poniedziałek, 16 kwietnia 2018

In my secret life

Dobry wieczór moi Drodzy 👋 dzisiaj naszła mnie ochota aby napisać bardzo osobisty post. W tle "puściłam" sobie niderlandzką nastrojową muzykę aby wpasować się jak najlepiej w klimat dzisiejszego postu. Chociaż właśnie zmieniłam sobie na Leonarda Cohena, ponieważ niegdyś on śpiewał utwór, który tej nocy jest tematem mojego intymnego wpisu. Tak... zdecydowanie lepiej teraz gdy słyszę jego zachrypiały głos niczym przepity zbyt mocną whiskey i brudny od tytoniu. Sama prawda płynęła w jego głosie. Jak tak naprawdę jest z prawdą? Czasem chcielibyśmy powiedzieć o sobie wszystko, wykrzyczeć światu i ludziom to co nas boli, opowiedzieć o tajemnicach jakie nosimy w sercu, wyjawić to co nas trapi. Jest to wszystko niebywale trudne, więc wolimy snuć piękne opowieści, niedokończone historie pisane smutkiem, łzami aby tylko nie odpowiedzieć na pytanie "czemu?". Kłamstwo zawsze było ciekawsze i lepiej skonstruowane niż prawda. Prawda jest bardzo trywialna, ludzie wolą kłamać. Kłamią z wielu powodów, czasem mają szlachetne pobudki. Niekiedy musimy ukrywać prawdę aby nie skrzywdzić jednego człowieka, krzywdząc tym drugiego. I jak wtedy żyć z takim obciążeniem na sercu, umyśle i duszy? Prawda i kłamstwo zawsze mnie intrygowały, bo są ulotne, ale bardzo zadziwiające... same w sobie. Pomyślcie kiedyś o tym.
Każdy z nas coś lubił, miał pasję, hobby. Jak zwał tak zwał. Pamiętacie jak mając naście lat mówiliście o swojej pierwszej gitarze, że to wasza muza, coś co pozwala wam oddychać? Kiedy malowaliście czuliście katharsis, a kiedy zajęliście się badaniem z działu oneironautyki, ktoś popatrzył na was krzywo i wyśmiał, a wy nadal kontynuowaliście to z pasją i iskrą w oku? To się nazywa miłość. Jest to miłość-pasja. Przeszywającym cierpieniem duszy jest kiedy ktoś zabiera nam coś co uczyniło nas szczęśliwym. Niweczenie zainteresowania to spory smutek na duszy. Znacie to.
Na świecie jest ponad 7 miliardów ludzi(niby powinnam napisać słownie, prawda?) a każdy jest inny. My na tym globie jesteśmy małą jednostką, zazwyczaj nic nieznaczącą dla miliardów osób. To trochę przerażające wiedząc, że nic dla nikogo nie znaczymy. Czasem można się bardzo przerazić myśląc w takich kategoriach. Z moich wniosków wyniosłam, że myślenie często jest przerażającym aspektem w życiu ludzi inteligentnych. Nie umiejętne myśli umieją bardzo skrzywdzić nas samych.
Gdybym miała sobie czegoś życzyć... życzyłabym sobie więcej spokoju, podchodzenia na zimno.
A gdybym miała życzyć coś światu?
Życzyłabym zatrzymania się na chwilę i spojrzenia na życie i ludzi z perspektywy człowieka, który siedzi na krześle na środku głównej ulicy i obserwuje wszystkich. Wtedy każdy dostrzegłby, że życie samo w sobie jest czymś ulotnym jak każdy grymas na ludzkiej twarzy. Czasem pozostają zmarszczki po silnych przeżyciach, ale zazwyczaj nic nasze życie po nas nie pozostawia. Ludzie często opowiadają o życiu z patosem, a ono naprawdę jest czymś co przeminie i nie ma sensu czekać na kolejne urodziny, kolejne święta, kolejne...(wpisz co chcesz), bo przez to zbliżamy się szybciej do końca. Tak! dobrze myślisz. Żyjemy po to aby umrzeć. Dlatego mam kolejne życzenie. Zacznijcie korzystać z życia, plany są dobre, ale to działanie kształtuje nas jako aktorów w teatrze jakim jest ludzkie życie. Możemy grać pierwsze skrzypce albo odgrywać rolę statysty. Od nas samych zależy co wybierzemy. U złotej rybki są trzy życzenia, więc mam jeszcze jedno. Życzyłabym sobie aby świat był po prostu taką mitologiczną krainą mlekiem i miodem płynącą, w której każdy jest szczęśliwy bez względu na to kim jest i bez względu na to jaką historię życia w sobie i na swoich barkach nosi.
Kto rozumie co czyta ten zrozumie, ten który nie czuje, nigdy mnie nie pojmie.

PS. Kiedyś znowu zacznę malować jak kiedyś, dziś zacznę od szkiców. Kiedyś wrócę... tak myślę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz