czwartek, 11 stycznia 2018

Niebiańskie nadzieje...

Cześć Wam ✋ w sumie nie mam pojęcia po co piszę dzisiejszy post, bo ani nie mam humoru ani specjalnej ochoty, ani nawet siły aby wstać i się ruszyć z łóżka. Nawet wanna wydaje się być za daleko. Nigdy nie byłam osobą narzekającą i nadal nie jestem, ale czasem po prostu ręce opadają jak się człowiek nad czymś głębiej zastanowi. Ludzie głupi, bez analitycznego umysłu mają kurwa znacznie łatwiejsze życie! Jestem zniechęcona przez to, że ponad tydzień skacze mi ciśnienie i leki niezbyt mi pomagają. Nawet już się nie denerwuje tym i czuję tylko zasmucenie, bo nic więcej nie mogę zrobić. W sumie to nie wiem czy nie lepiej się położyć i czekać kurwa na śmierć. To naprawdę rozczarowujące uczucie kiedy Twoje serce odmawia posłuszeństwa a jest leczone. Czuję się rozczarowana, zniechęcona i nie chce mi się dzisiaj nic. Sama wizja udaru czy zawału w przyszłości jest tak bardzo przytłaczająca, że słabego psychicznie człowieka zrównałaby już dawno z ziemią, ale ja muszę dać radę, bo mam wielką wolę życia, ale oczywiście zdaję sobie z tego sprawę, że dociągnięcie do sześćdziesiątki będzie trudne. Wzdycham(...).

Moja mama mówi, że mam za dobrze i mi się w dupie przewraca. Brat z kolei mówi, że mnie życie przytłoczyło. A ja uważam, że kurwa! nikt mnie dobrze nie zna. Jedna osoba powiedziała mi kiedyś, że nie pozwoliłam się poznać, bo lubię dużo przestrzeni. Jasne, że lubię, ale coś w tym złego?! Kochani... piszę chyba ten post tylko dlatego, że wiem iż jest to jedyne przychylne mi miejsce aktualnie. A tym samym chcę Wam pokazać, że różnie się w życiu dzieje. Nie ma tylko dobrych dni, pojawiają się i te gorsze. Najgorsza w życiu jest bezsilność, ponieważ nie możemy wtedy zrobić nic, możemy mieć tylko nadzieję na lepszy czas, na jakąś cholerną poprawę, która spadnie nam z nieba. Czasem są to marzenia ściętej głowy, ale co ja na to poradzę? Nic nie poradzę, bo nie mam takiej mocy. Jestem tak wkurwiona, że chętnie bym czymś rzuciła... ale tego nie zrobię, bo szkoda mi fajnych talerzy. 

Powiem Wam, że mam dosyć ludzi negatywnych, którzy ciągle są pesymistycznie nastawieni do życia, rozczulają się nad sobą, uważają że wszystko ma dziać się pod ich dyktando. Niestety tacy ludzie mnie ostatnio otaczają i ich emocje przenoszą się na mnie. Moja mama to pesymistka, mój brat też, mój dziadek też, moi znajomi też, po prostu DOŚĆ!!! Mam na głowie mnóstwo problemów, ale nikomu o nich nie mówię, bo całe życie wyznaję zasadę, że rozwiązuje się problemy samemu i nie obciąża się innych. Za to niestety, nie działa to w drugą stronę, bo wszyscy ludzie lubią mi się wyżalać, wypłakiwać i mówią jakie to życie jest złe, a mają więcej niż niektórzy chcieliby mieć. To jest kurwa jakiś jeden wielki nonsens! Nie mam ochoty ani siły pocieszać wszystkich, bo mnie nikt nie pociesza tylko pierdoli "nie przesadzaj", "będzie dobrze", "co Ty chcesz od życia?", "będzie dobrze", "będzie dobrze", "będzie dobrze" X MILION. Muszę to przerwać, bo emocje innych ludzi niebawem wejdą mi na głowie, włącznie z tymi negatywnymi ludźmi. Trzeba to przerwać. Tymczasem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz