poniedziałek, 30 września 2019

Light Move Festival w Łodzi 2019 - PRZESTRZEŃ

Dzień dobry Kochani! 😇 Wczoraj byłam po raz pierwszy w życiu na Light Move Festival czyli inaczej mówiąc na Festiwalu Światła. Nigdy jakoś nie miałam sposobności aby się wybrać na to duże łódzkie wydarzenie. W tym roku poszłam na LMF z moją przyjaciółką Kingą. Tegorocznym motywem festiwalu była PRZESTRZEŃ. Jeżeli orientujecie się w modzie, po prostu w obecnych trendach to wiecie, że rok 2019 upływa pod znakiem UFO, kosmosu, gwiazd, galaktyki i właśnie! przestrzeni. Także tu nie byłam zaskoczona, że tegoroczny festiwal również będzie stworzony w takiej tematyce. Zapraszam do dzisiejszej lektury.

Z racji tego, że zaczęło padać jak wysiadłam z taryfy to postanowiłyśmy z Kingą pójść się czegoś napić. Tym razem wybrałyśmy Panda Café, która jest klimatyczną, nowoczesną kawiarnią. Pierwszy raz tam byłyśmy. Bardzo mi się podobało, ponieważ mimo iż jestem miłośniczką retro to wygląd tej kawiarni bardzo przypadł mi do gustu. Poza tym od dzieciństwa uwielbiam pandy.

W Pandzie zdecydowałyśmy się na kawę Latte. Wieki już nie piłam tego rodzaju kawy. W związku z tym, że kawa czasem potrafi mi podnieść ciśnienie wybrałam najdelikatniejszy rodzaj kawy. Nie czułam zbytniego pobudzenia co jest jak najbardziej dla mnie na plus. Kawka była smaczna. Kinga zdecydowała się dodatkowo na PandaCottę (jeżeli dobrze zapamiętałam nazwę). Była to jak się domyślacie nietypowa Panna Cotta, która przypominała pandę. Podobało mi się to, że do kawy dostałyśmy cukier trzcinowy a nie biały. Niestety póki co nie umiem zrezygnować ze słodzenia kawy.

Po wypiciu kawy i pogaduchach poszłyśmy w Piotrkowską. Podobało mi się jak oświetlony był ten bank (czy to był bank?). Obstawiam, że Citi Handlowy.

Jak widzicie ludzi było mnóstwo. Podobno w piątek było najgorzej, bo był tłok nie z tej ziemi. Dla niewtajemniczonych powiem Wam, że Festiwal Światła trwa przez 3 dni! My wybrałyśmy się tylko w niedzielę i myślę, że to był dobry pomysł, ponieważ i tak ludzi było co niemiara.

Ta instalacja podobała nam się najbardziej, ponieważ była oryginalna i ciekawa. A Wy co sądzicie?

Ta kamienica też podobała mi się jak była oświetlona. Lubię jak jest dużo kolorów a nie tylko jeden czy dwa.

Niebieski i czerwony to całkiem przyjemne połączenie kolorystyczne.

Tu troszkę jak w kosmosie ha ha ha.

To też mi się podobało. Niemniej nie wchodziłyśmy na to.

Powiem Wam moi Drodzy, że oczekiwałam większej ilości iluminacji i instalacji. Z Kingą gdziekolwiek by się nie poszło to jest fajnie, ale sam Light Move Festiwal zadka mi nie urwał. Podobno poprzednie edycje tego festiwalu były lepsze. Na pewno za rok jeszcze raz się wybiorę aby mieć porównanie. I to wybiorę się każdego dnia festiwalu. Taki jest plan, a co z tego wyjdzie to zobaczymy. Plany można mieć, a życie i tak zrobi co będzie chciało.

Na koniec dnia, a właściwie wieczoru poszłyśmy do Infinity. Wypiłyśmy grzecznie tylko po jednym piwie. Od razu da się zauważyć różnicę. Kinga zawsze pije piwo bez syropu i bez plastiku, ja zawsze wybieram słomkę, aby nie zniszczyć szminki ha ha ha i zawsze z syropem. Tym razem z ananasowym, choć wiem, że nie powinnam bo mam uczulenie. Niemniej zauważyłam, że uczula mnie sam klasyczny ananas z puszki bądź świeży. Po dżemie, żelce czy innym specyfiku ananasowym nic mi nie jest - DZIWNE ale już to systematycznie sprawdziłam. Porozmawiałyśmy w Infinity o zdrowiu, życiu, facetach, oszustach, ogólnie o relacjach damsko-męskich. Mimo, że lubimy nowości (no ja lubię jeszcze retro co jest dla większości czymś dziwnym), lubimy żyć w sposób świadomy i nowoczesny to jednak mamy coś w sobie "starego", "staroświeckiego" jeśli chodzi o związek z facetem. Myślę, że pewna doza romantyzmu jednak przez nas w dużej mierze przemawia. Niestety świat jest jaki jest, ludzie są jeszcze bardziej tacy jacy są i wiele kwestii międzyludzkich wygląda po prostu DUPNIE. I chyba tyle Wam wystarczy Kochani 😇😇😇😇😇.


Wczorajszy wieczór był jak najbardziej udany. Jedynie irytowała mnie moja prawa noga, bo łapały mnie straszne skurcze, ale na koniec już mi przeszło i było lepiej, choć dzisiaj boli i mam zakwas tylko w jednej nodze. Niczego też nie zgubiłam co mnie cieszy. Nikt mnie też nie okradł co również mnie cieszy. Kto jest ze mną długo na blogu ten wie, że ktoś na Jarmarku Świątecznym ukradł mi z ręki bransoletkę od Swarovskiego, której wartość to 1500 złotych. Przez długi czas nie mówiłam o tym mamie, a tym bardziej mojej chrzestnej, bo nie chciałam aby było i przykro. Bo wiadomym jest to, że to nie była moja wina, ale sam fakt, że tego nie dopilnowałam jest taki MEH. Ale cóż... nie mam pretensji, że zostałam okradziona, mam nadzieję, że ta kradzież pomogła tej osobie, która mnie okradła. Być może był to ktoś biedny, ktoś w potrzebnie, ktoś kto nie ma co dać dzieciom na obiad. Nie jestem zła, niech mu się szczęści. Teraz może zacznę słuchać mojej mamy gdy mówi abym się nie stroiła na miasto, bo złodzieje nie śpią. Czasem warto posłuchać rodzica, a nie myśleć, że samemu pozjadało się wszystkie rozumy. Mimo, że nasi rodzice żyli w innych czasach to trochę już widzieli. Jak to moja świętej pamięci babcia mawiała - "Pokorne ciele dwie matki ssie".


A Wy (Ci z Was, którzy mieszkają w Łodzi) byliście na Festiwalu Światła? Jeśli tak, to jak Wasze wrażenia?


Pozdrawiam Was serdecznie i przesyłam oceany buziaków i moc uścisków! 👄👄👄

Tymczasem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz