czwartek, 27 lipca 2017

NIEPRZYZWOITA jak Jazz

Każdy kto kocha jazz, ma brudną, skrzywdzoną duszę, która krzyczy. Poprawka! Ona nie krzyczy a wyje każdej samotnej nocy. Paradoks jest taki, że ta dusza lubi samotność, rozpamiętywanie, rozdrapywanie zmian, to taka masochistka, która lubi jak rozrywana jest dusza przy dźwiękach ciszy tak głośnej jak głośno zwykle słucha się jazzu. Jazz to najbardziej nieprzyzwoity gatunek muzyki, który podnieca umysł, wyciska łzy, które powinny płynąć choć ujścia wcześniej zabrakło. Ta muzyka przeszywa, dotyka w najczulsze miejsca swoim wyrafinowaniem, dojrzałością, cierpieniem i seksem. Jazz to najdoskonalszy seks w nienamacalnej postaci. To duchowa rozkosz mieszana z przyjemnością bólu jaki można zaznać w klimatach BDSM. W tle Myśli Kobiety Wyzwolonej płynie niesamowity utwór Otis Redding - A Change is Gonna Come. Zachęcam do wysłuchania i czytania tego postu podczas, bo wtedy post zyskuje prawdziwy klimat.

Nieprzyzwoita jak jazz jest moja dusza, którą ciągnie tak daleko. Ona nie ucieka, ona szuka, pragnie, pożąda, z każdym pragnieniem staje się mocniejsza i bardziej chce. Wystarczyło nacisnąć ten malachitowy odcień zieleni na szkle hartowanym Apple`a, usłyszeć, przeszyć się prawdą, doznać realizmu. Pragnienie marzenia jest tak dogłębnie oderwane od rzeczywistości, że bliskie jest paranoi. Nadzieja, niepewność, tajemnica bardzo działa na zmysły, nawet jeśli to najdoskonalsza paranoja mojego umysłu to jakże głęboko dotykająca moją duszę. Martini spływa w kąciku ust... zamyśliłam się zaciągając się głęboko Davidoff. Słyszę jazz tak brudny, wyrafinowany, wyuzdany wręcz, a w mym umyśle ten dźwięk. Czasem prawda może być straszna, taka realna. Może lepiej wiedzieć, że było się tak blisko spełnienia, szczęścia, wiedzieć, że się miało to przez chwilę z jednym głębokim wdechem gęstego dymu.

NIEPRZYZWOITA jak Jazz
Brudna jak Seks
Inteligentna jak Wąż...

"Już długi czas nadchodzi,
Ale wiem, że przyjdzie zmiana,
Tak będzie".


PS. Tęsknię...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz