środa, 18 września 2019

Nihil Novi

U mnie nic nowego. Piszę abyście wiedzieli, że jeszcze żyję. Strach to pieprzona emocja tak samo jak rozczarowanie. Ja jestem w tej chwili sobą rozczarowana, że pozwoliłam na to aby ten kurewski nastrój wziął nade mną górę. Od 18 dni jestem spięta do tego stopnia, że całe ciało mnie boli i... oczywiście moja dusza również. Chciałabym wrócić do pisania takich postów jak przez cały 2019 rok pisałam, ale nie jestem póki co na siłach, za co Was przepraszam, że zaniedbałam Myśli Kobiety Wyzwolonej. Czuję się naprawdę mentalnie źle, ale nie to jest w tym wszystkim najistotniejsze, ale to, że nie warto nikomu mówić o swoich uczuciach, emocjonalności, samopoczuciu. Ludzie w większości nie zrozumieją Weltschmerzu, więc nie ma po co się produkować. Bo usłyszycie NIE MARTW SIĘ, DAJ SPOKÓJ, WYLUZUJ. To samo mogę sobie sama powiedzieć. Zauważyłam też, że w radości otacza nas mnóstwo osób, a w cierpieniu i chorobie większość odchodzi. Nie wszyscy ale większość. NIHIL NOVI! - aż chce się powiedzieć. Człowiek, mimo iż ciągnie do tłumu to musi umrzeć sam. Ludzie nie zrozumieją, gdy powiecie im, że nie możecie sobie poradzić z istnieniem, z problematyką metafizyczną. Weltschmerz dotykał artystów, naukowców, filozofów, ponieważ skupiali się na myśleniu i przeżywaniu, a to niestety prowadzi do cierpienia. Takie cierpienie spotkało mnie. Wiem, że gdy to nie minie, to mój organizm się wykończy, ponieważ nie mogę spać, słabo jem i nie mogę odpocząć. Przykro mi bardzo, ale co zrobić. Irytuje mnie to, że ja musiałam pocieszać znajomych, przyjaciół, osoby z rodziny, a teraz gdy cierpię spotykam się ze słowem - NIE GRZESZ, MASZ ŚWIETNE ŻYCIE, TO CI ŹLE. Także widzicie sami. Ludzie nie zrozumieją, póki nie dotknie ich smutek i ból istnienia. I... nie dotknie większości ludzi, ponieważ mało kto w XXI wieku chce myśleć. Choć powiem Wam, że czasem wolałabym być tą przysłowiową blondynką, nie rozróżniającą plusa od minusa. W cierpieniu nie ma sensu, bo kiedy cierpimy nie robimy nic konstruktywnego, nic twórczego, nic ponad nami. Mam 26 lat, a to dla mnie za dużo do "dźwigania" na barkach umysłu. Nie mam siły.


Trzymajcie się i do następnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz