czwartek, 19 grudnia 2019

Tydzień do Świąt!

Dobry wieczór! Pozostał jedynie tydzień do świąt a ja jeszcze nie mam ubranej choinki, mimo że ta czeka z niecierpliwością na balkonie. Generalnie ubieram co roku choinkę już 1 grudnia, ale w tym mamy jakieś opóźnienie... Zmartwiłam się też, bo moja paczka z prezentami nie dojdzie do świąt, więc lipa... Także, jestem rozczarowana ale nic na to już nie poradzę. Mogłam co prawda zabrać się za to wcześniej, choć orientacyjnie liczyłam na to, że przesyłki powinny przyjść. Trudno! 😢

Jeśli zastanawialiście się co stało się z moim starym lustrem retro to przewiesiłam go do pokoju stołowego jak widzicie na zamieszczonym obrazku powyżej 😇. Na Święta Bożego Narodzenia co roku mamy wieniec adwentowy. Moja mama przez 4 tygodnie do świąt zapala w każdym tygodniu świeczkę. Taka jest podobno tradycja. Tak u mnie w domu jest jakby ktoś był ciekaw 😇.

Robiąc porządki w szafie oddałam 3 paki moich swetrów dla schroniska bezdomnych kobiet. Mam nadzieję, że to co zrobiłam będzie dla nich czymś dobrym... może nawet więcej niż dobrym. Dla schroniska przekazałam dwa szaliki, dwie pary rękawiczek i z 15 swetrów. Mam nadzieję, że kogoś uszczęśliwiłam. Święta to dobry czas aby komuś okazać serce, ponieważ coraz mniej go w ludziach. Przekazujmy nasze ❤❤❤ innym ludziom nie oczekując nic w zamian. Wiecie, że dobro idzie tylko do tych, którzy szczerze, nie oczekując nic, nie oczekując na poprawę własnego Losu czynią dobrze? Ten kto czyni dobrze dla korzyści nigdy nie zostanie wynagrodzony przez Wszechświat. Ja pomagam bo mogę, bo chcę i taką mam wolę. Można mówić, że kobiety ze schroniska to nieudacznicy ale nie każdy dostał od życia na starcie "wyprawkę", która pozwoliłaby godnie żyć. Oddałam naprawdę ładne rzeczy, markowe, które były na mnie za małe, nie używałam ich, albo mi się znudziły. Mam nadzieję, że kobiety, które będą nosiły moje ubrania będę choć trochę, choć odrobinę szczęśliwsze. Taka była moja wola.

Ostatnimi czasy mam ochotę coś zmienić, co zrobić, gdzieś wyjechać (nawet blisko). Wiecie, że jak o czymś marzę to realizuję to, ponieważ mam czyste intencje i staram się nawet jeśli muszę się namęczyć. Tak! Ja też się czasem męczę. Życie bloggera jest dobre, ale i słabsze dni się zdarzają dlatego pokazuję Wam pozytywne i negatywne chwile, choć uważam, że nawet te słabsze dni są nam potrzebne. Już dawno nie pisałam refleksyjnego postu, ponieważ czuję się dobrze mentalnie i im jestem starsza tym mniejszą ilością spraw się przejmuję. Gdy miałam 17 lat to myślałam, że kobieta, która ma 25 lat to przeżytek i sądziłam wtedy, że życie się kończy. Dzisiaj mam 26 lat i uczucia, doznania, doświadczenia są lepsze. Jestem bardziej świadoma i mimo, że załamania się zdarzają to nie skupiam się na nich bo trzymam się celu. Dokładnie wiem co jest moim celem. Realizuję też male cele (jak na przykład kupno dużego lustra) aby mieć motywację do działania. Myślę, że nie można sobie nakładać cezur wieku typu - Mam 21 jak muszę mieć być po studiach pierwszego stopnia, mam lat 25 muszę mieć męża, mam 30 lat muszę mieć troje dzieci, mam 35 lat muszę mieć dom, dzieci, super pracę, męża bez mięśnia piwnego i psa. Cezury szkodzą psychice, ale ja o tym wiem, więc się tego nie trzymam. Mam 26 lat i nie mam trzech liter przed imieniem i nazwiskiem, nie mam też planów na dzieci, męża ani dwupiętrowy dom, bo to nie jest coś co da mi szczęście. Chcę być zdrowa, nie mieć w nocy duszności, nie dostawać skoków ciśnienia, nie cierpieć na ból prawej łydki, pisać bloga, wydać książkę i czuć spokój ducha. Lubię luksus, nie będę zaprzeczać, że jest inaczej, ale są rzeczy, które cenię bardziej od torebek, butów i biżuterii, a nimi jest ZDROWIE, SPOKÓJ i ENTUZJAZM. Kiedyś już Wam o tym wspominałam. Cieszę się z każdego dnia i nie mam pretensji do Losu. Los daje, ale to co zrobimy z tym do daje zależy do nas. Wiecie co myślałam w 2018 jak leżałam w szpitalach z powodu skrajnego nadciśnienia? - "Ola umierasz na pewno zawał/wylew nadejdzie, już nic nie ma sensu, zjem żelki, kotleta mielonego i nie ma sensu wstać z łóżka, bo umrę młodo". Taką pieprzoną myślą się tylko raniłam. Ruszyłam dupę, przeczytałam wszystko o nadciśnieniu, pracy nerek, pozytywnym myśleniu i voila! Polecam przestać się bać, bo to naprawdę oczyszcza. Wiadomo możemy usiąść wszyscy i płakać a to z powodu miłości, finansów i zdrowia, ale co to nam da? Nic! Dlatego ja nie skupiam się już na negatywach, wkurwię się szybko i olewam i idę dalej. Jestem świadoma tego co jest i co może się stać, ale zdaję sobie z tego sprawę i nie boję się gdy nadejdzie, bo wiedziałam na co się piszę. Mam naturę melancholijną ale osobowość wesołą, dlatego te problemy z jakimi w życiu się spotkałam obróciłam w żart i tak jest lepiej, łatwiej. Cieszy mnie to, że mam mamę, która jest urodzoną optymistką. Narzeka wtedy kiedy koleżanki jej narzekają, ale sama z siebie nigdy nie narzeka, bo wie że to gówno pomaga. Narzekanie w życiu nie pomaga, a szczególnie w czasie świąt. Więc cieszmy się z tego co mamy, bo życie może nam odebrać jeszcze więcej.


Tymczasem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz