno ja jak i on o tym dobrze wiemy. Wesołe osoby ze smutną duszą, w końcu muszą się spotkać, aby móc się poznać, wesprzeć i miło spędzić czas. Człowieka ze smutną duszą łatwo mi dostrzec, bo czuję, że ma w sobie ten pierwiastek melancholii, coś smutnego, tajemniczego. Takie osoby często niewerbalnie krzyczą aby z nimi porozmawiać, po prostu aby coś zrobić. Czy on mnie czegoś nauczył, to spotkanie, ta krótka znajomość, która fakt faktem za szybko się skończyła. Czego to spotkanie mnie nauczyło i ta osoba? Hm... tego, że zawsze jest głębszy sens danej sytuacji, a czasem wręcz trywialny, tego, że mężczyźni dżentelmeni nadal istnieją i, że... można poczuć się dobrze siedząc i rozmawiając, bez oczekiwania niczego, tak po prostu. Ta znajomość pewnie była dla chwili, dla tego relaksu, dla miłego wspomnienia. Czasem wspomnienie jest lepsze niż rzeczywistość, choć ja uważam, że... "Na zawsze między marzeniem, a rzeczywistością". Jeśli to kiedyś przeczytasz, to jednak widzisz napisałam o Tobie 😈 choć się zastanawiam czy może i nie miałeś na myśli innej tematyki postu ups... 🙌😈
Z KURWĄ NA USTACH... ta osoba jest niesamowita, poznałam też ją w tym czasie co poprzednią. Zaufanie doprowadziło mnie do tego, że wiem iż to niesamowicie wrażliwa osoba. Czasem naśladowanie suki nic nie da, gdy serce cierpi. Można budować mur, można udawać kogoś innego, ale znam się na ludziach i wiem, że może jesteś upadłym aniołem, ale zawsze aniołem. Pokazałam tej osobie czym jest tajemnica i dotrzymanie słowa i milczenie jeśli tego się oczekuje. Nie zapomnę tego spojrzenia, wtedy... zaufałaś, a to otrzymać od kogoś to dar.
DIAMENTY KSZTAŁTUJĄ SIĘ POD CIŚNIENIEM... ostatnia osoba to ktoś kto stał koło mojej ławki przed zajęciami z socjologii. Ta dziewczyna stała i rozmawiając ze mną czegoś się obawiała, tak to wnioskuję sobie, choć w oczach miała te chochliki, taką radość, trochę bólu, gram niepewności i szczerość. Nie da się udawać szczerości, można być zawodowym oszustem, ale tego się nie ukryje. Ta osoba pokazała mi, że otworzenie się przed kimś, zaufanie, rozmowa o słabościach jest czymś bardzo trudnym i bolesnym. Trzema zmierzyć się ze swoimi demonami, aby pójść dalej. W jej myślach jest ta niepewność i strach przed kimś, że zostanie niezaakceptowana, że nie zrozumie, że nie usłyszy czegoś ważnego. Powiedziała mi, że to wada, że niedosłuch to taki cholerny defekt, z którym musi żyć. Nigdy nie pomyślałabym, że to jej wada. Wadą jest kiedy się zdradza, kiedy się kłamie kogoś kogo się kocha, kiedy świadomie się krzywdzi ludzi, którzy na to nie zasługują. Niedosłuch to słabość, która osłabiła Twój słuch, ale nie Twoje emocje, odczucia. Dzięki temu jakim jesteś człowiekiem czujesz więcej, widzisz ostrzej, doświadczasz czegoś czego inni nie mogą. Odwagą jest mówienie o czymś czego się wstydzimy, obawiamy. Ci ludzie, którzy doświadczają najwięcej, z największymi trudnościami muszą się zmierzyć, walczyć ze sobą. Ona to zrobiła, osiągnęła to co chciała, gdy ludzie w nią zwątpili, nie wierzyli, że może, ona to zrobiła. To sukces pisany trudem, narzuceniem sobie tego, że TRZEBA i wiara w siebie, że można. Dlatego ja w nią uwierzyłam, że się uda, bo łatwiej iść przez życie, wiedząc, że ktoś w Ciebie wierzy. Nie było to z mojej strony pocieszeniem, ale prawdziwą wiarą w jej siły. Nie myliłam się. Jeśli Ona(bo tak powinnam napisać) wytrzyma ciśnienie jakie przed nią jest i z pewnością będzie, to stanie się diamentem, a do brylantów blisko. Mam pierścionek z brylantem, brylanty bliskie są mojemu sercu...
To 6 niezwykłych ludzi. Z jedną na zawsze musiałam się pożegnać. Jak długo w moim życiu będzie ta piątka? nie wiem. Ale wiem jedno, że spotkałam te osoby po coś, nawet wiem po co. Być może z którąś z nich już nigdy się nie zobaczę, ale dziękuję Losowi, że miałam możliwość tę osobę poznać. Nie mam pretensji, że to może były ostatnie spotkania, mam tę radość wewnętrzną, że miałam sposobność przeżyć z nimi czas. Mam wspomnienia, a tego nikt mi nie odbierze, bo są moje. Jestem na tym świecie aby uzdrawiać ludzi i nigdy o tym nie zapomnę. Jeśli Bóg istnieje to wierzę, w to, że zesłał mnie na ziemię aby pomagać tym, którzy nikogo nie mają, łapać ludzi, którym wydaje się, że spadają. Ktoś powiedział kiedyś, że "Samotność łączy tych, których środowisko rozdzieliło". Tak było ze mną i z tymi osobami. Dziękuję 💋💗
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz